IndeksIndeks  PortalPortal  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Tempus Fugit Aeternitas Manet

Go down 
2 posters
Idź do strony : Previous  1 ... 5, 6, 7 ... 11 ... 16  Next
AutorWiadomość
Vi
Admin
Vi


Join date : 28/09/2020
Liczba postów : 3094
Age : 28
Region : Kraj Ognia
Starter : Vulpix "Senzu"
Profesja : Trenerka/Mag Ognia

Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Tempus Fugit Aeternitas Manet   Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 6 Empty2021-02-04, 22:47

Spojrzałam na Biosa. Wyraźnie coś znalazł, a po chwili wyciągnął spod materaca kartkę. Przeniosłam wzrok na jego twarz, wypatrując jakiejkolwiek reakcji. Odetchnęłam, gdy usłyszałam o wyniku przesłuchania
- Cieszy mnie ta wiadomość. W końcu będę mogła spojrzeć na niebo - mruknęłam. To była dobra wiadomość. Jednak kiedy się stąd wydostaniemy? "Raczej szybko" nie było satysfakcjonującą mnie odpowiedzią. Zwłaszcza, że tęskniłam za wolnością niczym Frillishe za wodą. Na ostatnie zdanie pokiwałam głową. Byle daleko stąd... Jednak na kolejne opuściłam wzrok. Nie byłam w stanie chwilowo udawać, że mi zależy. Nie mogłam.
Nie wiedziałam, czy mój towarzysz wie, że nie znałam swoich rodziców. Że zostałam oddana do domu dziecka zaraz po urodzeniu i że byłam jedyną osobą, której nikt nigdy nie chciał adoptować. Dzieciaki przychodziły i odchodziły, a ja zostawałam. Z jakiegoś dziwnego powodu ludzie po prostu nie chcieli nawet myśleć o tym, by zabrać do domu mnie... Zrobiło mi się nawet trochę smutno. To pomogło mi nabrać odpowiedniego tonu głosu
- Nie zamartwiaj się, bracia - szepnęłam - Żadne z nas nie było dość silne. Nienawidzę się za to każdej minuty - dodałam.
Nagła zmiana w oczach chłopaka zaszokowała mnie. Zerknęłam na kartkę, a potem znów na niego. Co mogło się dziać między tą dwójką? Kartka była wyraźnie przeznaczona tylko dla niego, tak jak poprzednia była tylko moja. Przynajmniej tak mi się wydawało. Inaczej kobieta nie schowałaby jej pod jego łóżkiem, a napisałaby na kartce, czy coś w tym rodzaju... Za dużo rzeczy. Moja głowa zaczęła boleć, więc postanowiłam pójść za radą Biosa. Ułożyłam się wygodnie na pryczy i zamknęłam oczy. Starczy tego wszystkiego. Czas nieco odpocząć...
Powrót do góry Go down
Kitsune

Kitsune


Join date : 25/08/2020
Liczba postów : 2295
Age : 32
Region : Hoenn
Starter : Growlithe
Profesja : wolny strzelec

Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Tempus Fugit Aeternitas Manet   Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 6 Empty2021-02-07, 01:13

Miałaś rację, "raczej szybko" nie było niczym konkretnym. Mimo wszystko było lepsze niż niewiadoma, prawda? Teraz przynajmniej mogłaś mieć pewność, że jednak stąd wyjdziecie. Tak jakby... W każdym razie przesłuchanie przebiegło w ocenie Biosa pozytywnie, a tu już coś. Przyszła też pora na chwilę refleksji, zadumy. Czy Bios wiedział, że byłaś sierotą? Tego wiedzieć nie mogłaś. Sama nie wiedziałaś też nic na temat jego przeszłości, więc może to działało w dwie strony? W końcu na twój widok nieco się zdziwił, prawda? Blondyn był dość tajemniczym chłopakiem i dało się to odczuć od pierwszych chwil. Odkrywanie jego kart będzie żmudną pracą, to pewne.
W końcu oboje zdecydowaliście się na odpoczynek, choć w twojej głowie wciąż było wiele pytań, na które chwilowo nie mogłaś znaleźć odpowiedzi. Odpoczynek był dobry, pozwalał się zregenerować, a przede wszystkim - sprawiał, że czas subiektywnie szybciej płynął. Tak więc poszłaś w ślady towarzysza niedoli i zrobiłaś sobie drzemkę...


Coś szturchnęło cię w ramię. A raczej coś, o czym miałaś się przekonać moment później. Bios stał nad tobą i właśnie cię wybudzał.
- Vi, wstawaj, strażnik przyszedł - rzucił nieco przyciszonym głosem, a gdy uniosłaś spojrzenie na drzwi, zauważyłaś w nich znajomą twarz Kyou. Uśmiechnął się do ciebie trochę niezręcznie i zaraz obejrzał na kogoś na korytarzu, zapewne drugiego strażnika. - No, ruszaj się i wychodzimy.
Obaj dali ci chwilę na ogarnięcie się i w końcu mogłaś opuścić celę. Na korytarzu, tuż przy drzwiach, zauważyłaś strażnika. Już z samego wyglądu wydawał się formalistą pilnującego tylko i wyłącznie swoich obowiązków. Zlustrował cię on przeciągłym spojrzeniem i... w sumie tyle. Odwrócił się i dalej gapił w ścianę, jakby widział w niej cel swojego życia. Jakkolwiek to brzmi.
- Pozwólcie za mną - rzucił tylko Kyou, skinął swojemu koledze po fachu (choć bez odpowiedzi) i ruszył wzdłuż korytarza. Bios natychmiast ruszył za nim, po drodze chwytając cię lekko za nadgarstek i pociągając za sobą. Z jego mimiki nie mogłaś nic wyczytać, ale sam gest wskazywał, że woli mieć cię blisko. Jak starszy brat młodszą siostrę, o którą się troszczy? Być może.
Korytarz był dość długi i miał kilka odnóg. Skręciliście w którąś z kolei po prawej, wchodząc w kolejny odcinek korytarza. Znów minęliście kilka zakrętów i skręciliście, tym razem w lewo, co doprowadziło was do... schodów! Lochy w podziemiu, kto by pomyślał! Schody również kilka razy skręcały, w dodatku prowadziły zarówno w górę, jak i w dół. Czyżby więc to więzienie miało kilka poziomów? Na to wychodzi. Na wasze szczęście droga waszego wyjścia prowadziła ku górze. W końcu dotarliście do czegoś a'la hallu, gdzie za wielkim biurkiem siedział grubasek o azjatyckich rysach, zajadając się paczką jakichś chrupek. Na jego widok rudzielec tylko westchnął zrezygnowany, mimo wszystko podszedł bliżej, kładąc na blacie wyjęty z kieszeni świstek.
- Wróć później, mam przerwę - mruknął tłuścioch, wpakowując sobie do ust garść chrupek. Kyou pochylił się nad nim z marsową miną, ani myśląc dostosować się do słów kolegi.
- Ty chyba serio chcesz się bliżej poznać z pewną rudą pięknością, szkoda jednak, że nie zobaczę, jak wpakowuje ci twój własny łeb w dupę - rzucił dosadnie, na co Ching, bo tak miał na imię grubcio, zastygł w bezruchu z kolejną porcją przekąski przy ustach. A po trzech sekundach namysłu i kalkulowania odłożył chrupki i zgarnął świstek, wczytując się w treść.
- Ich rzeczy są w sali dwadzieścia trzy - rzucił tylko, odsuwając od siebie teraz nieco przybrudzoną kartkę. Kyou chwycił ją palcami w rogu i strzepał, zanim wziął ją normalnie do ręki. Zaraz potem skinął na was głową i ruszył dalej. Gdybyś się obejrzała, zauważyłabyś, że Ching nie tknął już więcej chrupek...
W pomieszczeniu z numerkiem dwadzieścia trzy czekał sam kapitan Sunrei. Kyou stanął przed nim na baczność, zameldował o wykonaniu zadania, na co Lee tylko przytaknął, więc rudzielec zasalutował i wyszedł. Kapitan zaś podszedł do was, trzymając w ręku dwie torby, które zaraz wam wręczył. Był to oczywiście wasz ekwipunek. Moment później w twoje ręce trafiły dwa pokeballe, zaś Biosowi dostało się jeden. Chłopak zmarszczył brwi, rzucając ciemnowłosemu wyzywające spojrzenie.
- Zapomniał pan o moim Rapidashu, kapitanie - rzucił tylko, na co mężczyzna uśmiechnął się krzywo.
- Przed ewolucją ten pokemon był jednym z moich, chłopcze - stwierdził tylko, na co blondyn wystąpił krok do przodu.
- Nie ma pan żadnego racjonalnego dowodu na poparcie tego stwiedzenia - odparł Bios, wyciągając rękę po balla. - Rai należy do mnie.
Kapitan zdawał się wahać tylko przez chwilę, ostatecznie jednak oddał chłopakowi niebiesko-białą kulę, na której widać było kilka rys.
- Tym razem ci daruję, następnym jednak nie licz na szczęście - mruknął i w tej samej chwili obręcze na waszych nadgarstkach i kostkach ześlizgnęły się i upadły z cichym brzękiem na ziemię. - - Jesteście wolni.
I to powiedziawszy, kapitan ot tak wyszedł, zostawiając was samych. Czyżby to był już koniec?

________
Powrót do góry Go down
Vi
Admin
Vi


Join date : 28/09/2020
Liczba postów : 3094
Age : 28
Region : Kraj Ognia
Starter : Vulpix "Senzu"
Profesja : Trenerka/Mag Ognia

Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Tempus Fugit Aeternitas Manet   Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 6 Empty2021-02-07, 13:05

Śnił mi się Senzu biegający po łące, w towarzystwie masy innych pokemonów. Lisek był szczęśliwy i zadowolony ze swojego losu, a potem... A potem zaczął biec w moją stronę i łaskotać! To był fajny sen. No, przynajmniej póki pokemon nie zaczął mnie szturchać nosem. Otworzyłam oczy
- Senzu, przestań - mruknęłam, jeszcze nie do końca obudzona. Zaraz, zaraz, od kiedy to mój pokemon mówi? Przetarłam oczy. Och... Zaczerwieniłam się nieco i podniosłam z łóżka. To Bios... Podniosłam się i przeniosłam wzrok na drzwi. Kyou! Jego widok nieco mnie uradował. Przyjazny strażnik to zawsze przyjazny strażnik.
- Nareszcie... - w moim głosie słychać było ulgę, choć nie powiem, nie byłam pewna, czy wychodzimy na zewnątrz, czy na egzekucję. Wszystko się mogło zdarzyć, czyż nie?

Ruszyłam za Biosem, ciągnięta za rękę. Nie zamierzałam protestować - to był miły, opiekuńczy gest. Chłopak wyraźnie nie czuł się tutaj bezpiecznie, a ja nie chciałam, żeby było jeszcze gorzej niż teraz. Postanowiłam więc w milczeniu iść za nim, dyskretnie ziewając. Mogliby przynajmniej dać nam pospać trochę dłużej... Wcale bym się nie obraziła.
Jednak najbardziej ucieszył mnie widok schodów kierujących się do góry. Na zewnątrz! Do światła, do lasów, gór i rzek! Tak! Uśmiechnęłam się szeroko. Koniec klaustrofobicznej celi! Hurra!
Mój uśmiech stał się jeszcze szerszy gdy zobaczyłam jak Kyou niszczy pewność siebie tłuścioszka. Ha, dobrze mu tak! Gdyby wcześniej załatwił nam to przeniesienie, zapewne Nana nigdy by nie została zaatakowana przez bandytę. Właściwie ciekawe, co się z nimi stanie. W sumie... Niech gniją ile tylko się da. Pieprzeni bandyci...
Moje zaskoczenie wywołał Sunrei w pokoju, w którym miały być nasze rzeczy. Co on tu robił? Czy kapitan zawsze wydawał rzeczy więźniom? Nie wydaje mi się. Jest na to chyba nieco zbyt ważny, co nie? Więc... O co mogło chodzić? Hm...
Nie zastanawiałam się nad tym zbyt długo, bo w moje dłonie wpadły pokeballe z moimi pokemonami. Sandile i Senzu! Przyjrzałam się ballom i schowałam je do specjalnie przeznaczonej na to kieszonki, gładząc je palcami. Stęskniłam się za tym odważnym liskiem i dumnym gadem. Potem przysłuchałam się małemu dialogowi mężczyzn i zmarszczyłam brwi. A więc stąd mężczyźni się "znali"... Biedny Rai. Czy był poza pokeballem i widział Sunreia? Jeśli tak, to na pewno miał nerwy w strzępkach. Trzeba będzie go uspokoić i nakarmić czymś pysznym, tak, żeby o tym zapomniał.
To ostatnie słowa mężczyzny wprawiły mnie w największą radość. Wolni. W końcu. Na szybko przegrzebałam swoje rzeczy, sprawdzając, czy niczego nie brakuje, a potem spojrzałam na Biosa
- Wynośmy się stąd i to jak najszybciej - poprosiłam. Mój głos drżał. Z emocji, nerwów oraz szczęścia, że to wszystko już się skończyło i mogliśmy wyjść bez żadnego problemu. Nareszcie!
Powrót do góry Go down
Kitsune

Kitsune


Join date : 25/08/2020
Liczba postów : 2295
Age : 32
Region : Hoenn
Starter : Growlithe
Profesja : wolny strzelec

Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Tempus Fugit Aeternitas Manet   Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 6 Empty2021-02-14, 01:31

Obecność kapitana Sunreia w pokoju depozytowym mogła dziwić. Podobnie zresztą jego relacja z Biosem, o ile to, co zachodziło między nimi, można nazwać relacją. Bardziej pasowałoby tu słowo "dysonans". Jedno było pewne - mieli między sobą coś w rodzaju sporu, a podmiotem tego sporu miał okazać się Rai. Co musiał przeżyć biedny Rapidash? Czy rzeczywiście przed ewolucją należał do kapitana? Jak zatem dostał się w ręce twojego towarzysza? Nie wiedziałaś i pewnie się nie dowiesz, jeśli sama nie spytasz. Może niekoniecznie teraz, ale w ogóle.
Sunrei puścił was wolno i wyszedł. Sprawdzenie ekwipunku nie wykazało żadnych ubytków, choć mogłaś stwierdzić z całą pewnością, że ktoś przeglądał twój dziennik. Czy znalazł tam coś ciekawego? Gdyby treść interesowała odpowiednio postawione osoby (a raczej gdyby znaleziono tam "coś"), raczej nie zostalibyście wypuszczeni. A jednak droga ku wolności stała przed wami otworem.
- Tak, wynośmy się stąd - odpowiedział po prostu, zaciskając dłoń na ballu Rapidasha. A potem schował go do torby, zarzucając ją następnie na plecy, i odwrócił się do wyjścia. Jakby w odruchu, chwycił cię za nadgarstek i pociągnął za sobą.
Wyszliście z pomieszczenia, przeszliście dalej wgłąb hallu, aż wreszcie dotarliście do wrót, przy których stał strażnik. Mężczyzna zlustrował was spojrzeniem, mimo wszystko otworzył bramę i już po chwili znaleźliście się na otwartej przestrzeni. Miejsce, z którego wyszliście, było fortecą. To nie ulegało wątpliwości. Mogłaś sobie przypomnieć, jak kiedyś ktoś ci mówił (a może wyczytałaś w jakiejś książce), że w czasach świetności Narodu Ognia to właśnie tu zsyłano zbrodniarzy. Kompleks rozległych podziemnych lochów, których widzieliście zaledwie fragment, dawał wam niejakie pojęcie, jak wielu więźniów można było tu zamknąć. O ile mogłaś sobie przypomnieć mapy Kraju Ognia, to miejsce pasowało jako południowa część ziem obfitująca w tereny górzysto-równinne. I rzeczywiście - wokół widać było mnóstwo wzniesień, ale też pełno było zieleni, która niekiedy przeradzała się w jakiś niewielki lasek.
Bios wciąż ciągnął cię za sobą wąską ścieżką, aż nie wyszliście z obrębu terenów przyległych do fortecy, wtedy zwolnił nieco, puszczając wreszcie twój nadgarstek, a ty mogłaś odczuć i wręcz zauważyć, jak całe napięcie z niego schodzi. Spojrzał w niebo, na słońce, kalkulując coś, a potem nieco skorygował kierunek marszu. Tyle o ile zorientować się jednak mogłaś, że docelowo zmierzał na północny wschód. Czy nie tam mieliście znaleźć jaskinię, przy której miało dojść do spotkania po zachodzie słońca?
- Przejdziemy tak jeszcze kawałek, by bardziej się oddalić od więzienia i odpoczniemy - postanowił blondyn i zaraz sięgnął do torby po jakiś pakunek i ci go podrzucił. W środku znalazłaś porcje suszonego mięsa, trochę pieczywa i kilka owoców. - Zjedz coś. Nie chcę, żebyś po drodze padła z głodu. W końcu jedliśmy dziś tylko trochę tej potrawki w ramach śniadania - stwierdził i sam wgryzł się w kawałek mięsa.
Cóż, na razie było raczej spokojnie. Może więc warto skorzystać z tej chwili, póki jeszcze trwa? Nigdy w końcu nie wiadomo, co czai się za rogiem...

________
Powrót do góry Go down
Vi
Admin
Vi


Join date : 28/09/2020
Liczba postów : 3094
Age : 28
Region : Kraj Ognia
Starter : Vulpix "Senzu"
Profesja : Trenerka/Mag Ognia

Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Tempus Fugit Aeternitas Manet   Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 6 Empty2021-02-18, 23:09

Nie zamierzałam więcej rozmyślać nad kapitanem i jego potencjalnym przeszłym spotkaniem z Biosem. Naprawdę miałam inne rzeczy na głowie - jak choćby to, żeby przestać nucić pod nosem z radości. W końcu na wielkim, otwartym terenie, na wolności, tylko ja i Bios, który zachowywał się coraz bardziej jak starszy braciszek. Cieszyło mnie to - nigdy nie miałam prawdziwej rodziny i w końcu mogłam poczuć jak to jest być członkiem takowej. Odpowiedziałam uściskiem dłoni na jego złapanie mnie raźno krocząc między murami, holami i bramami.

Nie mogłam się napatrzeć na całą tę zieloność. Trawa, krzaczki, drzewa, małe laski, to było to, co Vilczki lubią najbardziej. uśmiechnęłam się do Biosa, po czym wyciągnęłam pokeball z Senzu. Postanowiłam wypuścić go, aby i on rozprostował nieco łapki. Brakowało mi jego pomarańczowego futerka
- Hej, Senzu, jak się czujesz? Mam nadzieję, że dobrze Cię traktowali... Biosowi udało się przekonać ich, że jednak nie stanowimy zagrożenia i można nas wypuścić. Ekstra, nie? Teraz możemy wrócić do podróży do Gaoling... Dobrze by było znaleźć się tam zanim ktoś inny postanowi nas porwać... - mówiłam do pokemona, ale jednak także do Biosa. Skierowałam spojrzenie na chłopaka. Widać było, że rozluźnił się, gdy opuściliśmy fortecę. To dobrze...
- Pomyślałam, że najprościej będzie znaleźć Celebiego w jego świecie. Co oznacza, że muszę znaleźć wrota, którymi pokemony dostały się do naszego świata. O ile nie jest to tylko legenda... A Ty? Masz mnie tylko tam doprowadzić, czy zamierzasz iść ze mną dalej? Jaki jest cel Twojej misji? - zapytałam. W sumie to nigdy mi go nie zdradził, wiem tylko tyle, co było w kartce od Ismiarr. Czyli... niewiele.

Ostatkiem mojej sprawności fizycznej złapałam paczuszkę z jedzeniem i otworzyłam ją. Mięsko, owoce i chlebek! Przystanęłam na chwilę, żeby pokroić owocki w plasterki i zrobiłam coś na kształt kanapki. Oczywiście nie zapomniałam o Vulpixie - dostał część mięska i owoc do ciamkania. Sandile będzie musiał poczekać, aż przystaniemy na odpoczynek - nie wiem, czy jest w stanie jeść i iść jednocześnie i wolałam nie sprawdzać tego eksperymentalnie. Senzu jest chyba nieco bardziej ogarnięty od krokodylka...

Zauważyłam za to, że zmierzamy na miejsce potencjalnego spotkania z Naną. Czy Sheilą. Jak ją zwał, tak zwał. Miałam nadzieję dowiedzieć się tam czegoś więcej na temat przeszłości Biosa, czy chociażby czegokolwiek o innych krajach. Ale kto wie, jak to spotkanie przejdzie? Nie wiedziałam nawet, czy Nana się tam mnie spodziewa... Wciąż rozglądałam się dookoła, niespokojna w samym środku mojego jestestwa. Ciągle miałam wrażenie, że ktoś nas obserwuje i już niedługo zaatakuje. Miałam nadzieję, że nie, no ale... Kto to wie?
Powrót do góry Go down
Kitsune

Kitsune


Join date : 25/08/2020
Liczba postów : 2295
Age : 32
Region : Hoenn
Starter : Growlithe
Profesja : wolny strzelec

Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Tempus Fugit Aeternitas Manet   Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 6 Empty2021-02-22, 23:59

Perspektywa posiadania starszego brata, ba, jakiejkolwiek rodziny - to nie wyglądało tak źle, prawda? Bios swoim zachowaniem, postawą sprawiał wrażenie właśnie takiego opiekuńczego brata. Czy to była jego natura, czy też wykonywał powierzone mu zadanie ochrony twojej osoby - tego nie wiedziałaś. Ale czy na chwilę obecną miało to jakieś znaczenie? Wreszcie byliście wolni.
Postanowiłaś wykorzystać sytuację i wypuścić jednego ze swoich pokemonów. Lisek wyleciał z kulki cały nastroszony, gotów walczyć do upadłego za życie swoje, twoje i... Rozejrzał się, zauważył Biosa, potem ciebie i momentalnie cały bojowy nastrój z niego uleciał. Jak powietrze z nieszczelnego balonu. Podskoczył radośnie i już po chwili był w twoich ramionach, wtulając się w nie. Cóż, nie tylko ty się stęskniłaś najwidoczniej. Bardzo mu odpowiadał fakt, że wszyscy jesteście na wolności.
- Łuuu, łuuu! - zawołał hardo, gdy wspomniałaś o ewentualnych porywaczach. Najwyraźniej mimo wszystko chciał cię bronić, choćby i mieli was napadać i mordować. Znaczy... ekhem.
Oddaliliście się od fortecy i wszyscy wyraźnie odetchnęliście jakże świeżym powietrzem. Starałaś się ustalić jakiś prosty plan na znalezienie celu swojej podróży, co nie było wcale takie głupie. Wspomnienie cebulkogłowego pokemona zwróciło jednak uwagę blondyna.
- Celebiego? - powtórzył nieco zdziwiony i zaraz pogrążył się we własnych myślach. Nie trwało to jednak jakoś specjalnie długo, bo już po kilku sekundach znów się odezwał. - Lepiej nie wspominać o nim głośno nawet, gdy jesteśmy sami. Nigdy nie wiadomo, czy ktoś lub coś nie czai się w krzakach.
Znów na chwilę zamilkł i zdawało się, że nad czymś się zastanawia. Czy chodziło o samego Celebiego i twoją misję, czy też coś zupełnie innego? I co z twoimi pytaniami?
- Zapewne domyśliłaś się już, że jestem... no wiesz... - mruknął trochę niewyraźnie, posyłając ci porozumiewawcze spojrzenie. Czy miał na myśli bycie magiem? A może miałaś inne wnioski co do niego? - Is za dużo mi nie mówiła odnośnie twojego zadania, ale będę ci pomagał, jeśli będzie to w mojej mocy. Co do mojej misji... szukam innych jak ja. Gdzieś na pewno są. Is wspominała, że poznała jednego w Kraju Ziemi, ale to ponoć było lata temu...
Skrzywił się nieznacznie. Z jakiegoś powodu zależało mu na znalezieniu osób podobnych do niego samego. Cóż, nie czułabyś się samotna, gdybyś była jednym jedynym magiem ognia na świecie?

Mieliście chwilę, by się posilić. Senzu z miłą chęcią zabrał się za zajadanie ofiarowanych mu kąsków, które w krótkim czasie pochłonął. Oblizał pyszczek i dalej ruszył za wami, podskakując wesoło i od czasu do czasu węsząc coś w pobliżu. W końcu zaś Bios ogłosił postój przy jakimś zagajniku, postanawiając przy okazji sprawdzić stan Rapidasha. Ognisty wierzchowiec zaraz po wyjściu z balla zdawał się być spłoszony, chłopak jednak szybko go uspokoił. W tym czasie Senzu wciąż węszył, jakby tutejszy zapach czymś go zaintrygował. A może szukał czegoś więcej do jedzenia? W pewnej jednak chwili lisek przystanął, postawił uszy, wydał z siebie coś na kształt szczeknięcia i wskoczył w krzaki, znikając ci z oczu. O co mogło chodzić?
- Lepiej idź za nim - poradził Bios, podkarmiając Raia owocami. - Tylko bądź ostrożna, a w razie potrzeby wołaj.
Więc jak? Idziesz sprawdzić, co takiego wywęszył twój ognisty lisek, czy zaczekasz, aż wróci? Twój wybór. A słońce już zaczynało schodzić ku horyzontowi, zwiastując powolne nadejście zmierzchu. Trzeba będzie znaleźć jakieś miejsce na nocleg, prawda?

________
Powrót do góry Go down
Vi
Admin
Vi


Join date : 28/09/2020
Liczba postów : 3094
Age : 28
Region : Kraj Ognia
Starter : Vulpix "Senzu"
Profesja : Trenerka/Mag Ognia

Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Tempus Fugit Aeternitas Manet   Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 6 Empty2021-02-24, 22:27

Vulpix był taki uroczy. Naprawdę był gotów mnie bronić, mimo, że chwilowo nie byliśmy zagrożeni. Pogłaskałam go po głowie z uśmiechem nie zatrzymując się nawet na chwilę. Musieliśmy w końcu iść dalej
- Spoko, damy sobie radę. Mam Ciebie i Biosa - powiedziałam chicho do stworka, a potem przeciągnęłam się.
Spojrzałam na Biosa po jego słowach. Wyglądał na nieco... zaskoczonego moimi słowami. Wyglądało na to, że Ismiarr naprawdę niewiele mu powiedziała. Bardzo niewiele.
- Jak już będzie na to chwila, chyba wypadałoby usiąść i obgadać co nieco - mruknęłam. Nie chciałam, by pakował się w coś, o czym nie ma zielonego pojęcia. Uratował mi życie - zasługiwał na to, by wiedzieć, że w sumie niepotrzebnie. Przynajmniej dla niego i jemu podobnych. Źle się czułam z tą myślą. Wymazując śmierć avatara, wymazywałam Biosa, Nanę, ale także kilkaset lat brutalnych walk oraz niepotrzebnych śmierci, w tym kobiet i dzieci.
Jakoś od razu zrobiło mi się nieco smutniej i poważniej. Wtedy Bios odezwał się po raz drugi. Uniosłam spojrzenie
- Miałam pewne podejrzenia - odpowiedziałam spokojnie, kiwając głową - Nie sądziłam, że spotkam kogoś obdarzonego takim talentem. Jestem pod wrażeniem - uśmiechnęłam się. Z pewnością za młodu sporo przeszedł, do czasu, gdy zaczął to ukrywać. Pewnie musiał się często przeprowadzać i uciekać. Ciekawiła mnie historia jego życia. Tego, co musiał przejść by dotrzeć w końcu do miasta ognia - A więc mamy wspólny cel w dotarciu do Kraju Ziemi. Być może uda nam się go znaleźć. Ale nie będzie to łatwe zważywszy na to, że raczej nie afiszuje się z tym - dodałam. Nie chciałam podcinać mu skrzydeł, jednak wyglądał na gościa biorącego życie na klatę. Zapewne sam więc doszedł do takich wniosków - Ale wiesz co? Pomogę Ci szukać w wolnych chwilach - dodałam.
Gdy doszliśmy do zagajnika skierowałam spojrzenie na liska. Wyraźnie coś go tutaj intrygowało. Zmarszczyłam brwi
- Hej, Senzu, co jest? - zapytałam zdziwiona widząc jego zachowanie. Po chwili zniknął. No jasne, tego mi jeszcze brakowało... Westchnęłam ciężko - Senzu, poczekaj! - i bez zachęty Biosa poleciałabym za ogoniastym. Coś go musiało zaintrygować. Nie wyglądał na zaniepokojonego, ale fakt, że kompletnie nie znaliśmy otoczenia nam nie pomagał. Będziemy musieli potem wrócić po własnych śladach... Biegnąc za pomarańczowym rozglądałam się przy okazji. Jeśli uda się znaleźć bezpieczne miejsce po drodze, to będzie ekstra. Jak nie, to przynajmniej będę wiedziała, którędy wracać...
- Senzu, poczekaj na mnie - rzuciłam, choć prawdopodobnie bez powodzenia. Tylu jeszcze rzeczy nie wiedziałam o moim lisku...
Powrót do góry Go down
Kitsune

Kitsune


Join date : 25/08/2020
Liczba postów : 2295
Age : 32
Region : Hoenn
Starter : Growlithe
Profesja : wolny strzelec

Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Tempus Fugit Aeternitas Manet   Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 6 Empty2021-02-26, 01:13

Pieszczoty. Wbrew pozorom ten lisek chyba je lubił i z premedytacją wykorzystywał fakt, że byłaś chętna do ich rozdawania. Mimo wszystko jednym z jego zadań była ochrona ciebie, nic więc dziwnego, że chciał cię bronić, prawda? Trzeba było jednak iść dalej, więc i mizianie nie trwało jakoś przesadnie długo. Senzu odbije to sobie później~~
Bios rzeczywiście był zaskoczony, co nasuwało ten jeden konkretny wniosek - Ismiarr nie zdradziła mu szczegółów twojej misji. Na propozycję późniejszego obgadania sprawy tylko przytaknął, dopiero potem poruszył temat swojej "misji". Poszukiwanie jemu podobnych było niczym szukanie igły nie w stogu, a w wielkiej stodole pełnej siana. Bo tym właśnie był świat w porównaniu do pojedynczej jednostki ludzkiej - ogromem przestrzeni. Miałaś zatem trochę racji w stwierdzeniu, że nie łatwo będzie znaleźć tych, których szuka Bios. Mimo wszystko chłopak uśmiechnął się na twoją propozycję pomocy "w wolnych chwilach", kwitując to krótkim "dzięki".

Zrobiliście postój w zagajniku, twoją uwagę jednak przykuło zachowanie Vulpixa. Węszenie po okolicy nie było raczej czymś, co robił nagminnie, tutaj jednak coś przyciągało jego nos. I to dosłownie, bo już po chwili wbiegł między krzaki i zniknął. Ty nie pozostałaś dłużna i sama również ruszyłaś za nim. Przez dłuższą chwilę nie mogłaś zlokalizować Senzu wzrokiem, szłaś więc na przysłowiowego czuja, rozglądając się dookoła. Potem zaś usłyszałaś krótkie warknięcie i łułanie, które naprowadziło cię na trop twojego ognistego towarzysza.
Minęłaś jedne krzaki, potem drugie, a za którymiś kolejnymi musiałaś przystanąć. Omal nie nadepnęłaś na kogoś leżącego aktualnie u twych stóp. Po krótkich oględzinach mogłaś stwierdzić, że była to młoda, ciemnowłosa dziewczyna. Martwa dziewczyna, o czym świadczyła kałuża dość świeżej krwi, w której owa dziewczyna leżała. Skąd ta krew? Z poszarpanego brzucha i gardzieli. Cokolwiek ją dopadło, miało ostre pazury. Lub szczęki, taka opcja też istnieje. Tym, co jeszcze przykuło twoją uwagę, był przewrócony, naznaczony posoką koszyk, z którego wysypało się kilka paczuszek, a także ślad krwi prowadzący gdzieś dalej, w kolejne krzaki. Zupełnie tak, jakby bestia, która zabiła dziewczynę, była ranna i uciekała właśnie tędy.
- Łuuu! - usłyszałaś nawoływanie Vulpixa z pobliskich krzaków, a zaraz potem warknięcie, które z pewnością do liska nie należało. Wystarczyło przejść nieco dalej, by mieć lepszy ogląd na sytuację...
Za krzaczkiem znalazłaś Senzu. Stał tyłem do ciebie, strosząc ogony, ważniejsze jednak było to, co znajdowało się przed nim. To właśnie tu prowadził ślad krwi biegnący od martwej dziewczyny, a kończył się on na cielsku wilkopodobnego stwora. Wystarczyła chwila, byś go poznała - to Lycanroc. Leżał na trawie, a z boku, w którym zauważyłaś rękojeść jakiegoś ostrza, sączyła się powoli posoka, barwiąc zieleń swym brudnym kolorem. Czy wilk dogorywał, czy już wyzionął ducha - w tej chwili nie wiedziałaś. Wiedziałaś za to, że ma obrońcę w postaci małego, naprawdę małego Rockruffa, który stał hardo między cielskiem a Vulpixem i warczał ostrzegawczo.
Senzu się wahał. Nie chciał atakować, mimo wszystko był gotów bronić się, gdyby temu smykowi przyszła na myśl jakaś szarża, czy cokolwiek innego. A ty? Co zrobisz w takiej sytuacji?

________
Powrót do góry Go down
Vi
Admin
Vi


Join date : 28/09/2020
Liczba postów : 3094
Age : 28
Region : Kraj Ognia
Starter : Vulpix "Senzu"
Profesja : Trenerka/Mag Ognia

Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Tempus Fugit Aeternitas Manet   Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 6 Empty2021-02-26, 22:43

No cóż. Spodziewałam się wielu rzeczy - dzikiego pokemona, jagód, może nawet innego człowieka, ale z pewnością nie w tej konfiguracji. Nic nie mogło mnie przygotować na widok kobiety w kałuży krwi... Zwłaszcza, że o mało na nią nie nadepnęłam. Z mojego gardła wydobył się krótki, zduszony okrzyk, a całe ciało jakby samo cofnęło się o krok. Nie spodziewałam się tego. Chora ciekawość kazała mi jednak ruszyć śladami krwi. A może to było naglące łułanie Senzu? Jedno z dwóch. Przełknęłam ślinę w ściśniętym teraz gardle ruszając ku niemu
I znalazłam liska, naprzeciwko ogromnej, prawdopodobnie martwej bestii, chronionej przez... szczenię? Oczy niemal natychmiast zaszły mi łzami. Nie było mi żal człowieka, nigdy nie było mi żal ludzi tak jak pokemona. Lycanroca, który zapewne przez nieporozumienie i przypadek stracił życia. A raczej straciła biorąc pod uwagę młodzika, desperacko próbującego jej bronić. Nie miałam tego stworzonku za złe - zapewne jeszcze nie wiedziało, czym jest śmierć. Los brutalnie go doświadczył w tak młodym wieku. Przykucnęłam, by wyglądać na mniejsze zagrożenie
- Senzu - rzuciłam miękko, kładąc rękę na grzbiecie liska - Uspokój się. Nie ma powodu do wyrządzania większych szkód... - dodałam cicho, analizując sytuację. Gdzie reszta sfory? Czyżby samica oddaliła się od leża? Może w poszukiwaniu młodego? Napotkała dziewczynę po drodze, czy już gdy ta napatoczyła się na malucha? Zapewne obejrzenie śladów powiedziałoby mi więcej, ale na to nie miałam ani czasu, ani ochoty. Przeniosłam zaszklone spojrzenie na szczeniaczka. Sam sobie nie poradzi. Jest jeszcze niezwykle młody. Wataha może nie przyjąć go z powrotem bez samicy, zwłaszcza, jeśli nie była dominująca. Albo go zagryzą, albo przepędzą, a wtedy zdechnie z głodu. Istniało tylko jedno rozwiązanie, które przychodziło mi do głowy.
- Senzu, wracaj do pokeballa. Nie chcę go straszyć - zanim lisek zdążył zaprotestować stuknęłam go kulką. Potem spojrzałam na Rockruffa - Nie bój się. Nie zrobię Ci krzywdy i nie zamierzam podchodzić do Twojej matki. Musisz jednak zrozumieć, że... Że właśnie zostałeś sam. Ona już się nie obudzi - mówienie tego łamało mi serce. Tyle niepotrzebnej krwi, rozlanej być może bez powodu. Być może zwierzak będzie próbował mnie zaatakować za te słowa. Trudno. Jestem gotowa to przyjąć - Wiem, że to dla Ciebie trudne do przyjęcia i jeszcze tego nie rozumiesz, ale świat to okrutne miejsce. A Ty jesteś tutaj nowy. Bez pomocy nie przeżyjesz długo. Ona nie chciałaby, żeby coś Ci się stało. Mały Rockruffie... Pozwól sobie pomóc. Proszę - szepnęłam, nie hamując łez i emocji.
Lycanroci od małego były moimi ulubionymi pokemonami. To od jednego z nich dostałam swoje nazwisko - Lycanroca imieniem Wolfpaw miał mój instruktor magii ognia. Za dobre wyniki pozwalał mi się z nim bawić wieczorem... Mniej więcej temu zawdzięczam świetną znajomość tkania żywiołu. Z kieszeni wyciągnęłam Friendball i spojrzałam na szczeniaka, wyciągając dłoń - Nie pomożesz jej umierając tutaj samotnie - to były ostatnie słowa, jakie skierowałam do malucha. Jeśli ma odrobinę rozumu w główce, zrozumie.
Powrót do góry Go down
Kitsune

Kitsune


Join date : 25/08/2020
Liczba postów : 2295
Age : 32
Region : Hoenn
Starter : Growlithe
Profesja : wolny strzelec

Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Tempus Fugit Aeternitas Manet   Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 6 Empty2021-02-28, 23:13

Jak mawia pewne powiedzonko - spodziewaj się niespodziewanego. Nie sposób jednak przewidzieć napotkania za krzakami trupa, prawda? Nie ma się więc co dziwić twojej reakcji. Mimo wszystko szłaś naprzód, kierowana ciekawością, a z drugiej strony nawoływaniem swojego liska. To, co zastałaś na miejscu, również nie należało do przyjemnych rzeczy. Ranna bestia, może już martwa, a przy niej osierocony szczeniak broniący matki. Był malutki, z pewnością mniejszy od przeciętnego przedstawiciela swojego gatunku, było jednak widać, że nie zamierza odpuścić.
Mogłaś się zastanawiać, gdzie podziewała się reszta wilczej watahy, choć lepiej by chyba było nie natknąć się na nią w tej chwili. Tak czy inaczej wiedziałaś, że szczeniak sam nie przetrwa, a sfora najpewniej nie przyjmie go do siebie bez matki-opiekunki. Wiedziałaś także, że nie należy malucha niepotrzebnie prowokować do ataku, schowałaś zatem Senzu do pokeballa. Widząc znikającego w kuli liska, szczeniak w pierwszej chwili się zdziwił, ale zaraz potem położył uszy po sobie i zawarczał ostrzegawczo z łebkiem niemal przy ziemi. Najwidoczniej pierwszy raz miał do czynienia z ballami i znikający Vulpix go zaniepokoił. Starałaś się uspokoić psiaka, wytłumaczyć mu sytuację, on jednak tylko powarkiwał, kręcąc łebkiem, i przesuwał się bardziej w stronę matki, jakby szukał u niej wsparcia. Ta jednak wciąż leżała nieruchomo, nie odpowiadając na jego wołanie.
- Ruff, ruff! - szczeknął, trącając wilcze cielsko noskiem. Obserwował cię z pewnym dystansem, choć wyczuwał twoje emocje. Na zieloną kulkę w twojej dłoni zareagował jednak ostrym warkotem. Chyba nie chciał skończyć jak znikający lisek.
- Vi, gdzie jesteś?! - usłyszałaś gdzieś za plecami głos Biosa, a zaraz potem jego samego. Przystanął jakieś trzy kroki za tobą, analizując sytuację, po chwili jednak przykucnął, odzywając się przyciszonym głosem: - Zdawało mi się, że krzyczałaś, a potem znalazłem w krzakach świeżego trupa... Wszystko w porządku? - dopytywał.
Szczenię w tym czasie starało się wybudzić matkę, trącając ją raz po raz to łapką, to pyszczkiem, bez skutku jednak. Piszczał przy tym i jęczał, jakby naprawdę bał się twoich słów. Wilczyca była zapewne jedyną bliską mu osobą, a z jej odejściem wiązała się cała masa emocji, w tym strach i niepewność. W dodatku pojawili się przed nim obcy, wyczyniając jakieś czary ze znikaniem, a on biedny chciał tylko bronić mamy.
- Nie sądzę, by sam z siebie wszedł do pokeballa, pewnie nawet nie wie, co to takiego - szepnął blondyn, obserwując próbującego się schować w futrze wilczycy malucha. - Schowałaś Senzu na jego oczach, co? Mogło go to trochę przerazić. No wiesz... był Vulpix i nagle go nie ma...
Chłopak zamilkł. Sam nie chciał ingerować, bo przyniosłoby to tylko więcej szkody, pozostawił więc resztę tobie, rzucając tylko lekką sugestię. Może trzeba wilczkowi jakoś pokazać, że pokeball nie jest wcale taki straszny? Może wtedy zrozumie.

________
Powrót do góry Go down
Vi
Admin
Vi


Join date : 28/09/2020
Liczba postów : 3094
Age : 28
Region : Kraj Ognia
Starter : Vulpix "Senzu"
Profesja : Trenerka/Mag Ognia

Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Tempus Fugit Aeternitas Manet   Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 6 Empty2021-03-03, 20:35

Potrząsnęłam głową, nie odpowiadając Biosowi. Nic tu nie było w porządku. Ten szczeniak właśnie został osierocony. Widok malucha próbującego obudzić swoją rodzicielkę łamał mi serce. Łzy popłynęły po moich policzkach. Biedna wilczyca. Biedny szczeniaczek. Już srał pies tą dziewczynę, choć i jej było mi trochę szkoda - nie wiadomo w końcu jak to się potoczyło, ale... ale jednak zawsze wolałam pokemony.
Słowa Biosa nieco mnie otrzeźwiły. Faktycznie. Szczenię widzi człowieka pierwszy raz i traci matkę, a zaraz potem pojawia się kolejny, z magiczną kulką w dłoni. To mogło poruszyć skołowanego szczeniaka w złą stronę. Jak zwykle zadziałałam zbyt emocjonalnie, nie zastanawiając się zbyt długo. Pociągnęłam nosem
- Nie musisz się bać pokeballa, Rockruff. Zobacz - szepnęłam, wypuszczając Vulpixa tuż obok siebie i drapiąc za uchem, na znak, że wszystko jest w porządku i nie ma atakować - Nie chcę, by i Tobie stała się krzywda, dlatego chciałabym Ci pomóc. Ale musisz mi na to pozwolić - szepnęłam, nie ruszając się z miejsca. Mój ruch mógłby zostać źle odebrany, a to mogło przynieść kolejne problemy. Oczywiście, niezależnie od decyzji szczeniaka miałam zamiar zabrać go stąd jak najdalej i opiekować się nim. Wolałabym jednak, by sam doszedł do wniosku, że człowiek nie przynosi jedynie cierpienia. Nie mogłam ponownie spojrzeć na leżącą samicę.
To było zbyt okrutne.
Powrót do góry Go down
Kitsune

Kitsune


Join date : 25/08/2020
Liczba postów : 2295
Age : 32
Region : Hoenn
Starter : Growlithe
Profesja : wolny strzelec

Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Tempus Fugit Aeternitas Manet   Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 6 Empty2021-03-06, 23:04

Czy "w porządku" można nazwać sytuację, w której młode szczenię zostaje osierocone i pozostawione samotnie w dziczy z powodu człowieka? Z pewnością nie, a przynajmniej nie z twojej perspektywy. Mimo wszystko takie jest życie, często obrzuca cię błotem i zabiera to, co kochasz, rzucając cię na kolana z krótkim "radź sobie". Ten wilczek miał jednak szansę przeżyć - ty byłaś tą szansą. Tylko że z powodu swojego rozemocjonowania jego sytuacją zaczęłaś działać trochę pochopnie. Szczeniak, który najpewniej pierwszy raz miał styczność z ludźmi, raczej nie zaufa komuś, kto najpierw znika z pomocą jakiejś dziwnej kulki innego pokemona, a potem inną podsuwa mu pod nos. Tym bardziej nie zaufa, gdy ten ktoś twierdzi, że jego matka już się nie obudzi, choćby to była szczera prawda. Dla tego małego futrzaka twoje słowa były w tej chwili jednym wielkim kłamstwem, w które nie chciał wierzyć. Właśnie dlatego starał się skryć w objęciach martwej już matki, szukając u niej pocieszenia i wsparcia.
Bios zwrócił ci uwagę na kilka szczegółów, które w końcu do ciebie dotarły. By przekonać do siebie Rockruffa, musiałaś zadziałać trochę inaczej, a pomóc w tym miał twój Vulpix. Senzu szybko rozeznał się w sytuacji i jakby zamyślił, podczas gdy szczeniak nawet nie zwracał na ciebie uwagi.
- Łuu łuu - odezwał się nagle, jakby chciał powiedzieć "ja to załatwię", po czym otarł się o ciebie grzbietem w geście pocieszenia, a zaraz potem chwycił ząbkami za zieloną kulkę i podszedł powoli do szczeniaka, zatrzymując się w pewnej odległości od niego.
- Ruff! Ruff ruff! - zawarczał groźnie wilczek, choć widać było, że się boi. Wskazywało na to choćby podkulenie ogona. Lisek przekrzywił lekko łeb, machnął ogonami raz, potem drugi i zrobił krok do przodu.
- Łuu łuu. Łuu łuu łuu, łuu - padło z jego pyszczka łagodnie, a zaraz potem ów pyszczek zwrócił się na moment w twoją stronę. - Łuu łuu łuu. Łuu łuu.
- Ruff..? - szczeknął niepewnie szczeniak, zerkając to na ciebie, to na Vulpixa. Lisek zdawał się przytaknąć i znów postawił łapę do przodu, noskiem popychając zieloną kulkę ku szczenięciu.
- Łuu, łuu łuu - zachęcał łagodnie.
Rockruff po chwili głębokiego namysłu w końcu wygramolił się z matczynego futra. Dał sobie jeszcze moment na pożegnanie, po czym z pewnym ociąganiem podszedł do zielonej kuli i znów spojrzał wpierw na ciebie, a potem na Vulpixa. Senzu postanowił przełamać impas i powoli podszedł do wilczka, stając w jego pobliżu. Machnął ogonami, a jeden z nich trącił wilczy nosek. Szczeniak zamrugał, zaraz jednak utkwił spojrzenie we friendballu, chyba wreszcie podejmując decyzję.
- Ruff! Ruff ruff! - rzucił z mocą, kładąc łapę na kuli, a moment później zniknął wewnątrz niej w strumieniu czerwonej energii. Pik, pik, puff - zareagował pokeball, oznajmiając ostatecznie przyjęcie nowego lokatora. Senzu znów chwycił kulę w ząbki i przyniósł ci niemal pod nogi, wyprężając się na koniec niczym żołnierz zdający raport z wykonania misji.
- Łuuuu! - zamachał wesoło ogonami. Chyba ucieszył się z nowego towarzysza. Pozostawała jeszcze kwestia wilczycy...
- Wróć z Senzu i szczeniakiem na polankę, Rai tam czeka - odezwał się nagle Bios, wstając. - Ja zajmę się ogarnianiem tego bałaganu. Zarówno dziewczynie, jak i Lycanrocowi należy się pochówek...
Zamilkł na moment, ale czy właściwie musiał dodawać cokolwiek? Senzu znów otarł się o ciebie bokiem i podreptał w drogę powrotną, skrzętnie omijając truposza, choć zatrzymał się na chwilę przy koszyku i rozsypanej zawartości. Wszystko obniuchał, noskiem zapakował z powrotem do wikliny, a potem spojrzał na ciebie, łułając cicho. Może warto zabrać koszyk, skoro dziewczynie już się nie przyda?
Rockruff - skan:


________


Ostatnio zmieniony przez Kitsune dnia 2021-06-30, 18:26, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
Vi
Admin
Vi


Join date : 28/09/2020
Liczba postów : 3094
Age : 28
Region : Kraj Ognia
Starter : Vulpix "Senzu"
Profesja : Trenerka/Mag Ognia

Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Tempus Fugit Aeternitas Manet   Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 6 Empty2021-03-06, 23:30

Już miałam coś robić, ale Senzu okazał się o wiele mądrzejszy niż ja kiedykolwiek będę. Nie wiem, na czym polegał jego dialog z Rockruffem, ale przekonał go do przyłączenia się do nas. To było zaskakujące, ale poczułam przy tym ulgę. Gdybym musiała zmusić do tego wilczka, z pewnością czułabym się z tym o wiele, wiele gorzej. Podniosłam kulę i przyjrzałam się jej, zamyślona.
- Będziesz ze mną bezpieczny - obiecałam stworzeniu w kuli, dając mu chwilę na odpoczynek po tym wszystkim. Niech się przyzwyczai do swojego nowego mieszkanka. Potem zajmę się resztą.
Chwilowo jednak musiał on poczekać. Vulpixa zaś podrapałam za uszami
- Dobra robota, Senzu, naprawdę świetna - rzuciłam do liska, a potem spojrzałam na Biosa, podnosząc się z ziemi. Moje spojrzenie skierowało się ku wilczycy i oczy znów zaszły łzami
- Bios... Tylko... Wyjmij ten sztylet... - poprosiłam go cichutko, odwracając wzrok. Tak bardzo tam nie pasował. To nie powinno było się wydarzyć. Może gdybyśmy przybyli tu trochę wcześniej? Gdyby wypuścili nas godzinę temu?
Ugh. Takie gdybanie nie jest dobre dla mojej głowy. Ruszyłam za Senzu, ze wzrokiem wbitym w ziemię. Jego łułanie przywróciło moją głowę z powrotem na ziemię. Koszyk... Tak, koszyk zupełnie do niczego jej się nie przyda. Pochyliłam się, by go podnieść. Co Senzu tam wyczuł, że aż tak go to zainteresowało? Cóż. To będzie musiało poczekać. Skierowałam się z powrotem do obozu, mając Senzu za przewodnika. Rai też potrzebuje opieki. Miał ciężką przeprawę, na pewno Sunrei nie pozwolił mu odpocząć wystarczająco. Rozejrzałam się. Może uda mi się tu znaleźć jakieś koniczynki? Konie lubią koniczynę, może Rapidashe też? Warto byłoby sprawdzić
Powrót do góry Go down
Kitsune

Kitsune


Join date : 25/08/2020
Liczba postów : 2295
Age : 32
Region : Hoenn
Starter : Growlithe
Profesja : wolny strzelec

Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Tempus Fugit Aeternitas Manet   Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 6 Empty2021-03-09, 23:07

Senzu naprawdę się przydał w obecnej sytuacji. Kto jak nie inny pokemon mógł przekonać wilczka, że chcesz dla niego dobrze.  Do takiego właśnie wniosku doszedł Vulpix i postanowił zadziałać, co z pewnością się opłaciło. Po chwili miałaś bowiem w ręku zieloną kulkę z nowym lokatorem, a u stóp zadowolonego z siebie liska, który na pieszczoty i pochwałę zareagował cichym mruczeniem.
Bios zaproponował, że zajmie się pochówkiem zarówno dziewczyny, jak i wilczycy. Na twoją prośbę tylko położył ci dłoń na ramieniu, bez słów zapewniając cię, że zrobi wszystko, jak należy. Podążyłaś zatem pogrążona w myślach za Vulpixem. Vulpixem, który zatrzymał się przy przewróconym koszyku, zwracając na niego twoją uwagę. Wystarczyło, że go podniosłaś, a już mogłaś względnie zaznajomić się z jego zawartością. A co takiego było w środku? Cóż, kilka paczuszek i szczelnie zawiązany mieszek. Czyżby coś tu pachniało liskowi jakoś znajomo? Cóz, postanowiłaś sprawdzić to nieco później. Teraz chciałaś po prostu wrócić do obozu i sprawdzić, jak się miewa Rai. Po drodze szukałaś koniczyny czy czegoś podobnego, co nadawałoby się na przekąskę dla Rapidasha, wszędzie były jednak tylko krzaki, drzewa i trawa. Może gdzieś dalej znajdzie się coś więcej...
Wkraczając do obozu, zauważyłaś ognistego wierzchowca podskubującego liście z jednej z gałęzi pobliskiego drzewa. Udało mu się dorwać nawet jakiś owoc, a to już był wyczyn. Gdy wyłoniłaś się z zarośli wraz z liskiem, drgnął zaniepokojony i zarżał, szybko jednak zorientował się, kto się pojawił. Uspokojony podszedł do ciebie wolnym krokiem, by lekko trącić cię pyskiem w policzek. Mogłaś zauważyć na jego szyi świeże blizny, najpewniej po jakimś sznurze czy innym narzędziu do krępowania, a także wyraźną szramę na boku i przy prawym oku - skutek zderzenia z tamtą ziemną ścianą. Ogólnie Rai wyglądał na wymęczonego, ale wolał chyba spędzić trochę czasu z kimś, niż samotnie.
Wasze "obozowisko", składało się właściwie z poletka trawy otoczonego krzewami i drzewami, kilku większych kamieni i kwiatków na krzyż. Przy jednym z kamieni zauważyłaś torbę Biosa i rozłożoną nieopodal mapę Kraju Ognia. Była tam również manierka z wodą i coś na kształt ołówka. Najpewniej blondyn starał się określić wasze położenie, co wcale nie było takie proste, zważywszy miejsce, z którego dopiero co udało wam się wydostać. Żołnierze Armii Kraju Ziemi mieli dość czasu, by przewieźć was daleko od miejsca zasadzki, w dodatku w dowolnym kierunku. No, może poza zachodem, w końcu w pobliże Kapitolu by was nie zabierali, prawda? Tak czy inaczej miałaś teraz chwilę dla siebie. Przynajmniej do momentu, w którym Bios nie skończy i nie wróci. A trochę mu to chyba zajmie, co?


________
Powrót do góry Go down
Vi
Admin
Vi


Join date : 28/09/2020
Liczba postów : 3094
Age : 28
Region : Kraj Ognia
Starter : Vulpix "Senzu"
Profesja : Trenerka/Mag Ognia

Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Tempus Fugit Aeternitas Manet   Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 6 Empty2021-03-11, 21:55

Ufałam Biosowi. Wiedziałam, że uda mu się osiągnąć swój cel, którym było oddanie honorów zarówno wilczycy, jak i dziewczynie. Ja tymczasem nie mogłam myśleć tylko o tym. Widząc w jakiej kondycji jest Rai syknęłam. Co za sukinsyn... Znaczy, nie koń, Sunreia miałam na myśli. Pogładziłam chrapy pokemona
- Już dobrze. Jesteś bezpieczny. Uratowałeś mi życie, mój drogi... Nie wiem, jak Ci się odwdzięczę - szepnęłam ogierowi do ucha. Byłam mu naprawdę wdzięczna. Przez to, że ustawił się tak, a nie inaczej, mogliśmy z Biosem się sturlać. Gdyby ustawił się inaczej, moglibyśmy oboje zginąć. Uśmiechnęłam się delikatnie do pokemona - Nie dam Cię skrzywdzić. Jesteśmy tej samej krwi - dodałam konspiracyjnym szeptem.
Tak. Do tej pory uważałam, że pokemony i ludzie mający ten sam żywioł są tej samej "krwi". Ta bajeczka często była powtarzana dzieciom po to, by nauczyły się szanować te stworzenia. Czy wyszło? Cóż... U mnie na pewno. Zawsze miałam nieco większy szacunek do stworków typu ognistego. Zerknęłam w kierunku mapy i wzruszyłam ramionami. Mnie to akurat kompletnie nic nie powie, no ale... Zajęłam się niańczeniem ogiera, ale potem wyjęłam kulkę z Rockruffem. Nie chciałam, by siedział w niej zbyt długo na początku, więc wypuściłam pokemona z niej
- Hej, mały. Wiem, że jesteśmy w innym miejscu. Nie denerwuj się. Jest w porządku - powiedziałam łagodnie, zbliżając się ostrożnie z dłonią, żeby pokemon mógł się do mnie przyzwyczajać. Nigdy nie wierzyłam w "magiczne moce" pokeballi, które "nagle" sprawiały, że pokemon Cię uwielbia i spełnia Twoje zachcianki. Nie. Z pokemonem należy się poznać, zaznajomić i oswoić, nawet, jeśli sam dołączył do drużyny. Postanowiłam więc spędzić czas na niańczeniu Senzu i oswajaniu się z Rufusem. No i oczywiście głaskanie Raia też było priorytetem. Gaoshin musi jednak pozostać w swoim ballu, przynajmniej na razie.
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 6 Empty
PisanieTemat: Re: Tempus Fugit Aeternitas Manet   Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 6 Empty

Powrót do góry Go down
 
Tempus Fugit Aeternitas Manet
Powrót do góry 
Strona 6 z 16Idź do strony : Previous  1 ... 5, 6, 7 ... 11 ... 16  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Pokemon Lagoon :: Strefa Gry :: Przygody :: ☀ MG Kitsune (2/3)-
Skocz do: