IndeksIndeks  PortalPortal  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Tempus Fugit Aeternitas Manet

Go down 
2 posters
Idź do strony : Previous  1 ... 6 ... 9, 10, 11 ... 16  Next
AutorWiadomość
Vi
Admin
Vi


Join date : 28/09/2020
Liczba postów : 3094
Age : 28
Region : Kraj Ognia
Starter : Vulpix "Senzu"
Profesja : Trenerka/Mag Ognia

Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Tempus Fugit Aeternitas Manet   Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 10 Empty2021-05-12, 18:28

Wysłuchałam słów Cabany i posmutniałam delikatnie. Czyżby Paco również miała problemy z ziemią? Może udałoby się znaleźć kogoś, kto mógłby jej z tym pomóc? Może gdzieś nieopodal leży inna wioska, w której mieszka jakiś miły mag ziemi? Zaczęłam bezwiednie zastanawiać się nad tym jak jej pomóc.
Niestety moje rozmyślania przerwał hałas, krzyk i płacz. Zerwałam się wraz z Cabaną, by pomóc, cokolwiek tam się stało. To, co zobaczyłam, wbiło mnie w podłogę.
Ogień. Paco tkała ogień. Zrozumienie zalśniło w moich oczach. Teraz już wiedziałam, dlaczego Cabana nie chciała pisnąć o tym słówka. Nie chodziło jej ani o Biosa, ani o siebie. Moje dłonie zaczęły drżeć. Mała była w ogromnym niebezpieczeństwie. Jeśli dowiedziałby się o tym ktokolwiek spoza wioski, mógłby próbować zrobić jej krzywdę. Co z tego, że nie była nawet dorosła i nie miała nic wspólnego z wojną. Była magiem ognia - co najmniej połowie ludzkości to wystarczyło, by chcieć co najmniej zamknąć ją w więzieniu.
Z oszołomienia wyrwała mnie Yuan. Jej ton nie pozostawiał miejsca na dyskusję, a i ja nie miałam zamiaru się z nią kłócić. Odsunęłam się i pozwoliłam na zamknięcie mi drzwi przed nosem. Mimochodem usłyszałam dialog dziewczynek. Brzmiał... Jakby Paco już miała wcześniej takie wypadki. To zrozumiałe. Bez nauczyciela żywioł ognia był szalenie niebezpieczny, zwłaszcza, kiedy nie mogło się wyładować emocji gdzieś w lesie czy jaskini. Nieraz w Kapitolu słyszałam o wypadkach, kiedy rodzice próbowali tłumić moc dziecka i w rezultacie powodowało ono pożar czy inne nieszczęście.
Ale czy miałam prawo się w to wtrącać? Ismiarr wyraźnie zakazała mi robić cokolwiek, co mogłoby mnie narazić na ujawnienie się. Zwłaszcza, że nie miałam pojęcia o Yuan i jej powiązaniach. Bios na pewno wiedziałby lepiej co zrobić, nawet Sheila mogłaby o czymś takim wspomnieć. Dodatkowo nie wiedziałam nawet jak dziewczynki zareagują na maga ognia w ich domu - być może wystraszyłyby się jeszcze bardziej, pobiegły po pomoc, kto wie, czy ktoś z wioski nie wezwałby wojska, tylko tego by nam brakowało. Zacisnęłam zęby. Właściwie o co chodziło ze strachem kobiety przed własnym dzieckiem? Fakt, ogień jest niebezpieczny. Ale da się go oswoić. Wszystko zależy od podejścia.
A być może chodziło o coś jeszcze, coś, czego jeszcze nie wiedziałam? Nie mając wszystkich puzzli nie mogłam pomóc. Nie tak, jak tego potrzebowali. A jednak...
A jednak coś mnie kłuło od środka, żebym chociaż spróbowała. Żebym nie pozostawiała tej małej na pastwę losu. Wróciłam do wejścia, gdzie zostawiłam swój plecak, po czym wyciągnęłam z niego frykasiki. Chciałam chociaż w ten sposób pocieszyć malutką. Rozejrzałam się szybko po kuchni, szukając wzrokiem paleniska, słoika z herbatą czy czegokolwiek takiego. Po chwili namysłu stwierdziłam jednak że rozpalanie ognia w takiej sytuacji jest wysoce niestosowne, po czym zamiast herbaty poczęłam szukać wzrokiem mleka czy innego napoju. Postawiłam ciasteczka na stole. Bałam się odezwać, żeby nie zepsuć sobie delikatnym relacji z dziewczynkami, ale z drugiej strony nie mogłam tylko stać tu i patrzeć.
- Hej, nie płacz. Twoja mama na pewno się Ciebie nie boi. Na pewno była tylko zaskoczona tym, że coś się stłukło. Mogę spróbować skleić ten wazonik czy co to tam było jak już wszyscy dojdziemy do siebie. A jak się troszkę uspokoisz, to zawołam Rufusa, żeby się z Tobą pobawił. Chciałabyś? - zapytałam miękko, udając, że kompletnie nie zauważyłam ogniska rozpalonego na samym środku pokoju. Mała lubiła pokemony, Rufus był pokemonem, do tego słodkim z wyglądu, ciekawskim i trochę opiekuńczym, co byłam w stanie już zaobserwować. W tym momencie nie mogłam pomóc im bardziej. Nie teraz. Chciałam najpierw porozmawiać z Biosem.
On będzie wiedział, co robić.
Powrót do góry Go down
Kitsune

Kitsune


Join date : 25/08/2020
Liczba postów : 2295
Age : 32
Region : Hoenn
Starter : Growlithe
Profesja : wolny strzelec

Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Tempus Fugit Aeternitas Manet   Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 10 Empty2021-05-14, 19:43

Zabawne, jak bardzo nasze myślenie jest dalekie od prawdy, choć podąża właściwym tropem. W jednej chwili zastanawiasz się, czy gdzieś w okolicy nie znalazłby się jakiś uprzejmy mag ziemi, który pomógłby Paco zapanować nad jej żywiołem, w następnej zaś zrozumienie spada na ciebie niczym grom z jasnego nieba. Paco nie potrzebuje maga ziemi - bo tka ogień. I nagle wiesz, że te zdolności mogą sprowadzić na tę małą, pełną życia dziewczynkę wiele cierpienia. A wszystko z powodu wojny i chęci wytępienia każdego jednego maga ognia z powierzchni ziemi. W tym także ciebie, prawda?
Szok niemal wmurował cię w podłogę, staruszka jednak szybko wyrwała cię z tego stanu, nakazując opuszczenie pokoju. Wraz z tobą wyszły siostry, a kobieta zamknęła drzwi z hukiem, chcąc zająć się matką i maluchem. Paco wydawała się załamana, Cabana starała się ją jakoś pocieszyć, no i byłaś jeszcze ty. Nie powinnaś się w to wtrącać, tym bardziej ujawniać własnych zdolności, mimo wszystko nie mogłaś tego zostawić samemu sobie. I właśnie dlatego sięgnęłaś do plecaka po ciastka, chcąc jeszcze zaparzyć herbaty, w porę jednak zaniechałaś rozpalania ognia w piecu, decydując się ostatecznie na zaserwowanie szklanki mleka. Butelkę z białym płynem znalazłaś w ciemnym kącie wraz z innymi przetworami, zauważając od razu, że było tam chłodniej niż w reszcie pomieszczenia. Zapewne ta mała spiżarnia była tam specjalnie usytuowana właśnie z tego powodu.
Ciasteczka i mleko wylądowały na stole, przy którym siedziały dziewczynki. Cabana zmarszczyła lekko brwi, po chwili jednak kącik jej ust delikatnie się uniósł - doceniła gest. Kwestii stłuczonego wazonika nie komentowała, po prostu wciąż mruczała uspokajająco, tuląc rozdygotaną siostrzyczkę do siebie. Paco za to uniosła załzawione oczy na ciebie i pociągnęła delikatnie noskiem.
- Sceniaczek ma na imię Rufus? - spytała cichutko. - Czy lisek?
Pytanie mogło się wydawać dziwne, w końcu zwracałaś się już do swoich pokemonów po imieniu. Chociaż... czy robiłaś to w bezpośrednim towarzystwie tej małej? Cabanie powiedziałaś, który jest który, młodsza dziewczynka mogła tego nie wiedzieć, albo po prostu gdzieś jej to umknęło. Nim zdążyłaś odpowiedzieć, poczułaś na ramieniu małe pazurki. To Zari, cały czas wczepiona w materiał twojej koszulki, właśnie się przebudziła i rozejrzała po okolicy. Widząc dwie brunetki, w tym jedną zapłakaną, rozłożyła skrzydełka i sfrunęła na stół. Co zabawne - przechodząc obok talerzyka z ciastkami, złapała jedno ząbkami, a potem przydreptała do Paco z łakociem w pyszczku. Na ten widok Paco uśmiechnęła się lekko, wyciągając w stronę nietoperka ręce, a mały Zubat z chęcią się na nich usadowił. Cabana odetchnęła z wyraźną ulgą, widząc poprawę nastroju u siostrzyczki.
- Hej... Zari? Lubisz ciasteczka? Mogę ci później dać takie fajne smakołyki, które lubi wyjadać Iskierka.
Mała uśmiechnęła się nieco szerzej, miziając stworzonko, a ciastko zjadła razem z Zubatem, na spółkę. Kawałek jadła ona, kawałek dawała nietoperzowi i tak na zmianę. Starsza z sióstr potarmosiła młodszą po głowie.
- O nic się nie martw, obiecałam w końcu tacie, że się wami zaopiekuję, prawda? - uśmiechnęła się pogodnie i sama też podrapała Zari za uszkami, na co ta odpowiedziała cichym skrzeknięciem.
- Tak, pamiętam!
Sielankę przerwało wycie - sygnał od Rufusa, że coś się zbliża. Dwie sekundy później wycie przekształciło się w warkot i szczekanie, a towarzyszył temu dziwnie znajomy skrzek. Senzu wpadł zziajany do domu, starając się wpierw złapać oddech po biegu.
- Łuu... Łuu łuu... - wysapał, oglądając się za siebie, wyraźnie ponaglając cię, a zaraz potem znów wyskoczył na zewnątrz, znikając ci z oczu. Dobrze byłoby dołączyć.
Przed domem, na skraju wioski stał nastroszony Noivern, przed którym zauważyłaś Rockruffa. Szczeniak nie znał tego pokemona, uznał go więc za intruza i zagrożenie. Senzu za bardzo nie wiedział, jak ma zareagować, bo sam nietoperz zdawał się jego również brać za wroga, dlatego przybiegł po ciebie. Wielki pokemon nawoływał, skrzeczał, ale chyba nie dostawał odpowiedzi. Zauważyłaś za to, jak rozkłada skrzydła i uderza w wilczka masą powietrza, która uniosła szczenię i odrzuciła w twoją stronę. Noivern znów zawył groźnie. Był zdecydowanie bojowo nastawiony, choć... chyba coś było z nim nie tak...

________
Powrót do góry Go down
Vi
Admin
Vi


Join date : 28/09/2020
Liczba postów : 3094
Age : 28
Region : Kraj Ognia
Starter : Vulpix "Senzu"
Profesja : Trenerka/Mag Ognia

Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Tempus Fugit Aeternitas Manet   Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 10 Empty2021-05-14, 20:14

Uśmiechnęłam się widząc, jak łatwo było rozpogodzić Paco. To było urocze widzieć, jak łatwo zając jej myśli pokemonami. Postanowiłam więc odpowiedzieć
- Rufus to szczeniaczek, a lisek ma na imię Senzu. Kiedyś czytałam bajkę w której były fasolki, i dzięki nim główny bohater stawał się silniejszy i szybko zdrowiał. Pomyślałam, że takie imię będzie mu pasowało - odpowiedziałam, po czym poczułam, jak Zari się budzi. Poczułam ciepło w serduszku widząc jej reakcję na płaczącą dziewczynkę. Była bardzo empatycznym stworkiem... Uśmiechnęłam się szerzej i już miałam coś mówić, kiedy...
Wycie.
Moje ciało natychmiast się spięło. Znak, że coś jest nie tak. Starałam się jednak nie pokazać tego po sobie
- Zostańcie w domu, proszę. Zari, możesz pójść ze mną? - rzuciłam, po czym pobiegłam za Vulpixem. Pokemon wyraźnie chciał mnie pospieszyć, więc nie było czasu na zabawę.
Szybko podbiegłam do szczeniaka i spojrzałam na Noiverna. Stanęłam między nim i moimi pokemonami
- Neo! - krzyknęłam, żeby zwrócić jego uwagę - Twoja pani jest tutaj. Jest bezpieczna. Ale musimy ją wyleczyć, dlatego do Ciebie nie wyszła. Zari, Zubat, też jest tutaj z nami. Proszę, uspokój się. Nie ma powodu do agresji - powiedziałam. Nie sądziłam, żeby uwierzył mi na słowo. Widział mnie raz, w dodatku chciał mnie wtedy zjeść... Ale nie poradzę sobie z ogromnym Noivernem w żaden sposób. Musiałam spróbować. Jeśli się nie uda... Będzie trzeba go spacyfikować. Spojrzałam na Rufusa jeszcze raz
- Rufus, wracaj do domku. Teraz - poleciłam mu cicho. Coś tu było nie w porządku. Zmarszczyłam brwi przyglądając się pokemonowi uważnie. Nagle mnie tknęło. Skoro Sheila była zatruta, to co mogli zrobić z nim? I co ja mogę z tym zrobić? On mnie zeżre jak do niego podejdę... Ghhh! Dlaczego wszystko jest takie cholernie skomplikowane i gdzie jest Bashura, kiedy jest potrzebny?
Powrót do góry Go down
Kitsune

Kitsune


Join date : 25/08/2020
Liczba postów : 2295
Age : 32
Region : Hoenn
Starter : Growlithe
Profesja : wolny strzelec

Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Tempus Fugit Aeternitas Manet   Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 10 Empty2021-05-15, 01:51

Zaiste bardzo łatwo było rozproszyć myśli Paco i skierować je na temat pokemonów. Ona po prostu kochała te stworzenia, choć gdyby nie zawitały do tego świata - kochałaby tylko zwierzęta. Bardzo podobały jej się także imiona twoich stworków, a towarzystwo i zachowanie Zari rozwiały wszelkie smutki. Rozczulający widok, prawda?
Wtedy jednak rozległo się wycie, a to zwiastowało kłopoty. Jakie? Tego miałaś się dowiedzieć już za chwilę. Cabana otoczyła siostrę ramieniem, mała zaś przekazała Zubata w twoje ręce i mogłaś na spokojnie opuścić dom, by rozeznać się w sytuacji. A ta nie była za ciekawa.
Zaatakowany wiatrem Rockruff wyglądał na nieco oszołomionego, w dodatku Noivern zdawał się nie mieć w planach zakończenia tego w ten sposób. Wyszłaś przed swojego podopiecznego, osłaniając go przed ewentualnym atakiem, i próbowałaś jakoś porozumieć się z Neo. Ten tylko skrzeknął donośnie, ostrzegawczo wręcz, a potem zaczął pocierać swój pysk, jakby coś na nim było, przeszkadzało mu, choć niczego nie widziałaś. Mała Zari tylko się skuliła, popiskując cichutko. Wyraźnie się bała swojego nietoperzego kolegi.
Poleciłaś Rufusowi powrót do domu, starając się przeanalizować sytuację. Jego zachowanie, bojowe nastawienie - to było coś więcej niż zwykłe zamartwianie się i szukanie Sheili. Coś z nim było nie tak. Olśnienie przyszło po chwili, bo w końcu skoro medyczka została zatruta, to w jakim stanie ze starcia z Sunreiem wyszedł Neo? Widziałaś wyraźnie, że coś mu dolegało, inaczej tak ciągle nie ocierałby własnego pyska, prawda? Ale nie mogłaś do niego podejść ot tak i liczyć, że pozwoli się zbadać, czy cokolwiek chodziło ci akurat po głowie. Noivern był niebezpieczny, wiedziałaś o tym. Mimo wszystko musiałaś jakoś zareagować. Tylko jak?
Neo zaryczał po raz kolejny, a w jego pysku zaczęła zbierać się energia. Senzu odruchowo wyskoczył przed ciebie, od razu odpalając Reflect, choć nie miał pewności, czy to zadziała. Ale tylko tak mógł cię jakoś osłonić. Potężna wiązka energii wystrzeliła wprost na ciebie, a ty miałaś wrażenie, że zaraz cię pochłonie... Przynajmniej do momentu gdy nie zostałaś pochwycona w pasie i pociągnięta w bok, gdzie padłaś na ziemię. Usłyszałaś huk, gdy technika Noiverna zderzyła się z wirującym strumieniem ognia, eksplodując. Kurz i piasek wzniecone w powietrze na moment przesłoniły ci widoczność, mimo wszystko widziałaś ryjącego kopytem w ziemi Raia stojącego u boku Senzu, po chwili zaś zauważyłaś zbierającego się z trudem z ziemi wielkiego nietoperza.
- Czym żeś go tak rozeźliła, dziewczyno? - padło pytanie od strony Bashury, który właśnie podnosił się do pionu i wyciągnął do ciebie rękę, by i tobie pomóc. - Wygląda na naprawdę rozjuszonego. Jesteś cała?
Blondyn przeciągnął po tobie spojrzeniem, nigdzie jednak nie dostrzegł żadnych ran, więc raczej było z tobą w porządku. Gorzej miał Noivern, który wręcz chwiał się na łapach, mimo wszystko starał się stać prosto i skrzeczał, jakby nawoływał. Wyraźnie nie zamierzał odpuszczać.

________
Powrót do góry Go down
Vi
Admin
Vi


Join date : 28/09/2020
Liczba postów : 3094
Age : 28
Region : Kraj Ognia
Starter : Vulpix "Senzu"
Profesja : Trenerka/Mag Ognia

Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Tempus Fugit Aeternitas Manet   Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 10 Empty2021-05-16, 07:51

Z tym pokemonem nie ma rozmowy i właśnie dość boleśnie się o tym przekonałam. Już, już miał mnie dosięgnąć promień pokemona, gdy nagle...
Bios.
Przybiegł w ostatnim momencie! Podniosłam się z ziemi korzystając z jego pomocy. Nie było jednak czasu na wyjaśnienia. W tym tempie nietoperz zdezintegruje nas, wioskę i jeszcze pewne połowę okolicy zanim skończę mówić. Przeniosłam spojrzenie na pokemona, a potem na Senzu. Nie było wiele czasu, ale może lepiej, żeby Bashura wiedział, co zamierzam> Bo w głowie właśnie rodził mi się plan...
-Neo jest zatruty. Chyba. Jak Sheila - krótkie, szybkie zdanie. Skoro nietoperz nie chciał po naszemu...
On nas toleruje, nie ufa nam. Poza tym tylko ona z nim rozmawia za pośrednictwem tych gwizdów. Ja nawet... nawet nie umiem gwizdać...
Słowa Biosa uderzyły mnie z siłą młota pneumatycznego. Sheila porozumiewała się z Neo za pomocą gwizdów. Jednak z tego, co zapamiętałam z mojej jedynej potyczki z dziewczyną używała również słów i pokemon się do nich stosował. Ale jeśli faktycznie wytresowała go na gwizdaniu... Nie miałam zbyt dużo do stracenia, a przynajmniej w ten sposób odwrócę uwagę stworka. Szybkie spojrzenie w kierunku Senzu. Lepiej, żeby był przygotowany, dałam mu więc znać dłonią, że oczekuję jego uwagi.
Ja, w przeciwieństwie do Biosa, potrafiłam gwizdać.
Wzięłam głęboki oddech, po czym wydałam z siebie najbardziej naglący, głośny i zajmujący gwizd, jaki tylko potrafiłam. Chciałam, żeby uwaga Neo skupiła się teraz tylko i wyłącznie na mnie. Spojrzałam mu prosto w oczy
- Senzu, Hypnosis, do skutku - rzuciłam w stronę liska, nie patrząc tam. Zaklinałam nietoperza oczami. Nie wiem, czy tak się da, nigdy nie próbowałam, ale starałam się robić, co tylko mogłam, żeby nie przerwał kontaktu wzrokowego. Zagwizdałam ponownie, tym razem delikatnie, uspokajająco, próbując brzmieć jak ktoś, kto się troszczy i chce załagodzić nerwy pokemona. Jak ptasia mama rozmawiająca z dzieckiem. Tak, żeby ciągle mieć uwagę tej bestii...
Powrót do góry Go down
Kitsune

Kitsune


Join date : 25/08/2020
Liczba postów : 2295
Age : 32
Region : Hoenn
Starter : Growlithe
Profesja : wolny strzelec

Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Tempus Fugit Aeternitas Manet   Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 10 Empty2021-05-17, 00:18

Było blisko, aż za blisko. Wystarczyły zaledwie ułamki sekund, byś poczuła na sobie siłę promienia, jaki posłał na ciebie Noivern. Promienia, który mógł cię nawet zabić. I zapewne tak by się właśnie stało, miałaś jednak swojego prywatnego ochroniarza, który zjawił się dosłownie w ostatniej chwili, sprowadzając cię do parteru.
Huk, eksplozja - technika nietoperza została zneutralizowana, zaś sam stwór zdawał się nieco ogłuszony. Wstałaś z pomocą blondyna, szybko orientując się w sytuacji, a ta nie była zbyt kolorowa. Streściłaś chłopakowi, co się stało, w mniej niż dziesięciu słowach, ale to wystarczyło. Skinął głową ze zrozumieniem i ustąpił ci pola, widząc, że już na coś wpadłaś. A wpadłaś i trafiłaś w punkt. Olśnienie przyszło wraz z wcześniej wypowiedzianymi przez Biosa słowami - gwizdy. To za ich pośrednictwem Sheila wydawała pokemonowi polecenia i głównie tak się z nim porozumiewała. To zrozumiałe, zważywszy jej rolę szpiega w szeregach armii Królestwa Ziemi. W ten sposób nie ryzykowała odkrycia, prawda? Teraz jednak mogło wam to pomóc w ocaleniu siebie, wioski i mieszkańców. A właściwie... mogło pomóc tobie, bo twój towarzysz sam stwierdził, że gwizdać nie potrafi.
Spojrzałaś na Senzu, jednocześnie sygnalizując, by był gotowy do działania. A potem zagwizdałaś - krótko, wysoko, głośno. Noivern skrzeknął i momentalnie jego spojrzenie padło na ciebie. Nadstawił wielkich uszu i przyglądał ci się spod przymrużonych oczu, jakby próbował rozpoznać. Wciąż skupiona na nietoperzu, wydałaś liskowi polecenie, które ten bez szemrania zaczął realizować. Ty zaś przeszłaś dalej, nucąc gwizdaniem uspokajającą melodię. O dziwo, Neo odpowiadał ci podobnymi skrzekami, choć krótszymi i nieco szybszymi, jakby na coś się skarżył. Fala psychicznej energii rozeszła się po ciele nietoperza i rozproszyła, potem jeszcze raz i jeszcze. Senzu spróbował po raz czwarty, wtedy też Noivern stanął nastroszony na tylnych łapach i rozłożył skrzydła, wypuszczając w niebo przeciągły gwizd. Gwizd, który urwał się po chwili, a sam nietoperz padł na ziemię bez przytomności.
- No nieźle... - mruknął cicho Bashura, odwołując Rapidasha, a potem spojrzał na ciebie. - To co z nim teraz zrobimy?
Nim zdążyłaś odpowiedzieć, dosłyszałaś ciche szczekanie od strony domu, a moment później na zewnątrz wybiegła Paco.
- Braciszku, siostszyczko, pomóżcie! - zawołała, zaraz zawracając. - Ta pani upadła!
I zniknęła z powrotem w domku. Bios tylko zerknął na ciebie i od razu pobiegł za małą. Noivernowi chyba nic się nie stanie przez kilka minut, prawda? W środku zastaliście Cabanę kucającą przy leżącej w progu pokoju rudej, Rockruffa szczekającego na wyraźnie rozdrażnioną staruszkę stojącą w otwartych drzwiach drugiego pokoju i podskakującą w panice małą brunetkę. Sheila wyglądała, jakby osunęła się po framudze, lądując bokiem na podłodze. Była blada, oddychała ciężko i zdawała się mamrotać coś pod nosem. Starsza z sióstr ocierała jej twarz wilgotną szmatką, młodsza wciąż panicznie dreptała w miejscu, jakby podłoga paliła jej stopy. Mogłaś zauważyć drobniutkie, bardzo delikatne iskierki niekiedy sunące po drewnie po którymś z szybkich kroków. Rufus wciąż warczał i szczekał, strosząc futro jak jeszcze nigdy, a całą swoją uwagę skupił na osobie staruszki. Staruszki, która zgrzytnęła zębami, jak tylko was zauważyła. A właściwie zauważyła ciebie.
- Zabierz to szczenię, bo nie ręczę za siebie! - warknęła rozeźlona i widziałaś te nerwowe ruchy palcami, jakby chciała coś zrobić, ale jeszcze się wstrzymywała. Rufus jednak nie wyglądał na takiego, który odpuści.
- Ona powtarza cięgle "neo" - wtrąciła trochę nieśmiało Cabana, zerkając na was. - Co znaczy "neo"?
Cóż, sytuacja była napięta. Yuan była niemal wściekła i gotowa do nie wiadomo czego, ale perspektywa tego czegoś sparaliżowała Biosa. Blondyn stał jak skamieniały z szeroko otwartymi oczami wbitymi w staruchę. Widziałaś to lekkie drżenie jego szczęki - strach. A jakby tego było mało, to zaraz pewien młodociany mag ognia wybuchnie z przejęcia, a tego lepiej uniknąć, nieprawdaż?
Oj, porobiło się...

________
Powrót do góry Go down
Vi
Admin
Vi


Join date : 28/09/2020
Liczba postów : 3094
Age : 28
Region : Kraj Ognia
Starter : Vulpix "Senzu"
Profesja : Trenerka/Mag Ognia

Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Tempus Fugit Aeternitas Manet   Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 10 Empty2021-05-17, 00:45

Wszystko wydarzyło się szybko. Za szybko. Nie byłam w stanie zająć się sama wszystkim. Zamknęłam oczy, po czym wyciągnęłam pokeball
- Rufus, wracaj! - nieznoszący sprzeciwu ton Yuan chyba mi się udzielił. Nie było czasu na uspokajanie psiaka. Ani nikogo innego - Senzu, Cabana, Paco, idźcie do pokoju, proszę - spojrzałam na Biosa. Wyglądał na przerażonego. W sekundę podjęłam decyzję - Bios, Ty też. Pilnuj, żeby nic się nie stało - dodałam stanowczo. Jeśli wiedział, to powinien zrozumieć, że ja też wiem. Nie zamierzałam z nim dyskutować. Delikatnie odebrałam Cabanie szmatkę - No, idźcie. Poradzimy tutaj sobie. Uspokójcie się - dodałam nieco łagodniejszym tonem. Nie chciałam ich przestraszyć, ani nic w tym rodzaju. Po prostu zależało mi na tym, by nieco tu ucichło i sytuacja się uspokoiła.
Gdy już zostałyśmy z kobietą same spojrzałam na Sheilę
- Próbowała wyjść do swojego pokemona. Podejrzewam, że też jest zatruty, cały czas pocierał pysk. Vulpix go uśpił, bo atakował co popadnie, jest teraz na zewnątrz - powiedziałam do kobiety, próbując usadzić Sheilę, a przynajmniej ustawić w pozycji półsiedzącej, żeby było mi potem łatwiej ją podnieść. Bios się bał magii krwi... Ale dlaczego? Była straszna, obezwładniająca, owszem, a jemu, jako magowi powietrza, zapewne zależało na wolności ciała i ducha, ale nie był to powód, żeby aż tak panikować... Sprawdziłam, czy Sheila nie zrobiła sobie krzywdy upadając i przeniosłam spojrzenie na staruszkę. Ja nie miałam pojęcia ani o leczeniu, ani o magii wody
- Jak mogę pomóc? - proste pytanie. Zależało mi na tym, by sytuacja się uspokoiła i byłam jedyną osobą, na którą chwilowo mogła kobieta liczyć. Dziewczynki były zbyt małe, dodatkowo Paco mogła spalić pół wioski gdyby za bardzo się przejęła. Cabana musiała więc zająć się nią. Bashura nie nadawał się w tym momencie chyba do niczego, Rufus wyjątkowo nerwowo reagował na starszą kobietę, a Senzu był mi potrzebny w pokoju, żeby zajmował myśli małej. Plus jako pokemon typu ognistego mógłby uratować sytuację, gdyby ta wymknęła się spod kontroli. Co mam zrobić, żeby wszystko dobrze się skończyło...? Jedyne, co potrafię, to walczyć i uciekać. Potrzebuję wskazówek, nawet od wściekłej staruszki zdolnej kontrolować moje ciało bez pełni księżyca.
Byle szybko, zanim Noivern się obudzi.
Powrót do góry Go down
Kitsune

Kitsune


Join date : 25/08/2020
Liczba postów : 2295
Age : 32
Region : Hoenn
Starter : Growlithe
Profesja : wolny strzelec

Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Tempus Fugit Aeternitas Manet   Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 10 Empty2021-05-18, 23:08

Sytuacja była napięta i to bardzo. A wszystko to zostawione głównie na twojej głowie. Nie było czasu na rozmyślania, musiałaś działać. Właśnie dlatego sięgnęłaś po zieloną kulkę, zawracając Rockruffa. Zauważyłaś jeszcze, jak szczeniak odwraca się w twoją stronę i patrzy pełnymi wyrzutu oczami, sekundę później zniknął wraz z karmazynową energią w ballu. Jedno z głowy, teraz reszta...
Senzu zareagował od razu, podchodząc do Paco, jakby wyczuł, że jej stan wróży kłopoty. Cabana przez chwilę się wahała, ale po jej jednym spojrzeniu w stronę Yuan wiedziałaś, że wolałaby być teraz jak najdalej od niej. Za to Bios... Cóż, blondyn stał jakby odcięty od rzeczywistości i właściwie nic do niego nie docierało. Obudziłoby go chyba tylko bombardowanie... albo dłoń starszej z sióstr, która wsunęła się w jego własną po tym, jak zostawiła na wpół przytomną rudą pod twoją opieką. Bashura drgnął lekko i przeniósł spojrzenie na dziewczynkę.
- Chodź z nami, braciszku - poprosiła cicho i pociągnęła go za sobą w stronę pokoju, w którym jeszcze kilka minut temu leżała Sheila. Chłopak ruszył powoli, ostatecznie zaś drzwi pomieszczenia zamknęły się za całą trójką i liskiem im towarzyszącym.
- Swojego pokemona, też mi coś - prychnęła staruszka na twoje słowa. - Ona nie ma swoich pokemonów. To wszystko dzikusy, które miała szkolić, ale oczywiście musiała się z nimi spoufalać, głupia dziewczyna.
Kobiecie wyraźnie nie podobało się nastawienie względem pokemonów, jakie miała jej uczennica. Ogólnie sprawiała wrażenie, jakby wcale nie przepadała za tymi stworzeniami, a tylko tolerowała je w swoim otoczeniu. Jaka była tego przyczyna - nie wiedziałaś. Chwilowo nawet nie było sensu się nad tym zastanawiać. Usadziłaś więc Sheilę względnie prosto, zauważając, jak wiele trudu kosztuje ją otwarcie oczu, czego wciąż próbowała dokonać. Poza już zagojonymi ranami i zadrapaniami nie zauważyłaś żadnych większych uszczerbków, mogłaś więc wywnioskować z tego, a także wcześniejszego ułożenia ciała, że po prostu wsparła się na framudze, a potem z braku sił osunęła po niej ku podłodze.
To, dlaczego Bios tak panicznie reagował w obliczu magów krwi, pozostawało zagadką. To jednak nie była reakcja pierwszego lepszego człowieka, który po raz pierwszy zetknął się z tym typem magii. Strach chłopaka miał wyraźne źródło gdzieś głębiej, jakby z samym tkaniem krwi wiązała się jakaś tragedia z przeszłości. To, jak bardzo ten strach jest zakorzeniony w psychice blondyna, miałaś wyłożone na tacy. Był to strach tak dojmujący, że aż go paraliżował, czego świadkiem byłaś.
Yuan podeszła bliżej i przykucnęła przy Nanie. Na twoje pytanie nie raczyła odpowiedzieć, albo po prostu uznała, że nie wymaga ono odpowiedzi. Chwyciła rudą za podbródek, zwracając w swoją stronę, i przyglądała się jej pobladłej twarzy dłuższą chwilę. A potem się skrzywiła i wstała, obrzucając cię lodowatym spojrzeniem.
- Jeśli chcesz pomóc, to pozbądź się tego czegoś na zewnątrz, zanim się obudzi - rzuciła sucho i bardziej brzmiało to na polecenie niż sugestię.
I tyle. Odwróciła się na pięcie i po prostu sobie poszła, jakby w ogóle nie przejmowała się stanem Sheili. Mogłaś jeszcze dosłyszeć, jak mruczy pod nosem coś o zmarnowanym czasie i potencjale, nie wiedziałaś jednak, do czego się odnosiła. Czy to aż takie ważne? W tej chwili niekoniecznie. Pytanie brzmi - co teraz zrobisz?

