Szczerze, to nawet nie wiedział czy położenie jajka po "odpowiedniej" stronie mu coś w ogóle da, albo że ma jakiekolwiek znaczenie.. dopóki nie usłyszał śpiewu jakiegoś ptaka. Było to wprawdzie krótkie i nie mógł nawet odgadnąć jaki był to ptak, ale czy miało to teraz jakieś dogłębniejsze znaczenie? Pewnie nie.
Nie zasiadał oczywiście jeszcze na laurach, bo miał dwa kolejne jajka do odnalezienia i przyniesienia, a jak już pierwszy pokój mu przekazał, nie jest to takie łatwe.
No i wyszło na to, że przepaść jednak była, tak jak mural obiecywał. Ale to najwyraźniej nie jemu wyrosły skrzydła, a jakiemuś widmu. Może nie dosłownie, bo to wyglądało bardziej na kostium Pidgeota, ale był to jednak ptak.
Wgapił się w nią jak Tauros na malowane wrota, próbując się jakoś połapać w tym o czym postać w ogóle mówiła. A mówiła dużo i pewnie na temat.
Za wiele on tutaj do powiedzenia jednak nie miał, bo co niby miał powiedzieć? Na pytania nie wiedział czy będzie skłonna mu odpowiedzieć, szczególnie że to on miał wykonywać zadania, i to samodzielnie.
A skoro nie wszystko było takie na jakie wygląda.. to może powinien zaufać przepaści i tam skoczyć, w nadziei że lawy tam nie ma? Może lepiej nie, przynajmniej na razie i kiedy ma inne opcje - szczególnie kiedy powinien się rozejrzeć po jego stronie przepaści i otaczających go ścian, o ile go takie otaczały.