________
Powrót do góry Go down
Vi
Admin
Vi


Join date : 28/09/2020
Liczba postów : 3094
Age : 28
Region : Kraj Ognia
Starter : Vulpix "Senzu"
Profesja : Trenerka/Mag Ognia

Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Tempus Fugit Aeternitas Manet   Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 10 Empty2021-05-19, 18:22

Dzięki Duchom, że Cabana i Senzu mieli głowę na karku. Udało się choć trochę uspokoić sytuację, bo Bios kompletnie nie słyszał, co do niego mówię. Westchnęłam, zajmując się Sheilą. Słowa starszej kobiety sprawiły, że poczułam irracjonalną złość. Choć dla mnie pokemony były przyjaciółmi, rodziną, wiedziałam, że niektórzy ludzie nie patrzyli na nie w ten sposób. Oni widzieli pokemony jako narzędzia, jako coś, co pomagało dojść do upragnionego celu. Wiedziałam o tym. Więc czemu poczułam się po jej słowach, jakby ktoś napluł mi w twarz? Zacisnęłam dłonie w pięści.
Bios jej nie ufał. Rufus jej nie ufał. Nawet ja jej nie ufałam. Dlaczego więc pozwoliłam swojemu umysłowi oszukać się aż tak bardzo? Czemu stwierdziłam podświadomie, że będzie ona w stanie pomóc Noivernowi? Skąd przyszedł mi do głowy tak irracjonalny pomysł? Czy ja naprawdę jestem aż tak naiwna? Zmrużyłam oczy. Moje podejście znów radykalnie się zmieniło. Bios i jego lęki zeszły na nieco dalszy plan. Chwilowo jest bezpieczny, więc nie zamierzałam zajmować się jego fobią, przynajmniej na razie. Mój wzrok przeniósł się na Sheilę. Nie wyglądało na to, że coś jej się stało przy "upadku". Była osłabiona, ale wyglądało na to, że poza tym już nie ma się czym przejmować. Potrzebowała jedynie odpoczynku. Zdjęłam z ramienia Zari i położyłam ją przy Sheili. Czy ona naprawdę nie miała swoich pokemonów? Czy i ona, i Neo byli dzikimi pokemonami, które słuchały jej poleceń mimo to? Jeśli tak, to mogłam jedynie być pod wrażeniem. Wyszkolić tak ogromnego potwora, by słuchał Twoich słów bez marudzenia bez uzależniania go od Ciebie... Musiała być bardzo przekonującą trenerką. Albo...
Albo używała do tego magii. Wszystko zależy od tego, czy poznała Noiverna przed rozdzieleniem się z Bashurą, czy po. Chyba, że nauczyła się magii krwi jeszcze przed ich rozdzieleniem, ale utrzymywała to w sekrecie... Okazuje się, że zamiast wiedzieć o moich towarzyszach coraz więcej, ja mam coraz więcej pytań. Westchnęłam cichutko
-Sheila... To ja, Vi. Nie podnoś się. Wszystko jest w porządku. Zajmę się Neo. Masz jego pokeball? - zapytałam cicho, melodyjnie, bezwiednie nadając słowom świszczącego brzmienia. Dlaczego? Tego nie wiedziałam nawet ja. Mimo, że Yuan powiedziała, że Neo to "dzikus", to wolałam zapytać. Ot, na wszelki wypadek. W przypadku braku odpowiedzi zamierzałam sprawdzić kieszenie dziewczyny i plecak, ot, tak na szybko. Przeproszę ją za to później, ale chwilowo mieliśmy mały kryzys. Niezależnie od wyników poszukiwań udałam się do mojego plecaka.
Noivern był zatruty, a tak przynajmniej mi się wydawało. Jeśli mu nie pomogę, to zapewne umrze. Nie miałam zamiaru "pozbywać się tego czegoś". Zamierzałam wyleczyć pokemona. Z tego, co pamiętałam, te stworzenia miały inną budowę wewnętrzną niż ludzie. Być może uda mi się pomóc mu za pomocą Pecha Berry. Pokemony w końcu leczyły się po zjedzeniu leczyły się w błyskawicznym tempie, nawet podczas walki, z zatrucia, poparzenia, paraliżu i różnych innych przypadłości. Wyciągnęłam z plecaka dwie takie jagody i nóż. Miałam plan...
Wyszłam na zewnątrz, do pokemona. Powinien jeszcze być uśpiony, czułam się więc odrobinkę pewniej. Neo pocierał skrzydłami pysk, więc postanowiłam podejść pokemona od tej strony. Gdy Yuan sprawdzała stan Sheili, powiedziała, że dziewczyna ma małe, precyzyjne nacięcia na ciele. Zamierzałam więc poszukać czegoś w tym rodzaju na pysku pokemona, a potem natrzeć je rozciętą jagodą, tak, by do ranek dostał się jej sok. Drugą pocięłam na małe kawałki i zamierzałam wcisnąć do pyska pokemona, tak, by sok ściekał do jego gardła. Nawet uśpiony musi przełykać, chociażby ślinę, więc i z sokiem sobie poradzi.
Prawdę mówiąc, nie miałam bladego pojęcia, co robię. Ale warto spróbować, póki stworzenie jeszcze śpi. Gdy tylko skończyłam, odsunęłam się od stworzenia, obserwując je z niepokojem.
Tak czy inaczej nie jestem chyba w stanie zrobić nic więcej...
Powrót do góry Go down
Kitsune

Kitsune


Join date : 25/08/2020
Liczba postów : 2295
Age : 32
Region : Hoenn
Starter : Growlithe
Profesja : wolny strzelec

Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Tempus Fugit Aeternitas Manet   Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 10 Empty2021-05-21, 23:07

Zostałaś sam na sam z Yuan i na wpół przytomną rudą. Dlaczego słowa staruszki tak cię rozzłościły? Może chodziło tu o dobór słów, które mogłaś odebrać personalnie? W końcu ty także "spoufalałaś się" z pokemonami, prawda? Niezależnie od przyczyny fakt był jeden - ta kobieta nawet nie starała się zyskać twojego zaufania, a jej stosunek do pokemonów w twoich oczach pozostawiał wiele do życzenia. Mogłaś się zastanawiać, jakim cudem przyszło ci do głowy, że Yuan pomoże Neo z zatruciem. Mogłaś się głowić nad bezmyślnością chociażby możliwości tejże pomocy. Tak czy inaczej wiedziałaś już z całą zgromadzoną w sobie pewnością świata, że od staruszki wsparcia w tej kwestii nie dostaniesz. Dla niej Noivern był "tym czymś", którego najchętniej po prostu by się pozbyła.
Sheila miała się całkiem dobrze i poza wyraźnym osłabieniem nie zauważyłaś żadnych innych odchyłów od normy. Rany i zadrapania miała zagojone, na skórze zaś pozostały po nich ledwo widoczne ślady, mogłaś więc się zorientować, jak dobrym uzdrowicielem jest Yuan. Mimo wszystko ta kobieta była także niebezpieczna. Ułożyłaś małego Zubata tuż przy rudej, a ten od razu wdrapał się na jej brzuch i zwinął w kłębuszek. Kobieta otoczyła stworka dłońmi, a ty zauważyłaś na jej ustach delikatny uśmiech. Już nie próbowała otwierać oczu, zaakceptowała, że nie ma na to siły. Twoje słowa też ją trochę uspokoiły, mimo to na zadane pytanie odpowiedziała ledwo słyszalnym "nie", do którego chciała chyba coś dodać, ostatecznie jednak nie dosłyszałaś. Wzięłaś się zatem do roboty.
Nie zamierzałaś pozbywać się Noiverna tylko dlatego, że tak chciała jakaś starucha. Zamierzałaś wyleczyć go z tego zatrucia, jakiekolwiek by ono nie było, a pomóc ci w tym miały Pecha Berry. Nie od dziś wiedziałaś, że różnego rodzaju jagody będące pożywieniem pokemonów pomagały im w zwalczaniu różnych dolegliwości, których mogły dorobić się w walce. Może więc i teraz jedna z nich czy dwie - pomogą? Udałaś się na zewnątrz, podchodząc do wciąż śpiącego Neo i sprawdzając stan jego pyska. Tak jak się spodziewałaś - widoczne na nim były cienkie kreseczki nacięć, które zapewne były źródłem zakażenia. Natarłaś więc pysk stwora jednym z owoców, drugi zaś w małych kawałkach wsunęłaś w upstrzoną ostrymi zębiskami paszczę. Gdy tylko ta się zamknęła, nietoperz drgnął niespokojnie, zaraz jednak znów zastygł w bezruchu. Przysiadłaś zatem w pewnej odległości i obserwowałaś efekty. Tych przez dłuższą chwilę nie było widać, potem zaś Noivern skulił się, chowając łeb w skrzydłach, i został tak na moment. Dopiero po kilku kolejnych sekundach wstał trochę chwiejnie i spojrzał na ciebie badawczo, przekrzywiając łeb. Skrzekną raz, lekko, cicho, jakby pytająco, a potem jeszcze raz ciut głośniej. Przysiadł w stosunkowo niewielkiej odległości od ciebie i dalej ci się przyglądał, mlaskając od czasu do czasu, jakby posmak jagody wciąż był wyczuwalny na jego języku.
Gdzieś w dali między skałami usłyszałaś wycie. Ostre, obce, niebezpieczne. Neo nastroszył się i syknął, obrzucając złowrogim spojrzeniem tamte tereny. Coś się do was zbliżało. Zbliżało do wioski. Co takiego - jeszcze nie wiedziałaś. To się jednak miało wkrótce zmienić...

________
Powrót do góry Go down
Vi
Admin
Vi


Join date : 28/09/2020
Liczba postów : 3094
Age : 28
Region : Kraj Ognia
Starter : Vulpix "Senzu"
Profesja : Trenerka/Mag Ognia

Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Tempus Fugit Aeternitas Manet   Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 10 Empty2021-05-22, 23:00

Dziewczyna była przytomna i odpowiedziała, niestety przecząco. Nie zamierzałam jej męczyć więcej, wierząc, że obecność Zari pomoże jej przynajmniej mentalnie. Postanowiłam nie zaprzątać sobie głowy staruszką i jej niezbyt przyjemnym trybem bycia. Niedługo i tak się stąd wynosimy...
Paszcza Noiverna nadal była przerażająca, jednak nie zamierzałam poddać się strachowi. Postanowiłam sobie, że go wyleczę, więc go, kurna, wyleczę! Usiadłam pod drzewem. Gdy tylko pokemon podniósł się na mojej twarzy wykwitnął uśmiech - coś jednak mi się w życiu udało! Pokemon wyglądał na mocno zaskoczonego. Czemu? Czyżby naprawdę myślał, że nikt mu nie pomoże? Gdy skrzeknął, pokręciłam głową
-Nie rozumiem Cię, Neo. Na pewno nie tak, jak Twoja trenerka. Ale jeśli jesteś głodny, to jasne, mogę się podzielić - powiedziałam. Wydawało mi się, że stworzenie ma ochotę na parę jagód, postanowiłam więc podnieść zadek i udać się ponownie po mój plecak, z którego wyciągnęłam po dwie jagody z każdego typu. Podeszłam na bezpieczną odległość i położyłam je na ziemi, po czym wycofałam się. Mimo wszystko zamierzałam stosować zasadę ograniczonego zaufania. To nadal był potężny nietoperz z pyskiem pełnym ostrych zębów, które mogą potencjalnie rozrywać mięso jak maszynka do mielenia. Wolę tego nie sprawdzać na własnej skórze
- Częstuj się. Do wybory, do koloru - powiedziałam do stworzenia. Ciekawe, czy skojarzył posmak w pysku z moją obecnością. Być może o to mu właśnie chodziło... Ale nie miałam na to czasu. Na myślenie o tym, w sensie. Musiałam zrobić coś jeszcze. Wypuściłam z pokeballa Rockruffa
- Zanim zaczniesz - Wiem, że powinnam Ci pozwolić szczekać na nią dalej i wiem, że jej nie ufasz. Ale ta kobieta jest niebezpieczna i mogła Ci zrobić krzywdę. Nam wszystkim. Przepraszam, że musiałam Cię schować, nie zamierzam jednak ryzykować. Nie, kiedy połowa naszej drużyny nie jest w stanie się stąd wynosić, a druga kamienieje ze strachu gdy tylko widzi jakąkolwiek wzmiankę o tej magii - zaczęłam, po czym pogłaskałam wilka po łebku - Zdaję sobie sprawę z Twoich odczuć i moje są podobne. Ale musisz zrozumieć, że czasami nie można wszystkiego załatwić tak, jakby się chciało. Uwierz mi, gdyby to zależało ode mnie, to już w tym momencie byłabym daleko stąd. Ale moje stado mnie potrzebuje - dodałam cicho, czując delikatne kłucie w piersi. Znów usiadłam pod drzewem, ukrywając twarz w dłoniach. Co się ze mną działo?
Rozmyślania, a właściwie chęć ich zaczęcia, przerwało mi wycie. Nie podobało mi się. Nie miałam pojęcia co to jest i jakie niebezpieczeństwa za sobą niesie, ale jedno było pewne - to coś idzie po nas. No bo przecież w ostatnim czasie niemal wszystko idzie po nas i chce się nami albo pożywić, albo zrobić nam krzywdę tak po prostu. Znów nadszedł czas działania. Pewna, że Bios również usłyszał to wycie w pokoju nie zamierzałam iść go o tym informować.
Zamiast tego wyszłam na skraj wioski i rozejrzałam się. Nie wiedziałam jak wiele czasu mi pozostało do przybycia niechcianych gości i jak się tutaj zabiorą, ale nie przeszkadzało mi to w kombinowaniu. A gdyby tak... Wypuściłam z pokeballa Gaoshina
- Potrzebuję Twojej siły. Chcę, żebyś jak najszybciej przekopał jak największy kawałek terenu, tworząc z niego pułapkę. Chcę, żeby ziemia tuż pod powierzchnią była zruszona i zapadała się pod każdym krokiem. Jesteś w stanie to dla mnie zrobić? - zapytałam, a potem spojrzałam na Rufusa - Mógłbyś mu pomóc. Wiem, że nie znasz Dig, ale możesz używać swoich kamiennych mocy, by usuwać większe skupiska kamieni i ziemi z jego drogi. Tym razem nas nie zaskoczą - ostatnie zdanie było jakby do samej siebie, nie do pokemonów.
Niemal zapomniałam o Neo, jednak wróciłam do niego i zaświstałam uspokajająco
- Ty na razie odpoczywaj. Wiem, że jesteś silny, ale jeśli chcesz walczyć, to musisz być w jak najlepszej formie, a dopiero co byłeś ostro zatruty. Zajmę się tym, tak? - rzuciłam do niego. Rozumiał, co do niego mówi Sheila, więc czemu miałby nie rozumieć, co mówię ja? Warto spróbować...
Powrót do góry Go down
Kitsune

Kitsune


Join date : 25/08/2020
Liczba postów : 2295
Age : 32
Region : Hoenn
Starter : Growlithe
Profesja : wolny strzelec

Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Tempus Fugit Aeternitas Manet   Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 10 Empty2021-05-27, 22:44

Zostawiłaś Sheilę pod opieką małego Zubata, sama zaś postanowiłaś zająć się Noivernem. Zwalczyłaś strach przed ostrymi zębiskami stwora, a gdy wreszcie skończyłaś, rozsiadłaś się pod pobliskim drzewem. Chwilę to trwało, ale wreszcie Neo się wybudził, podniósł i spojrzał na ciebie. Nie potrafiłaś zrozumieć jego skrzeków, mimo wszystko nie zamierzałaś pozostawiać ich bez odpowiedzi. Mlaskanie podsunęło ci, że może pokemon jest głodny, więc zaproponowałaś podzielenie się swoimi zapasami jagód. Nietoperz patrzył ze tobą trochę niepewnie, gdy poszłaś po plecak, wyjmując z niego owoce i wykładając je przed stworzeniem. Mogłaś zauważyć, jak mruży groźnie oczy, podchodząc bliżej, i obwąchuje podarek z wielką uwagą. Nabił na pazur jedną z kwaśnych Berry i liznął tylko po to, by zaraz się wzdrygnąć i odskoczyć lekko, jednocześnie strzepując to okropieństwo. Kwaśne zdecydowanie mu nie smakowało. Mimo wszystko podszedł raz jeszcze i obwąchał pozostałe jagody. Zjadł wszystkie poza kwaśnymi.
W tym czasie postanowiłaś wypuścić Rockruffa i wyjaśnić powody swojego wcześniejszego działania. Wilczek zaraz po opuszczeniu pokeballa warknął na ciebie z wyraźną złością, bo przecież jak mogłaś zignorować jego ostrzeżenie i ot tak zawrócić go do tej durnej kulki?! Oburzające! Mimo wszystko słuchał tego, co masz do powiedzenia i tylko łypał kątem oka na zajadającego się Noiverna. Ten też mu się nie podobał, wcale a wcale. Ale rozumiał cię, był w końcu mądrym psiakiem, prawda? No i... on też należał do tego stada. Liznął cię delikatnie, gdy twoja dłoń wylądowała na jego łebku, jakby chciał cię zapewnić, że mimo wszystko wspiera cię w każdej sprawie. Zwłaszcza, gdy robiłaś się taka smutna jak teraz.
I mogłabyś tak siedzieć pod tym drzewem i dumać, gdyby nie wycie z daleka. Wiedziałaś, że cokolwiek wydało ten dźwięk - zbliża się do wioski, do was. Neo zasyczał ostrzegawczo, cały się strosząc, ale nie ruszył się z miejsca. Ty także, wiedziałaś bowiem, że to wycie słychać było także w chacie. Postanowiłaś za to przygotować się na przybycie niewiadomego zagrożenia. Wyszłaś na skraj wioski, a Rufus tuż za tobą. Gdy wypuściłaś z balla Sandile'a, lekko się nastroszył, wszak z tym zwierzem miał styczność dopiero pierwszy raz, Gaoshin za to obrzucił wilczka wyniosłym spojrzeniem i... zaczął go ignorować. Na twoje słowa tylko ziewnął i rozejrzał się dookoła. Widząc w tyle wielkiego nietoperza - nastroszył się (o ile można tak powiedzieć o pokrytym łuskami gadzie), kłapnął paszczą i zabrał się za kopanie. Rockruff za to lekko szczeknął i wziął się do pracy. W prawdzie nie wiedział do końca, jak ma pomóc z podkopem, ale zawsze mógł porozrzucać w okolicy drobne kamyczki dla niepoznaki, prawda? Taki dodatkowy kamuflaż dla pułapki, w jaką miał wpaść wróg. Jak wpadnie na coś, co się przyda - z pewnością to wykorzysta.
Neo na twoje słowa skrzeknął głośno, a potem wzleciał w niebo i wylądował na dachu chatki, by zaraz znów skrzeknąć. Zauważyłaś, jak dwie elektryczne myszy o różnobarwnych uszach czmychają na sąsiednie dachy, byleby nie być w pobliżu wielkiego nietoperza. Nawet gdyby nie był taki groźny - rozmiar miał tu też znaczenie. A sam stwór postanowił chyba pilnować miejsca, w którym przebywała jego trenerka. Mimo wszystko pozostawał czujny, jakby wyczuwał w środku też kogoś wrogiego. Zastanawiające, prawda?
Nagle na środku ścieżki pomiędzy domami pojawił się sporych rozmiarów pokemon przypominający na wpół węża morskiego, choć był o wiele piękniejszy, niż można było przypuszczać. U jego boku stanął Rapidash, ryjąc kopytem w ziemi i parskając, jakby szykował się do starcia. Oba stworzenia należały do Biosa, choć to pierwsze miałaś przyjemność widzieć po raz pierwszy.
- Senzu pilnuje dziewczynek, Sheila jeszcze odpoczywa - poinformował blondyn, pojawiając się koło ciebie. Chyba specjalnie pominął wzmiankę o staruszce. Wyglądał na trochę spiętego, ale kto by nie był w takiej sytuacji. - Co z Neo? Sheila o niego pytała. Wspominała, że poszłaś mu pomóc.
Rozejrzał się dookoła, jakby szukając nietoperza wzrokiem, zauważył jednak tylko rozwalającego pobliskie skałki Rockruffa. Tak czy inaczej - on i jego pokemony byli gotowi do starcia. A ty?
A na horyzoncie wciąż pusto~~

________
Powrót do góry Go down
Vi
Admin
Vi


Join date : 28/09/2020
Liczba postów : 3094
Age : 28
Region : Kraj Ognia
Starter : Vulpix "Senzu"
Profesja : Trenerka/Mag Ognia

Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Tempus Fugit Aeternitas Manet   Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 10 Empty2021-05-30, 06:04

Widać kwaśne wyjątkowo mu nie zasmakowały. No Trudno, nie każdy musi lubić wszystko. Schowałam je więc do torby. Na pewno był głodny. Oranki pomogły mu odzyskać energię, a dodatkowe Pecha chyba wyciągnęły truciznę do zera... A przynajmniej taką miałam nadzieję.
Uśmiechnęłam się na reakcję Rockruffa. Pogładziłam psiaka po łebku, a potem podrapałam tuż pod pyszczkiem
- Jesteś bardzo mądrym wilkiem. Wiem, że mogę na Ciebie liczyć - powiedziałam cicho, przytulając go do siebie delikatnie. Ot, dwie sieroty na zapomnianym przez Arceusa zadupiu próbujące przetrwać.
Zachowanie Noiverna nie było ani trochę zastanawiające. Chciał bronić trenerki, a zapewne wyczuwał maga krwi. kto wie, jaka przeszłość kryła się za tymi wielkimi zębiskami lojalnego potwora? I za obiema kobietami... Westchnęłam ciężko. Jak zwykle nic nie wiedziałam i jak zwykle nie potrafiłam pozostać neutralna wobec tego wszystkiego.
Widząc wielkiego węża spięłam się, ale zaraz potem mój wzrok padł na Rapidasha. Bios! nareszcie w formie. Nie zamierzałam specjalnie dopytywać o jego bojaźliwość, ba! przerażenie na magię krwi. Nie było to w tej chwili najważniejsze. Skinęłam zaś głową na informacje o reszcie i spojrzałam na horyzont. Moment... Cholera, Rapidash!
- Gao, dobra robota. Wezwę Cię na walkę - obiecałam krokodylkowi, czym prędzej chowając go do pokeballa, póki Rai go nie zauważył. Dopiero potem odpowiedziałam Biosowi
- A siedzi na dachu. Chyba całkiem nieźle się trzyma, nawet nie próbował mnie zjeść na przystawkę - powiedziałam, kiwając głową w stronę chatki. - Też słyszałeś wycie, co? Jak myślisz, co to może być? Ziemiści? - teraz to ja zadałam pytanie
- Rufus, wracaj, wystarczy! - rzuciłam do psiaka, klepiąc się w udo. Całkiem ładnie nam to wyszło, prawie tego nie widać...
- Nie zapuszczaj się za bardzo do przodu, chyba, że uda wam się przeskoczyć pułapkę - dodałam, pokazując mu, gdzie Gao i Rufus kopali i niszczyli w najlepsze. Lepiej, żeby wiedział, zanim walka się zacznie
- No dobrze... Co zamierzamy zrobić? Jeśli to faktycznie ziemiści, to są a swoim terenie, a ja mam związane ręce. I to niemal dosłownie. Jaki mamy plan? - spytałam konkretnie. To on był poza miastem, nie ja. Powinien wiedzieć, jak wygląda prawdziwa walka. Ja nie miałam bladego pojęcia...
Powrót do góry Go down
Kitsune

Kitsune


Join date : 25/08/2020
Liczba postów : 2295
Age : 32
Region : Hoenn
Starter : Growlithe
Profesja : wolny strzelec

Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Tempus Fugit Aeternitas Manet   Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 10 Empty2021-06-04, 23:12

Inteligencja młodego wilczka była widoczna już przy pierwszym spotkaniu. Wiedziałaś, że rozumie i będzie cię wspierał, w końcu byłaś teraz jego rodziną, jedyną jaką miał. Wtulił się zatem w ciebie, a gdy przyszła pora szykować się na nadchodzące starcie - robił wszystko, co w jego mocy, by jakoś pomóc.
Neo wylądował na dachu, chcąc bronić swojej trenerki, co dla ciebie było rzeczą oczywistą. Nie wiedziałaś, jak to się stało, że jest Nanie tak wierny, ani co łaczy go ewentualnie z Yuan, po jego postawie wywnioskować mogłaś jednak, że odwzajemnia jej odczucia. Ona za nim nie przepadała (oględnie mówiąc), on również nie uważał jej za sprzymierzeńca. I podobnie jak cała wasza paczka - nie ufał jej za grosz. Może kiedyś Sheila opowie wam, jak to z nimi było? Czas pokaże.
Wielki wąż morski mógł zaskoczyć, na szczęście towarzyszył mu znajomy koń z ognistą grzywą, więc wszystko się wyjaśniło. Swoją drogą ciekawe zestawienie, nie? Wodny wąż i ognisty wierzchowiec, ramię w ramię (tak, wiemy, że węże nie mają ramion, prawda?) stają na placu boju. Odłożyłaś na bok kwestię lęków Biosa, nie były w końcu priorytetem. Ważniejsze, że był zwarty i gotowy do walki. Zdał ci krótki raport z sytuacji pozostałych członków drużyny, zaś Milotic wysunęła się nieco do przodu, poniekąd zakrywając swojego pokemonowego partnera. Ty zaś przypomniałaś sobie o krokodylku, czym prędzej zawracając go do pokeballa. Rai nawet nie zdążył go zauważyć tym bardziej, że część widoku miał przesłoniętą wodną koleżanką. Czyżby specjalnie ograniczyła mu pole widzenia, by nie dostrzegł Sandile'a? Być może.
Wskazałaś blondynowi Noiverna siedzącego na dachu. Chłopak przyjrzał mu się uważnie, a potem uśmiechnął się lekko. Nietoperz wyglądał, jakby nic mu nie dolegało, a nawet jakby nigdy nic mu nie dolegało. Zdrów jak ryba i pełen energii.
- Tak, słyszałem. Brzmiało trochę jak wilki albo psy gończe. Możliwe, że puścili za nami tropicieli - stwierdził, gdy Rufus posłusznie do ciebie przybiegł i przysiadł nieopodal, merdając z zadowoleniem ogonem. Psiak zdawał się nie przejmować obecnością wielkiego węża w pobliżu. - Wiesz, że Rai umie daleko skakać. Mille też jest w tym całkiem niezła, choć lepiej jej to wychodzi w wodzie. Ale będziemy uważać w razie potrzeby.
Tak, ostrożności nigdy za wiele. Teraz jednak należało się zastanowić nad planem działania, a bez znajomości faktycznego przeciwnika nie było to takie proste. A nawet wtedy nie mieliście zbyt dużego pola do manewru.
- Nie wiemy co lub kto tu zmierza, musimy się jednak przygotować na niewiadomą - stwierdził po chwili zastanowienia Bashura. - Musimy obronić wioskę, więc to będzie nasza forteca. Wioskę przecina jedna ścieżka i jest ona jedyną dogodną drogą dostępu do tego miejsca, wszędzie dookoła są dość strome, kamieniste wzniesienia, więc możemy się spodziewać, że przyjdą właśnie tędy.
Wskazał szlak, którym wjechaliście tu kilka godzin wcześniej. Słońce było wysoko na niebie, powoli jednak schodziło w stronę zachodu, co mogło nieco utrudnić wam zadanie (w końcu wróg będzie miał ognistą kulę niejako za plecami, w przeciwieństwie do was), wy jednak mieliście przewagę w postaci terenu. Co z tego, że w całości składał się z ziemi, którą mogli kontrolować magowie - zdążyłaś już przygotować pułapkę, prawda?
- Najlepiej będzie ukryć się wśród domów, albo nawet w jednym czy dwóch z nich i stamtąd obserwować sytuację. Neo raczej nie ruszy się z tego dachu bez powodu, ale na pewno będzie walczył. Nasze pokemony też muszą. Oboje nie możemy się za bardzo zdradzić z własnymi umiejętnościami, ale jeśli będziesz w sytuacji bez wyjścia - nie wahaj się. Czasem liczy się przetrwanie, za wszelką cenę, choćby i czyjegoś życia.
Ostatnią kwestię powiedział już nieco ciszej, ale doskonale rozumiałaś przesłanie. Nomadowie Powietrza byli raczej zwolennikami życia, nie zabijali. Może właśnie dlatego zostali wytępieni? Odradzający się w dobie wojny magowie powietrza starali się przede wszystkim przetrwać, nieprawdaż? W tym celu naginało się granice tego, co moralne. Ale taki był świat, w którym żyjecie, prawda?

________
Powrót do góry Go down
Vi
Admin
Vi


Join date : 28/09/2020
Liczba postów : 3094
Age : 28
Region : Kraj Ognia
Starter : Vulpix "Senzu"
Profesja : Trenerka/Mag Ognia

Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Tempus Fugit Aeternitas Manet   Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 10 Empty2021-06-06, 00:17

Milotic wyglądała na niezwykle inteligentnego pokemona. Wyglądało na to, że specjalnie zasłoniła Raiowi widok, by dać mi czas na zorientowanie się w sytuacji. A przynajmniej takie miałam wrażenie.
- Być może. Zapewne wyjątkowo zależy im na przesłuchaniu - westchnęłam na słowa Biosa, drapiąc Rufusa za uszami. Choć z drugiej strony byłoby użycie całkiem sporego nakładu energii na jednego uciekiniera... Przymknęłam oczy, wpatrując się w dal - A jeśli tak jest, to nie będziemy mieli spokoju, póki nie wyniesiemy się z tej wyspy - dodałam ciszej. I tak miałam taki plan, ale... Wyraźnie został on przyspieszony. Myślałam, że mam więcej czasu na przygotowania. Tymczasem los rzucał mi coraz cięższe kłody pod nogi, nie dając czasu na przygotowania.
Nie miałam cienia wątpliwości, że pułapka nie wystarczy, by zatrzymać kogokolwiek z mocami ziemi. Zwłaszcza, że na pewno będą się spodziewać, że ich słyszeliśmy. Zaraz... Zamyśliłam się
- Dlaczego pozwolili zwierzętom na tak głośne zachowanie? Musieli wiedzieć, że jeśli jesteśmy w pobliżu, to ich usłyszymy. Będą przygotowani na wszelakie niespodzianki... Albo sami jakąś planują. - rzuciłam cicho, nagle zaniepokojona. Co, jeśli Bios nie ma racji i nie przyjdą tędy? -Magowie ziemi mogą przecież dowolnie kształtować teren wokół siebie... - wyrwało mi się po chwili i zmrużyłam oczy.
- Rozdzielmy się. W ten sposób będziemy mogli obserwować większą część terenu. Senzu i Rufus będą walczyć, ale Gao... Może wywołać mały chaos, jeśli zostaniemy razem - dodałam jako argument "za", a potem potrząsnęłam głową - Rozumiem Twój punkt widzenia... Ale nie wiem, czy będę w stanie - dorzuciłam szeptem na jego ostatnie zdanie. Nigdy w życiu nikogo nie zabiłam. Jakby się zastanowić, nigdy nie musiałam też bronić swojego życia przed tak bezpośrednim zagrożeniem. No, nie w taki sposób, jak teraz. Żaden trening nie jest w stanie przygotować człowieka na coś takiego. Moje dłonie zaczęły się trząść, ścisnęłam je więc w pięści i spojrzałam na Biosa - Niemniej nie pozwolę się zabić. Idę po Vulpixa, a potem ukryję się w domku, z którego będę widzieć zachód i południe. Tak na wszelki wypadek. Ok? - zapytałam, bo być może Bashura ma lepszy pomysł.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Tempus Fugit Aeternitas Manet   Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 10 Empty

Powrót do góry Go down
 
Tempus Fugit Aeternitas Manet
Powrót do góry 
Strona 10 z 16Idź do strony : Previous  1 ... 6 ... 9, 10, 11 ... 16  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Pokemon Lagoon :: Strefa Gry :: Przygody :: ☀ MG Kitsune (2/3)-
Skocz do: