IndeksIndeks  PortalPortal  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Tempus Fugit Aeternitas Manet

Go down 
2 posters
Idź do strony : Previous  1 ... 5 ... 7, 8, 9 ... 12 ... 16  Next
AutorWiadomość
Vi
Admin
Vi


Join date : 28/09/2020
Liczba postów : 3094
Age : 28
Region : Kraj Ognia
Starter : Vulpix "Senzu"
Profesja : Trenerka/Mag Ognia

Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 8 Empty
PisanieTemat: Re: Tempus Fugit Aeternitas Manet   Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 8 Empty2021-04-16, 19:52

Cóż... Owszem, Bios traktował mnie nieco jak młodszą siostrę, jednak podróż z kimś przez parę dni to zupełnie co innego niż więź budowana latami. A przynajmniej tak mi się wydawało.
W milczeniu słuchałam dialogu Biosa i Sheili jednym uchem, nie przerywając wpatrywania się w ogień i rozmyślania. Właściwie kim byli moi rodzice? Magami ognia? Czy zginęli? Uciekli, zostawiając zbędny balast? A może byli cywilami, którzy po prostu nie mieli czasu lub ochoty na wychowywanie dziecka? A co, jeśli nadal żyją i znajdują się gdzieś w Kapitolu? I właściwie dlaczego to wszystko musiało wrócić akurat teraz, po 10 latach wmawiania sobie, że kompletnie mnie to nie interesuje i że znaleźli mnie w kapuście, ewentualnie przy dzikich pokemonach? Zagryzłam wargi.
Dopiero po chwili dotarł do mnie zapach ugotowanej strawy. Wzięłam swoją miskę
- Dzięki - powiedziałam, wracając na swoje miejsce.
Niektórzy widzieli ogień jako symbol destrukcji, żywiołu, który nie przynosi nic dobrego i na który nieustannie należy uważać, sycący się negatywnymi emocjami. Dla mnie był czymś zupełnie innym. Był ciepły, kojący. Tańczył delikatnie na wietrze. Reagował z wodą, tworząc fantastyczne potrawy. Użyźniał ziemię, gdy wypalano pola. Wszystko zależy od użytkownika i jego woli. Tak, ogień jest tym silniejszy, im silniejsze są emocje człowieka, ale to nie jedyny czynnik. Kontrola
Problem w tym, że nie wszystko da się kontrolować...
Połykając powoli strawę niemal nie zauważyłam Zubata, wpadającego na ścianę. Dopiero głośne "łup" wyrwało mnie z rozmyślań natury dość nieoczekiwanej dla sytuacji, w której się znajdowaliśmy i podniosłam głowę kierując ją w stronę pokemona. Czemu nie wylądował jak normalna istota? Przecież zrobił kółko, nie chodziło więc o rozpęd ani nic takiego? Spojrzałam pytająco na Sheilę.
Jej słowa nie brzmiały zbyt dobrze.
- Am... Złe wieści? - zapytałam nieśmiało, żeby przerwać tę dość niezręczną ciszę. Ręka automatycznie powędrowała mi do kieszeni z pokeballami...
Powrót do góry Go down
Kitsune

Kitsune


Join date : 25/08/2020
Liczba postów : 2295
Age : 32
Region : Hoenn
Starter : Growlithe
Profesja : wolny strzelec

Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 8 Empty
PisanieTemat: Re: Tempus Fugit Aeternitas Manet   Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 8 Empty2021-04-17, 23:54

Więzi to przedziwna rzecz. Dla jednych utworzenie takiej trwa latami, dla innych wystarczy drobna chwila, z pozoru nic nie znaczące zdarzenie. Czy warto jednak porównywać siłę więzi między różnymi osobami? Liczy się chyba sam fakt ich posiadania, prawda? Dla Biosa byłaś teraz siostrą, nawet Sheila cię za taką uważała, co mogłaś odczuć w wyrażeniu "nasz braciszek". Gdyby nie włączyła cię do swojej nieformalnej rodzinki, nie musiałaby używać liczby mnogiej, prawda?
Rodzina - to również zagmatwana sprawa. Z jednej strony masz rodziców, których właściwie nie poznałaś, nie miałaś o nich żadnych informacji, z drugiej zaś masz całą masę ludzi i pokemonów, jakie spotykałaś na swojej drodze. Ismiarr, która w ostatnim liście do ciebie brzmiała jak zatroskana matka. Nauczyciel magii ognia, którego przecież lubiłaś. Mniej lub bardziej kojarzeni mieszkańcy Kapitolu. Senzu, Gaoshin, Rufus. W pewnym sensie każde z nich stało się częścią czegoś, co możesz określić mianem rodziny. Trochę dysfunkcyjnej, ale jednak. Podobnie rzecz miała się z Biosem i Sheilą - chcąc nie chcąc, wpakowali się do twojej rodzinki i chyba nieprędko z niej wyjdą.
Dostałaś do ręki miskę z gulaszem i znów wróciłaś do rozmyślań. Tym razem tematem przewodnim był ogień, z jednej strony destruktywny, z drugiej zaś życiodajny. W końcu ogień to ciepło, a bez ciepła, zwłaszcza nocą, człowiek daleko by nie zaszedł, nie przetrwałby. Podobnie było z magią ognia i jej źródłem, a wszystko sprowadzało się do kontroli. Jednak jak to w życiu bywa - rzeczywistość często wymyka się spod kontroli...
Mały Zubat zderzył się ze ścianą, co gwałtownie przywróciło cię do właśnie tej rzeczywistości. Nana nie była zbyt pocieszona treścią wiadomości, jaką dostarczył jej nietoperek. Nietoperek, który wyglądał bardziej na pisklaka, niż wyszkolonego pokemona.
- Cóż, wygląda na to, że nie mam po co wracać, więc zostaję tu z wami - rzuciła z nutką nonszalancji w głosie, większą uwagę skupiała jednak na Zubacie, który chyba uszkodził sobie skrzydło przy zderzeniu. - No już, maleńka, zaraz będzie lepiej.
- Coś poważnego się stało? Możemy jakoś pomóc? - Bios wreszcie zabrał głos, ruda zaś spojrzała na niego spode łba.
- Nie, fakt, że Sunrei ma mnie na celowniku, wcale nie jest czymś poważnym - mruknęła sarkastycznie i usiadła przy ognisku wzdychając ciężko. - Wiedziałam, że prędzej czy później do tego dojdzie... Chociaż szkoda, że nie uda mi się wyciągnąć stamtąd jeszcze paru pokemonów. No i nie napiję się tej obiecanej kawy. Kyou robi świetną kawę...
Znów westchnęła z wyraźnym zawodem i pogłaskała nietoperka z troską. Pokemon po chwili rozprostował skrzydła uniósł się lekko nad ziemię, ostatecznie jednak znów wylądował na kolanach medyczki. Ta zaś tylko sięgnęła po swoją miskę i wsunęła w usta porcję gulaszu.
- Nie będziesz miała kłopotów z Sunreiem? - w głosie Biosa dało się wyczuć zaniepokojenie. - To nie jest typ, któremu się podpada bez wyraźnych konsekwencji.
- Ech, gdyby ktoś mi nie spieprzył przykrywki, to nie miałabym żadnych problemów. Niech no sobie przypomnę, kto mnie tak wkopał... - mruknęła niby od niechcenia, ale spojrzenie, jakie posłała blondynowi, mogło wręcz mrozić powietrze.
- To naprawdę nie moja wina. Nie spodziewałem się ciebie, po prostu mnie zaskoczyłaś. Gdybym wiedział, wszystko potoczyłoby się inaczej.
- Dobra, już nieważne - Nana machnęła tylko ręką wyraźnie zmęczona tematem. Chciała w spokoju dokończyć posiłek, a nie roztrząsać coś, czego już się nie da zmienić.
Na ziemi przy kobiecie leżała kartka z wiadomością, którą łatwo mogłaś odczytać, gdybyś się tylko lekko pochyliła. Treść brzmiała: "Kapitan cię szuka. Przeszukiwali twoje rzeczy. Chyba masz kłopoty...", a sama notka nie była podpisana. Nie wiedziałaś, kto był nadawcą, to jednak było mało istotne w tej chwili. Sheila odłożyła pustą już miskę na szafkę, a następnie wstała i rozłożyła pod ścianą kolejne posłanie, mały nietoperz za to podszedł do ciebie i zaczął ci się przyglądać z zaciekawieniem, co niekoniecznie podobało się Vulpixowi. Mimo wszystko lisek siedział dalej przy tobie, chwilowo ignorując intruza.
- No dobrze, chyba jakoś się pomieścimy - mruknęła rudowłosa, wyciągając się niczym kotka. - Vi, śpisz ze mną, B., ty osobno. Nasza siostrzyczka ma jeszcze czas, by dorosnąć do pewnych spraw - dodała, uśmiechając się lekko.
- Daj spokój, przecież nie będę jej po nocy obmacywał.
Bios tylko przewrócił oczami, ale dostosował się do zaleceń, zajmując miejsce na zewnętrznym posłaniu. W tym czasie kobieta wzięła ciut większą miskę i na kilka chwil wyszła z pomieszczenia, wracając już ze świeżą wodą, którą odstawiła na bok. A potem ściągnęła koszulkę. Blondyn momentalnie się zaczerwienił i szybko odwrócił wzrok, zajmując ręce grzebaniem w swojej torbie, podczas gdy Sheila na szybko się umyła. Nie były to może luksusowe warunki, ale lepsze takie niż żadne, prawda?
- Od razu lepiej~~ - zamruczała melodyjnie, wyciągając z szafki świeżą koszulkę, którą zaraz założyła, kierując się następnie w stronę posłania. - Nie wiem jak wy, ale ja idę spać. Ostatni dogasza ognisko. Pod nami jest sieć źródeł geotermalnych, więc nie będzie zimno.
I najzwyczajniej w świecie wsunęła się pod koc, mały Zubat zaś ułożył się przy jej głowie i szybko zasnął. Sam Bios westchnął tylko, usadawiając się pod ścianą. Oparł o nią głowę i przymknął powieki. Może chciał wziąć na siebie coś na kształt nocnej warty? Być może. Kolejny dzień jednak nie zapowiadał się jako jeden z tych sielankowych, warto więc zregenerować siły, zaczerpując trochę snu. Senzu już zdążył przysnąć przy ognisku...

________
Powrót do góry Go down
Vi
Admin
Vi


Join date : 28/09/2020
Liczba postów : 3094
Age : 28
Region : Kraj Ognia
Starter : Vulpix "Senzu"
Profesja : Trenerka/Mag Ognia

Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 8 Empty
PisanieTemat: Re: Tempus Fugit Aeternitas Manet   Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 8 Empty2021-04-18, 00:49

Zdecydowanie więzi to przedziwna rzecz. Gdyby tak pomyśleć, Senzu był najlepszym przykładem istoty, z którą poczułam rodzinne przywiązanie niemal od razu po ujrzeniu go. Ta mała, bezbronna istotka wprost promieniowała lojalnością i odwagą, które zaimponowały nawet mnie. Bezwiednie pogłaskałam lisi łebek, przysłuchując się dialogowi.
Z jednej strony poczułam się winna, jak gdyby to była moja wina, że nie ostrzegłam Biosa. Widziałam przecież Sheilę wcześniej i co z tego, że nie miałam bladego pojęcia, kim naprawdę jest i nie mogłam się tego domyślić? Może jestem zbyt słabym detektywem? Z drugiej jednak ledwo powstrzymywałam uśmiech. Skoro Sheila nie będzie mogła wrócić do bazy magów ziemi, to zostanie z nami i być może, nie mając nic lepszego do roboty, ruszy z nami w stronę kraju ziemi i bramy do świata pokemon? Byłoby na pewno ciekawie.
Zastanowiło mnie przez chwilę wspomnienie o Kyou. Czy to właśnie on wysłał wiadomość dziewczynie? Być może. Fakt faktem nie wyglądał na kogoś na tyle ogarniętego, ale kto wie? Sheila również nie wyglądała na kogoś, kto mógłby grać jako szpieg w wielkiej bazie. Przekręciłam głowę. Już, już chciałam powiedzieć, że poradzimy sobie z tym gościem, ale przypomniało mi się ostatnie spotkanie z tym człowiekiem i ugryzłam się w język. Nie, to zdecydowanie nie jest ktoś, komu chce się zaleźć za skórę.
Mały nietoperz zbliżył się, co wzbudziło moją ciekawość. Wyglądał całkiem uroczo. Nie wychodząc nocą poza ośrodek, nie widziałam pokemonów, które spały w dzień, nie miałam więc zbyt wiele czasu na studiowanie takowych. Przykucnęłam, po czym wyciągnęłam dłoń z ugotowaną marchewką z gulaszu. Czy cokolwiek to było. Dla mnie wyglądało jak marchewka. Może się skusi?
- Hej, chcesz? Całkiem smaczne. Należy Ci się, tak dzielnie tu przybyłaś z wiadomością - powiedziałam, przypominając sobie, że Sheila określiła jej płeć jako żeńską. Jednocześnie ręką dałam znać Vulpixowi, że wszystko w porządku. Czasami był zdecydowanie zbyt nadopiekuńczy...
Nie zdążyłam zdecydować, czy chcę pogłaskać pokemona, gdy Sheila wyskoczyła z kolejną docinką w stronę moją i Biosa. Że też jej się to nie nudzi... Zaśmiałam się jednak, bo ta była całkiem niezła.
- Hej, gdyby nie Bios, to nie miałabym czasu na dorastanie do pewnych spraw - wzięłam chłopaka w obronę. Dalej byłam mu za to ogromnie wdzięczna. Niespecjalnie miałam ochotę na utratę dziewictwa z przypadkowym bandytą, zapewne mogącym pochwalić się bogatą biblioteką chorób wenerycznych. Odczekałam, aż dziewczyna się umyje. Widok cycków akurat mnie specjalnie nie odstraszał. W końcu też je posiadałam, co nie? Choć fakt, jej otwartość nieco przerażała. Ja nie byłabym w stanie zrobić tego, co ona i to jeszcze z takim spokojem na twarzy. Wzięłam miskę w dłonie i, zerkając jednym okiem na Biosa, wyniosłam się do pomieszczenia, w którym zniknęła Sheila gdy poszła po wodę.
-Senzu, pilnuj - mruknęłam na wszelki wypadek tak, by tylko lisek mnie usłyszał. Ostrożności nigdy za wiele, prawda? Cholera wie, co tu żyje oprócz dziewczyny i co mogło tu przybyć, gdy jej nie było. Postanowiłam schować koszulkę do plecaka, po czym wyciągnęłam piżamę, czyli czarną koszulkę na ramiączka i spodenki, w które szybko się przebrałam. Nie zajęło to dużo czasu, więc wróciłam z miską do "sypialni"
Zerknęłam kątem oka na Biosa, po czym usiadłam, opierając się plecami o ścianę i wyciągnęłam z plecaka pamiętnik. Warto by było zapisać nowinki zanim o nich zapomnę i zanim stanie się coś nowego, co przebije ostatnie wydarzenia. Choć nie obraziłabym się za odrobinę spokoju. Chyba jednak go nie dostanę zanim nie trafię do świata pokemon, gdzie zacznę szukać Celebiego. Tam przecież nie będzie magów, więc nie będzie wojny. Prawda?
...
Prawda?
Powrót do góry Go down
Kitsune

Kitsune


Join date : 25/08/2020
Liczba postów : 2295
Age : 32
Region : Hoenn
Starter : Growlithe
Profesja : wolny strzelec

Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 8 Empty
PisanieTemat: Re: Tempus Fugit Aeternitas Manet   Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 8 Empty2021-04-19, 01:04

Twoje poczucie winy wzięło się właściwie z niczego. Nie mogłaś w żaden sposób uprzedzić Biosa, bo nie miałaś pojęcia, że cokolwiek łączy go z medyczką. Ani ona nie zdradzała niczego podobnego, ani nawet jej imię nie padło do czasu tego feralnego momentu. Co z tego, że "Nana" zabrzmiało mu wcześniej znajomo, skoro okazało się tylko kryptonimem. A może nie do końca? Tak czy inaczej nie miałaś podstaw do odczuwania jakiejkolwiek winy w związku z tą sprawą.
Mimo wszystko perspektywa dodatkowego towarzystwa w trakcie podróży napawała cię optymizmem. Zdążyłaś polubić tę zaczepną kobietę o specyficznym poczuciu humoru. Nawet Senzu za nią przepadał, w końcu według jej słów tylko ona mogła się do niego zbliżyć, gdy jeszcze z blondynem byliście w celi. I w sumie fajnie byłoby mieć siostrę, prawda? Zastanawiałaś się też nad wzmianką o Kyou, rozmyślając, czy to przypadkiem on nie ostrzegł Sheili, w tej kwestii nie miałaś jednak żadnych poszlak, mogłaś więc jedynie przypuszczać i ewentualnie rozwiać wątpliwości zwykłym pytaniem.
Mały Zubat wciąż ci się przyglądał, jakbyś była czymś naprawdę intrygującym. Może wcześniej nie było okazji do poznania kogoś poza Naną czy nadawcą wiadomości, którą przyniosła Zari? Mimo wszystko gdy podsunęłaś jej kawałek marchewki, obwąchała go najpierw, a dopiero po chwili wzięła w łapki i zjadła. Na pewno jej smakowało, o czym świadczyć mogło choćby strzyganie uszkami i ciche skrzeki. Zari już podstawiała łebek pod twoją rękę, twoją uwagę przykuł jednak jeden z tekstów rudej. Słysząc twój komentarz, tylko szerzej się uśmiechnęła, nie dodała jednak nic więcej. W końcu żadne z was nie oponowało w kwestii miejsca do spania, prawda?
Sheila zdążyła na szybko się umyć, przebrać i wsunąć pod koc, życząc wam dobrej nocy, potem przyszła kolej na ciebie. Senzu stał na czatach, nic jednak nie zakłóciło twojej wieczornej toalety, wróciłaś zatem do pomieszczenia już odświeżona i przebrana. Bios wciąż jakby drzemał na siedząco, miałaś więc chwilę na przemyślenia i zapisanie kilku rzeczy w pamiętniku. Gdy kończyłaś, usłyszałaś cichy pomruk od strony medyczki, coś na kształt "kawa" mówionego przez sen. Może śniła jej się ta robiona przez Kyou? Kto wie~~

Zasnęłaś dosyć szybko. W sumie nawet nie spostrzegłaś, kiedy dokładnie, a już odpłynęłaś w krainę snów. Czy śniło ci się coś konkretnego? Ciężko stwierdzić. W którymś jednak momencie do twojego snu zaczęły wdzierać się ciche głosy...
- ...i wyciągnąć stamtąd te pokemony. Jeśli dostaną się w łapy Sunreia, nie będzie czego zbierać, sam wiesz.
- Wiem, aż za dobrze znam jego metody szkoleniowe... Ale to, co planujesz, to szaleństwo. Zginiesz.
- Och, czyżbyś jednak chciał widzieć mnie martwą?~~ - zażartowała kobieta, ten rozbawiony ton szybko jednak zanikł. - Musimy uprzedzić Sunreia, moja dywersja stworzy wam szansę na ucieczkę.
- To nie dywersja, to misja samobójcza i dobrze o tym wiesz - mruknął pod nosem Bios.
W końcu otworzyłaś oczy, dostrzegając w półmroku... ślepia. Żółte ślepia tuż przy twojej twarzy wpatrujące się w ciebie badawczo. Właściciel tych ślepi z twojej perspektywy wydawał się jeszcze większy niż pierwotnie był. Po pierwszym szoku mogłaś dostrzec szczegóły, a składały się one na postać pokemona, który po części przypominał wielkiego nietoperza, po części zaś coś zupełnie innego. To był Noivern. Wielki Noivern, który właśnie rozdziawiał paszczę, ukazując ci rząd ostrych niczym brzytwy zębisk, wydając z siebie coś na kształt skrzeku.
- Neo, zostaw, to przyjaciel - padło twardo z ust rudowłosej i paszcza się zamknęła, a samo stworzenie odstąpiło. Kobieta przykucnęła przy tobie. - Wybacz, Neo nie ufa nikomu poza mną. Nie przestraszył cię za bardzo? - spytała z nutą troski w głosie. Teraz mogłaś zauważyć, że zarówno ona, jak i Bios są już ubrani i właściwie gotowi do wyjścia. Tylko... czy aby jeszcze nie powinna trwać noc? - Dziś sobie nie pośpimy, więc wstawaj szybko i się ogarnij. Musimy zdążyć zanim...
- Nanami Sakai! Wiem, że tam jesteś - rozeszło się gromkim echem po ścianach jaskini, a Sheila skrzywiła się na brzmienie tego głosu. - Jesteś oskarżona o spisek przeciwko wojskom Królestwa Ziemi. Masz prawo do obrony, więc nie rób nic głupiego. Masz pięć minut na wyjście. Chyba że chcesz, bym pogrzebał cię żywcem.
Noivern nastroszył się, a potem wydał z siebie donośny skrzek, który odbił się echem po jaskini. Był bojowo nastawiony i nie omieszkał to okazać. Wyjątkowo nie spodobał mu się ton i słowa kapitana. Sheila wstała z pewnym ociąganiem, rozmasowując przy tym kark. Minę miała nietęgą, ale nie ma się co dziwić. Westchnęła ciężko.
- No dobra... Jak pójdziecie w głąb jaskiń, idąc cały czas prawą odnogą, dojdziecie do wąskiego wyłomu prowadzącego na zewnątrz - stwierdziła po chwili, patrząc gdzieś w eter. - Wyjście jest osłonięte, więc nikt was nie zauważy. Tamtędy uciekniecie.
- Nigdzie się bez ciebie nie ruszę, Sheila - stwierdził twardo Bios, a ty zarówno w głosie, jak i postawie chłopaka mogłaś dostrzec, że nic go nie odwiedzie od tego postanowienia.
- Tak, ruszysz. Musisz chronić Vi - rzuciła medyczka tonem nie znoszącym sprzeciwu. - Jeśli was ze mną złapie, nie ujrzycie światła dnia przez długie miesiące.
- I mam pozwolić, żebyś sama podzieliła taki los? Nie ma takiej opcji - upierał się przy swoim blondyn, co wyraźnie nie spodobało się srebrnookiej.
- Do cholery, Bashura, mógłbyś choć raz nie zachowywać się jak osioł i mi zaufać?! - warknęła rozeźlona. - Dokładnie tak samo było wtedy. Koniecznie chciałeś postawić na swoim, czym naraziłeś nas wszystkich. Geo tam wtedy zginął, pamiętasz?
Bios zgrzytnął zębami, a ty zauważyłaś w jego ciemnych oczach tę niebezpieczną nutę. Zdawał sobie sprawę, podobnie zresztą jak ty, że ta sprzeczka nie ma sensu, a tylko tracicie czas. Musicie działać, póki Sunrei ma jeszcze cierpliwość. Chwilowo jednak ta dwójka trwała w impasie. Może ty masz jakiś lepszy pomysł? To chyba dobra chwila na przedstawienie możliwych opcji. Czas ucieka...

________
Powrót do góry Go down
Vi
Admin
Vi


Join date : 28/09/2020
Liczba postów : 3094
Age : 28
Region : Kraj Ognia
Starter : Vulpix "Senzu"
Profesja : Trenerka/Mag Ognia

Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 8 Empty
PisanieTemat: Re: Tempus Fugit Aeternitas Manet   Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 8 Empty2021-04-19, 19:44

Cóż. Pierwsze wrażenie ogromny nietoperz robił pierwszorzędne. O mało się nie posikałam, a zimny pot oblał mi niemal całe ciało. Skrzek sprawił, że z mojego gardła wydobył się cieniutki, cichy pisk, jakby ktoś przejechał paznokciem po tablicy szkolnej. Nie tego spodziewałam się po otwarciu oczu, zdecydowanie nie tego...
To, niestety, nie była jedyna niemiła niespodzianka tej nocy. Oczywiście nie odpowiedziałam na pytanie dziewczyny, bo i po co? Każdy chyba widział moją minę, która wyrażała czysty strach, choć teraz już pomieszany z obrazą majestatu. Nie było mi jednak dane nawet otworzyć ust, bo... No, właśnie. Wszystko zdarzyło się tak szybko. Najpierw głos, a potem cały "misterny plan", o którym miałam tylko takie pojęcie, że Sheila będzie po nim martwa. To, co chciała zrobić, to samobójstwo. Jej i Biosa, bo widziałam w jego oczach, że chłopak nie ma zamiaru jej opuścić po raz drugi. Zresztą ja również.
- Po pierwsze, będą się nas spodziewali. Na pewno otoczyli to miejsce, co oznacza, że jeśli wymkniemy się innym wyjściem, tylko potwierdzimy ich przypuszczenia. To, czy nas zauważą nie jest istotne, jeśli mają w szeregach kogoś widzącego stopami - "uwielbiałam" to, jak wiele zastosowań ma magia ziemi. Szkoda jeszcze, że nie mogą dzięki niej podsłuchiwać ludzi, psia ich mać.

Tak czy siak słowa Sunreia nie zrobiły na mnie wielkiego wrażenia. To nie był pierwszy raz w tym tygodniu, gdy ktoś groził mi śmiercią.
- Po drugie, nie potrzebuję ochrony. Potrafię walczyć. Mam też pokemony. To nie o mnie Bios się martwi i słusznie. Jeśli uznają Cię winną, to zginiesz. Skoro wyjście jest osłonięte, to Ciebie również nie zauważą. A akcję ratunkową będzie można przeprowadzić nieco później. Pomogę Ci - nie miałam prawa mówić za Biosa, ale miałam wrażenie, że podziela moją chęć, byśmy wydostali się stąd razem - Nie mamy czasu na tego typu kłótnie. Idziesz z nami. Koniec tematu. I radzę zabrać najważniejsze papiery, bo mam wrażenie, że ognisko wymyka się nieco spod kontroli - dodałam, równie twardo, co Bios wcześniej. Nie miałam zamiaru zostawić jej na pastwę tego sadysty, zwłaszcza teraz. Poczułam w dłoniach łaskoczące ciepło - jak zawsze, gdy moje ciało przygotowywało się do walki. Powinnam je stłumić. Ale czy chciałam...?
Powrót do góry Go down
Kitsune

Kitsune


Join date : 25/08/2020
Liczba postów : 2295
Age : 32
Region : Hoenn
Starter : Growlithe
Profesja : wolny strzelec

Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 8 Empty
PisanieTemat: Re: Tempus Fugit Aeternitas Manet   Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 8 Empty2021-04-20, 00:40

Rzeczywiście widok Noiverna "o poranku" nie był czymś codziennym, zwłaszcza z tak bliska. Wielki nietoperz gotowy cię pożreć niemal w całość wywołał odpowiednią ku temu reakcję, a było nią przerażenie. Cała sytuacja szybko jednak została wyjaśniona a niebezpieczeństwo zażegnane. Pokemon był w końcu sprzymierzeńcem. Brak odpowiedzi na pytanie też w sumie był odpowiedzią. Nikt przecież nie wymagał, byś odpowiadała werbalnie, a wyraz twojej twarzy mówił sam za siebie. Chwilę później jednak wszystko zaczęło się sypać...
Lee Sunrei - postrach żołnierzy i bandytów - postanowił osobiście pofatygować się po zdrajcę, jakim była w jego oczach Nanami Sakai. Sama oskarżona nie chciała niepotrzebnie narażać innych, ale czy ktokolwiek jej słuchał? Oczywiście, że nie. Bios był zbyt uparty, by puścić ją samą, gdy dopiero ją odnalazł. Nawet tobie nie było to w smak, wszak widziałaś w nim ten upór i wiedziałaś, że wbrew wszystkiemu pójdzie za nią choćby na śmierć. Czy jednak blondyn nie żył w przeświadczeniu, że Sheila będzie bezbronna wobec mocy Sunreia? Nie wiedział, że jest magiem, ona też nie kwapiła się, by mu o tym powiedzieć, jakby sam fakt władania wodą nakładał na nią jakieś brzemię.
- Po pierwsze: nie jesteśmy otoczeni. To blef - rzuciła sucho rudowłosa i westchnęła. - Znam Sunreia, jeśli po mnie przyszedł to sam, ewentualnie z garstką ludzi. To nie typ, który posyła za zbiegiem całą armię, to ktoś, kto fatyguje się osobiście i sam likwiduje problem.
Wyglądała na naprawdę pewną swoich słów i chyba dostatecznie długo obcowała z kapitanem, by nabrać tej pewności. To jednak nie przekonywało Biosa.
- Tym bardziej nie pozwolę, by dorwał cię w swoje łapska - obstawał przy swoim. - Już raz przeżyłem jego tortury. To nie jest coś, co zniosłaby kobieta taka jak ty.
Ruda drgnęła, widziałaś to wyraźnie. Zgrzytnęła zębami, stojący na uboczu Noivern również się nastroszył, sycząc na chłopaka. Wydawało się, że zaraz znów zacznął się sprzeczać, nic bardziej mylnego. Twarz kobiety spoważniała, ale nie wybuchła ona gniewem jak przy spotkaniu przed jaskinią. Miałaś szansę na wtrącenie jeszcze swoich trzech groszy na temat własnych umiejętności bojowych, co Nana ze spokojem wysłuchała.
- Sytuacja się zmieniła, a twoje umiejętności na nic się zdadzą przeciwko temu człowiekowi. Pokemonów też wolałabym nie narażać - stwierdziła rzeczowo, chwilowo unikając patrzenia w stronę blondyna. - Najlepszą opcją będzie rozdzielić się, wydostać stąd i później spotkać ponownie na przegrupowanie. Wbrew opinii oślo upartego pana jestem w stanie odwrócić uwagę kapitana i z pomocą Neo mu się wywinąć, by do was dołączyć. On nie wie, co potrafię.
- Sheila, to szaleństwo...
- Zamknij się - warknęła, przerywając mu, i jednocześnie zacisnęła pięść. Ty zaś mogłaś zauważyć jeszcze jedno - coraz większy szok odmalowujący się na twarzy chłopaka. Chłopaka, który nie mógł nawet ruszyć się z miejsca i tylko patrzył na przyjaciółkę z rosnącym przerażeniem. Ruda gwizdnęła cicho, a potem obróciła się na pięcie i skierowała do wyjścia, dopiero tam rozluźniając zaciśniętą wciąż dłoń. I w tej jednej chwili Bios jakby znów zaczął oddychać, osuwając się przy okazji na kolana.
- Vi, zabierz go do wyjścia, ognisko niech płonie - poleciła, zerkając na ciebie kątem oka. Miała w spojrzeniu coś, co wręcz zabraniało ci się sprzeciwiać. - Spotkamy się po drugiej stronie.
I tyle, poszła sobie, a wraz z nią zniknął wielki nietoperz. Mała Zari zaś uczepiła się twojej nogawki i chyba nie zamierzała w najbliższym czasie jej puszczać.
- Sheila... od kiedy ty... - dukał blondyn drżącym głosem, wciąż jeszcze nie mogąc otrząsnąć się z tego, co miało przed chwilą miejsce. Co takiego zrobiła ruda, że aż tak strwożyła nieustraszonego Bashurę? I co zamierzasz zrobić ty?
Wszystko tu powinno spłonąć, a przynajmniej to wynikało ze słów medyczki. Druga sprawa, że powinnaś dostać się z Biosem do tylnego wyjścia. Tylko że sam Bios zdawał się jeszcze nie do końca wrócić do rzeczywistości, a miałaś jeszcze pod opieką młodego Zubata i oczywiście Senzu, który aktualnie zdawał się trochę rozkojarzony tym wszystkim. Co więc postanowisz? Długo tu zostać nie możecie...
Powrót do góry Go down
Vi
Admin
Vi


Join date : 28/09/2020
Liczba postów : 3094
Age : 28
Region : Kraj Ognia
Starter : Vulpix "Senzu"
Profesja : Trenerka/Mag Ognia

Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 8 Empty
PisanieTemat: Re: Tempus Fugit Aeternitas Manet   Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 8 Empty2021-04-20, 19:23

Krew.
To była odpowiedź na moje pytanie. Sheila była magiem krwi. To dlatego nie obawiała się Sunreia tak, jak robił to Bios. Nagle, z tą jedną informacją, z tą jedną scenką, wszystko stało się jasne. Zamrugałam, patrząc na plecy odchodzącej dziewczyny
- Powodzenia - wyrwało mi się samo, po czym moje spojrzenie przeniosło się na Bashurę. Był tak zaskoczony, że niemal mnie to bawiło.
Niemal.
Słowa Sheili odbijały się w mojej głowie. Bios wyglądał na niesamowicie zaszokowanego, a mały Zubat chyba był przerażony. Nie było czasu na delikatność. Odczepiłam nietoperza od nogawki i usadziłam na ramieniu
-Trzymaj się, Zari. Senzu, idziesz przodem. Oświetlaj drogę co jakiś czas. Nie możemy sobie pozwolić na użycia pochodni - rzuciłam do zdezorientowanego liska. Musiał szybko ogarnąć, że stawką jest nasze życie, inaczej leżymy. Podeszłam do Biosa i chwyciłam go za rękę
- Chodźmy. Tu zaraz zrobi się gorąco - powiedziałam. Zrozumiałam natychmiast słowa Sheili o ognisku i nie zamierzałam jej zawieść. Odciągnęłam Biosa do drugiego pomieszczenia, po czym przymknęłam nieco oczy. Koncentracja. To było coś, czego rzadko kiedy mi brakowało, choć często tłumiły to inne przymioty. Wyciągnęłam kilka papierów i wrzuciłam do ognia. Mała dywersja z mojej strony, należy przecież chronić własny tyłek. Następnie kule ognia poszybowały we wszystkie strony. Małe i szybkie, takie, które nie zużywają wiele energii. Na papier i tak będą wystarczające
Po dokonaniu dzieła zniszczenia i upewnieniu się, że ogień płonie wszędzie tam, gdzie powinien wróciłam do Bashury.
- Nie mamy wiele czasu. Ruszajmy się. Porozmyślasz o jej nowych zdolnościach jak już będziemy bezpieczni - powiedziałam twardo, popychając go do przejścia
Oby Sheila miała rację. Bo jeśli jednak ktoś na nas czeka, będziemy musieli walczyć. Fakt, ludzie Sunreia z pewnością nie spodziewają się maga ognia i powietrza, jednak jeśli się z tym ujawnimy, to nigdy nie przestaną nas ścigać. A tego nie chciałam.
Powrót do góry Go down
Kitsune

Kitsune


Join date : 25/08/2020
Liczba postów : 2295
Age : 32
Region : Hoenn
Starter : Growlithe
Profesja : wolny strzelec

Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 8 Empty
PisanieTemat: Re: Tempus Fugit Aeternitas Manet   Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 8 Empty2021-04-21, 14:10

Krew. Magia krwi. Zdolności pozwalające kontrolować przeciwnika. Moc owiana swoistą legendą. Ale czy można się temu dziwić? W dobie wszechobecnej wojny takie zdolności są na wagę złota i dają znaczącą przewagę grupie, która ma takie jednostki w swoich szeregach. Jak i kiedy jednak Sheila nauczyła się tej sztuczki? Czy ta moc miała jakieś ograniczenia, słabości? Czy wymagała specjalnych warunków? Niektóre podania mówiły coś o pełni księżyca, kiedy to moc magów wody osiąga swój szczyt, czy było to jednak prawdą? Cieżko byłoby to zweryfikować bez jakiegoś wiarygodnego źródła informacji. Tobie jednak w tej chwili nie były one potrzebne. Wystarczyła ci wiedza i pewność, że ruda, idąc na spotkanie z Sunreiem, nie posyła się na pewną śmierć, że ma szansę przeciwstawić się kapitanowi.
Biosa zaskoczyły umiejętności przyjaciółki, choć "zaskoczyły" było raczej mało adekwatnym słowem. Odczuł tę moc na własnym ciele i zaczynała go ona przerażać. Co innego słyszeć o tej zdolności, a co innego osobiście jej doświadczyć. Klęczał zszokowany, próbując ogarnąć całą sytuację, co sprawiało mu niemały trud, ty za to pozostałaś trzeźwa umysłem. Musiałaś, od ciebie zależał w tej chwili los wasz i waszych pokemonów. To w twoich rękach Nana zostawiła całą resztę.
Zari z pewnym oporem wypuściła z pazurków twoją nogawkę, szybko jednak znalazła dla nich nowe zaczepienie na ramieniu. Pisnęła cichutko, kuląc się w sobie. Była pisklakiem, to wszystko było dla niej nowe i... przerażające. Mimo wszystko zaufała ci i chciała być jak najbliżej ciebie. Przynajmniej w najbliższym czasie. Senzu natomiast od razu zrozumiał przesłanie i wybiegł na korytarz, dostosowując się do swojej roli przewodnika. Ty wyciągnęłaś tam również blondyna, który chwilowo oparł się plecami o ścianę, wciąż jeszcze nie do końca wróciwszy do siebie. Wrzuciłaś w ognisko kilka kartek, aby mieć pewność, że znajdzie się tam papierowy popiół, potem zaś w ruch poszły ogniste kule, dokonując dzieła zniszczenia. Nim się obejrzałaś, wszystko stało w płomieniach. Pozostało już tylko jedno - ewakuacja.
Popchnęłaś Bashurę w głąb tunelu i choć ruszył się dość niechętnie, po chwili oboje szliście równym tempem przed siebie. Senzu prowadził pochód, co jakiś czas oświetlając drogę. Oglądał się za siebie tylko na rozwidleniach, chcąc się upewnić co do trasy. Zari kuliła się na twoim ramieniu, ilekroć po jaskini rozchodziło się echo krzyków i jęków. Nie znałaś ich dokładnego źródła, nie trudno się jednak było domyślić. Mag krwi w akcji. Szkoda, że nie możesz zobaczyć, jak rozgramia żołnierzy Królestwa Ziemi, co?
Prześwit - zauważyłaś go w oddali, niemal na końcu tunelu. Lisek też go spostrzegł, łułając cicho i krótko. Nie chciał wzbudzać echa swoim głosem, to dobrze.
Podeszliście ostrożnie do wyłomu, zaglądając na zewnątrz. Nigdzie nie było śladu żywego ducha, ale też okoliczne krzaki ograniczały nieco widoczność. Vulpix wyskoczył pierwszy, nastawił uszy, słuchał, węszył... nic jednak go nie zaniepokoiło. Wychodziło więc na to, że Sheila miała rację - gadka o otoczeniu była zwykłym blefem. Wymknęliście się zatem z jaskiń, wtapiając w gąszcz pobliskiego lasu. Wyjątkowo cichego lasu skąpanego w blasku księżyca. Racja, słychać było typowe odgłosy zwierząt nocnych oraz szum liści na wietrze, mimo wszystko okolica wydawała się opustoszała.
- Lepiej się tu nie zatrzymywać - wyszeptał w którymś momencie Bios i ruszył naprzód, w drodze wypuszczając z balla Rapidasha, którego zaraz dosiadł. Gdy wyciągnął w twoją stronę dłoń, by pomóc ci wsiąść, mogłaś dostrzec, jak bardzo nieobecne ma spojrzenie. Wciąż jednak nie byliście w pełni bezpieczni, musieliście się jak najbardziej oddalić od tego miejsca.
Rai bez sprzeciwu ruszył z kopyta, przechodząc od razu do galopu. Tylko czasem zwalniał na kilka minut, by znów przyspieszyć. Jechaliście w ciszy, obserwując powoli jaśniejące niebo. Noc dobiegała końca, ustępując miejsca kolejnemu porankowi. Las zniknął za wami, wy zaś wyjechaliście na bardziej skalisty teren otoczony wzgórzami. W pewnej chwili gdzieś w górze usłyszeliście skrzek. Gdybyś się obejrzała, na niebie za wami zauważyłabyś wielkie skrzydła Nioverna, który stopniowo obniżał lot, coraz bardziej się do was zbliżając. W zastraszającym tempie skracał dystans, aż w którymś momencie... śmignął tuż obok Raia i wylądował z łoskotem na pobliskich skałach, krusząc je przy okazji. Bios momentalnie zeskoczył na ziemię i szybko pobiegł w tamtym kierunku. Wielki nietoperz zrzucił z siebie stertę kamieni i skrzeknął raz jeszcze, odsłaniając... nieprzytomną Sheilę. Kobieta była trochę przybrudzona i podrapana w kilku miejscach, na pierwszy rzut oka nic jednak jej nie było. Dlaczego jednak była nieprzytomna? Oto jest pytanie...

________
Powrót do góry Go down
Vi
Admin
Vi


Join date : 28/09/2020
Liczba postów : 3094
Age : 28
Region : Kraj Ognia
Starter : Vulpix "Senzu"
Profesja : Trenerka/Mag Ognia

Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 8 Empty
PisanieTemat: Re: Tempus Fugit Aeternitas Manet   Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 8 Empty2021-04-21, 14:24

Dobrze było ujrzeć w końcu światło po wyjściu z tunelu. Było ono kojące, niemal tak samo, jak głos Biosa. Miał rację i oboje o tym wiedzieliśmy, nie było więc nawet potrzeby, by go o tym zapewniać. Ujęłam rękę mężczyzny, siadając za nim, jednak tym razem nie pozwoliłam sobie nawet na chwilowe rozkojarzenie. Zbytnio mi to przypominało poprzednią sytuację.
-Dobra robota, Senzu. Odpocznij - lisek wylądował w kuli, którą ostrożnie schowałam do kieszonki. Vulpix nie dotrzyma kroku rumakowi, nie chcę go też niepotrzebnie męczyć. Druga dłoń powędrowała na maleńki łebek Zari
- Spokojnie, maleńka. Będzie dobrze. Obiecuję - wyszeptałam do niej, by nie bała się aż tak bardzo. Biedna, malutka nietoperzyca. Na pewno nie spodziewała się takiego obrotu sytuacji...

Mimo wszystko taka jazda była męcząca. Dla nas i dla pokemona, nie dziwiło mnie więc, że stworzenie zwalniało co jakiś czas. Właściwie gdzie teraz byliśmy? Czy miało to jakiekolwiek znaczenie? Czy Bios prowadził nas w jakieś istotne miejsce, czy po prostu jak najdalej od Sunreia? Nie chciałam mu zaprzątać głowy tymi pytaniami. Bios miał swoje własne rzeczy do przemyślenia.
Lądowanie Noiverna zaskoczyło mnie. Kompletnie zignorowałam skrzek, który usłyszałam wcześniej, biorąc go za odgłos dzikiego pokemona. Również zeskoczyłam z konia, by podbiec do latającego stworzenia.

Sheila była nieprzytomna. Brudna i nieco poraniona, ale żyła. Czy jej walka była aż tak wyczerpująca, że dziewczyna straciła na nią całą energię? To było możliwe.
- Bios, pomóż mi. Rozłóż jakiś koc, czy coś, mogą być nawet moje ciuchy. Upewnij się, że nie ma na ziemi żadnych ostrych kamieni. Trzeba ją ściągnąć z pokemona. Neo na pewno też potrzebuje odpocząć. - rzuciłam, ściągając plecak i kładąc go na ziemię. Powinnam mieć przy sobie butelkę z wodą. Chciałam obmyć twarz dziewczyny. Być może to jej pomoże wrócić do przytomności. Dotknęłam również jej czoła, obserwując Neo kątem oka. Nie chciałam stracić palców
Jeśli zacznie być agresywny, powiem mu, że chcę tylko pomóc. Pozwól mi pomóc. Sheila potrzebuje przeciwstawnych kciuków
Szybko rozejrzałam się po miejscu, w którym wylądowaliśmy. Skalisty, otwarty teren. Fakt, miał on parę wzgórz, ale to tym gorzej dla nas. Łatwiej nas będzie wypatrzyć... Cholera
- Musimy znaleźć kryjówkę. Szybko. Pożyczysz mi Raia? Rozejrzę się za jakąś. Wiem, że nie odejdziesz od niej na krok w chwili obecnej - powiedziałam po chwili do Biosa. Chłopak był roztrzęsiony, ale na pewno nie stracił swojego instynktu obrony osób w potrzebie... Tyle, że to nie do końca tego teraz potrzebowaliśmy. Musiałam myśleć trzeźwo, szybko i skutecznie... A to nie zawsze mi wychodziło. Miałam tylko nadzieję, ze podjęte przeze mnie decyzje są dobre
Powrót do góry Go down
Kitsune

Kitsune


Join date : 25/08/2020
Liczba postów : 2295
Age : 32
Region : Hoenn
Starter : Growlithe
Profesja : wolny strzelec

Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 8 Empty
PisanieTemat: Re: Tempus Fugit Aeternitas Manet   Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 8 Empty2021-04-21, 22:23

Sytuacja była dla ciebie w pewnym sensie znajoma. Takie małe deja vu, z tym opuszczaniem tunelu i dosiadaniem Rapidasha. Poprzednim razem przysnęłaś i obudził cię napad bandytów, tym razem nie zamierzałaś przegapić ani chwili. Może to i lepiej? Schowałaś Senzu do balla, zaś małego nietoperka pokrzepiłaś ciepłym słowem, dostając w odpowiedzi cichutki skrzek. Zari wtuliła się w twoją szyję i po chwili chyba zasnęła, tak czy inaczej wciąż była zahaczona pazurkami o twoją koszulkę, więc raczej nie spadnie w biegu.
Rai gnał przed siebie, zmieniając od czasu do czasu rytm biegu, by nieco odsapnąć i nabrać sił, wciąż jednak uparcie parł naprzód. Byle dalej, byle do przodu, po prostu. Bios się nie odzywał, ty również nie przerywałaś panującej między wami ciszy. Byłaś pochłonięta własnymi przemyśleniami. Na tyle pochłonięta, że gwałtowne lądowanie wielkiego nietoperza szczerze cię zaskoczyło.
Oboje z blondynem zeskoczyliście z grzbietu ognistego wierzchowca, chcąc zorientować się w sytuacji. Sheila była nieprzytomna, sam Neo też nie wyglądał na pokemona pierwszej świeżości, mimo wszystko trzeba było zająć się tą dwójką. Bios tylko przytaknął, oczyszczając fragment ziemi w pobliżu z drobnych kamyczków i rozkładając schowany w jednej z toreb cienki koc. Ty w tym czasie zaopatrzyłaś się w butelkę wody i podeszłaś do Noiverna, chcąc zająć się kobietą na jego grzbiecie. Neo zlustrował cię groźnym spojrzeniem, mrużąc żółte ślepia, nie zareagował jednak na twoje poczynania. Miał w pamięci, że medyczka nazwała cię przyjacielem. Nie znaczyło to oczywiście, że ci ufa, mimo wszystko miałaś okazję pomóc. Obmyłaś zatem twarz rudej z kurzu i innego brudu, niewiele to jednak dało w kwestii przebudzenia. Oczy wciąż miała zamknięte, a gdy sprawdziłaś czoło - było lekko ciepłe. Nie świadczyło to o gorączce, mimo wszystko skóra była delikatnie zawilgocona potem.
Bashura po twoich oględzinach delikatnie ściągnął kobietę z grzbietu nietoperza, układając ją następnie na przygotowanym posłaniu. W tej chwili osłaniały was pobliskie skały, ale tylko częściowo. Musieliście znaleźć jakąś kryjówkę.
- Jasne, rób, co musisz. Ja zostaję - odparł na twoją prośbę chłopak, przeszukując teraz jedną z toreb w poszukiwaniu... czegoś. Do ciebie zaś przydreptał ognisty koń. Choć był zmęczony, wiedział, że to jeszcze nie koniec, że nie jesteście bezpieczni. Dosiadłaś go zatem i ruszyliście dalej.
Rozglądałaś się za jakimś schronieniem, bardziej osłoniętym terenem, czymkolwiek, co nadawałoby się na kryjówkę. Tu większy czy mniejszy głaz, tam sterta kamieni, gdzieś dalej coś na kształt wnęki w zboczu, jednak zbyt płytkiej, by osłonić trzy osoby i pokemony. Wędrowałaś dalej, aż w pewnym momencie znalazłaś się na bardziej wydeptanej ścieżce, która prowadziła serpentynką nieco w dół. W dali, w niewielkiej dolince zauważyłaś dachy kilku budynków na krzyż. Wszystkie podniszczone, niektóre nadpalone, wyglądało jednak na to, że w większości całe. Właśnie znalazłaś naprawdę niewielką wioseczkę. Pytanie tylko - czy zamieszkałą? Z tej odległości wydawała się opustoszała, ale nigdy nic nie wiadomo. Nie miałaś jednak zbyt wielu opcji. Jeden z takich budynków byłby dobrym schronieniem, żeby jednak to zweryfikować, musiałabyś podjechać bliżej i sprawdzić. Sprawdzisz?

________
Powrót do góry Go down
Vi
Admin
Vi


Join date : 28/09/2020
Liczba postów : 3094
Age : 28
Region : Kraj Ognia
Starter : Vulpix "Senzu"
Profesja : Trenerka/Mag Ognia

Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 8 Empty
PisanieTemat: Re: Tempus Fugit Aeternitas Manet   Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 8 Empty2021-04-21, 23:18

Pogładziłam Rapidasha po chrapach
-Jeszcze tylko troszkę - obiecałam ogierowi, po czym wskoczyłam na jego grzbiet i wyruszyliśmy. Sheila była w dobrych rękach... I szponach. Neo nie pozwoli zrobić jej krzywdy.
Do moich oczu doszedł w końcu obraz, którego tak poszukiwałam. Chatki. Nadpalone, podniszczone, ale wciąż stojące. Jedna z nich mogła stać się naszą kryjówką na jakiś czas. Pod warunkiem, że nikogo tam nie było. A nawet jeśli, to albo się ich wykurzy, albo poprosi o pomoc. Nie może być przecież tak źle, nieprawdaż...?
Problem polegał na tym, że dopóki nie sprawdzę, co tam się dzieje, nie będziemy bezpieczni. Wydeptana ścieżka nieopodal walczących stron. To może oznaczać tylko jedno - żołnierze tu byli i nie była to przyjacielska wizyta. Ale żołnierze której strony? Zeskoczyłam z grzbietu Rapidasha
- Odpocznij sobie chwilkę - powiedziałam do niego, po czym schyliłam się, by przyjrzeć się śladom. Niewiele wiedziałam o tropieniu, ale chyba będzie można stwierdzić, czy są bardzo świeże, czy już kilkudniowe, nie? Musi być jakaś różnica
Zaraz po tym wypuściłam Senzu z pokeballa
- Mógłbyś tu trochę powęszyć? - poprosiłam. Właściwie... Znam kogoś, kto ma jeszcze lepszy nos. Pokeball z Rockruffem również poszedł w ruch
- Tobie też byłabym wdzięczna, gdybyś poniuchał. Panowie, jeśli poczujecie coś niepokojącego, dajcie znać - dodałam patrząc na szczeniaczka. Liczyłam, naprawdę liczyłam na jego zmysł węchu
Po tych przygotowaniach ruszyliśmy w dół ścieżki. Rozglądałam się uważnie, wypatrując najmniejszego nawet ruchu, chcąc być przygotowaną na wszystko. Nie zamierzałam krzyczeć "halo, jest tu kto?", bo po co? Kto o zdrowych zmysłach odezwałby się po najeździe na swój dom? Ja na pewno nie wyszłabym wtedy z chatki z uśmiechem krzycząc "hej, tutaj jestem, zapraszam, mam jeszcze łóżko do spalenia!"
Powrót do góry Go down
Kitsune

Kitsune


Join date : 25/08/2020
Liczba postów : 2295
Age : 32
Region : Hoenn
Starter : Growlithe
Profesja : wolny strzelec

Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 8 Empty
PisanieTemat: Re: Tempus Fugit Aeternitas Manet   Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 8 Empty2021-04-22, 18:35

Widziałaś zmęczenie w oczach Rapidasha, oboje jednak zdawaliście sobie sprawę, że póki nie znajdziecie schronienia, nie będziecie bezpieczni, a tym samym - nie odpoczniecie. Dlatego właśnie ruszyliście razem na poszukiwania kryjówki.
Gdy wreszcie doszliście do wydeptanej, krętej ścieżki, widząc w dole kilka chatek, Rai zatrzymał się, rozglądając niespokojnie. Ty zaś zeskoczyłaś z jego grzbietu, chcąc sprawdzić ślady. Te były zatarte i w większości niewyraźne, rozpoznawałaś jednak kopyta, gdzieniegdzie odciski butów i zasypane okolicznym piaskiem koleiny po kołach. Przechodziła tędy grupa ludzi z jakimś transportem lub czymś podobnym, najprawdopodobniej. W każdym razie - było to dawno. To jednak nie dawało ci pewności, że budynki są opuszczone. Żaby to zweryfikować, potrzebowałaś pomocy czułych nosów swoich pokemonów.
Senzu tylko rozejrzał się dookoła i od razu przystawił pyszczek do ziemi, Rufus zaś... Cóż, w pierwszej chwili się nastroszył, co było spowodowane pojawieniem się w zupełnie obcym miejscu. Po raz kolejny zresztą. Kilka sekund zajęło mu przyswojenie nowego terenu, a także przypomnienie sobie, jak właściwie mógł się tu znaleźć. W końcu był zamknięty w kuli, a ty wciąż się przemieszczałaś, prawda? Ostatecznie poszedł w ślady lisiego kolegi i zaczął węszyć, przesuwając się powoli w dół ścieżki. Rai znalazł coś na kształt kałuży i postanowił ugasić pragnienie, skoro i tak miał chwilę na względny odpoczynek.
Dwaj tropiciele niuchali, sprawdzając teren dookoła, w którymś jednak momencie Rockruff zatrzymał się z nosem przy ziemi i zaczął warczeć. Senzu również wyczuł świeższy zapach, w przeciwieństwie jednak do młodszego kolegi postawił uszy i zaczął nasłuchiwać. Tobie pozostała obserwacja, chociaż niewiele w tym krajobrazie się zmieniało. Kilka chat na krzyż, choć teraz widziałaś, że każda nosiła na sobie ślad płomieni. Jak to było z waszą przykrywką na ucieczkę z Kapitolu? "Spalili nam dom, bo Bios nie chciał przyłączyć się do armii"? Jak widać niewiele ta historyjka różniła się od rzeczywistości. Mimo wszystko poza nadpalonymi belkami zauważyłaś też inne ślady bytności człowieka w okolicy. Tu w wiadrze z wodą widoczna była jeszcze piana, obok leżała sterta różnorakich materiałów, zaś gdzieś w głębi zauważyłaś nawet rozwieszone do suszenia ubrania. Ktoś tu ewidentnie robił pranie, a po wielkości ciuchów wnioskować mogłaś, że należały raczej do młodszej części populacji tych wysp. Wilczek wciąż warczał, przesuwając się powoli do przodu, gdy w końcu zatrzymał się przed wejściem do jednej z chat i wręcz je obszczekał. Ty zaś wyłapałaś wśród dźwięków ciche łkanie i próby uciszenia płaczka. Ktokolwiek był w środku, bał się i ukrywał.
Nagle tuż przed Rufusem i Senzu uderzyła złota błyskawica, na co lisek odskoczył, od razu stając w gotowości do walki, zaś szczeniak... Zdążyłaś usłyszeć skamlenie, po którym Rockruff znalazł się skulony między twoimi nogami, popiskując cicho. Najwidoczniej pierwsze starcie nieco go wystraszyło. Na jednym z dachów zauważyłaś małe żółte stworzonko przypominające trochę mysz. Miało błękitne uszy i błyskające elektrycznością policzki. Chyba nie było zbyt przyjaźnie nastawione do was - intruzów.

________
Powrót do góry Go down
Vi
Admin
Vi


Join date : 28/09/2020
Liczba postów : 3094
Age : 28
Region : Kraj Ognia
Starter : Vulpix "Senzu"
Profesja : Trenerka/Mag Ognia

Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 8 Empty
PisanieTemat: Re: Tempus Fugit Aeternitas Manet   Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 8 Empty2021-04-22, 19:30

Wiedziałam, że mogę liczyć na czułe noski moich pokemonów. Co prawda Rockruff potrzebował trochę czasu na rozruch, ale to zrozumiałe - wyszedł z kulki drugi raz w życiu, musiał się do tego jakoś przyzwyczaić. To nic. Miałam te kilka sekund i mogłam w pełni skupić się na obserwacji otoczenia.
Potem jednak wydarzenia nabrały tempa. Pokemony coś znalazły - i to coś płakało w chatce. kim mogła być ta osoba, a właściwie osoby, bo usłyszałam również drugi głos? Nie dane było mi się nad tym zastanowić choć przez chwilkę - zostaliśmy zaatakowani.
W pierwszym odruchu już układałam usta, by wydać Senzu komendę ataku, powstrzymałam się jednak w ostatniej chwili. Rockruff był przerażony, ten ktoś w środku również, szczur na dachu był zdenerwowany. Wszystkim wokół puszczały nerwy. Należało zachować spokój
- Senzu, chodź tutaj - powiedziałam cicho, odsuwając się od drzwi. Ukucnęłam, kładąc dłoń na głowie szczeniaczka. Maluch nie uczestniczył jeszcze w żadnej walce. To zrozumiałe, że się wystraszył. Czy pioruny nie były głównymi przyczynami płonących lasów? Instynkt nie pozwalał mu czuć się bezpiecznie, mimo tego, że jako pokemon kamienny nie powinien mieć problemu z poradzeniem sobie z elektrycznością. Pogładziłam go po uszach
- No już, spokojnie, mały, Spokojnie - szepnęłam. Mój wzrok skierowany był na to coś na dachu. Mysz z niebieskimi uszami... Elektryczny gryzoń... Zmarszczyłam brwi. Nie znałam takiego pokemona. A może nie mogłam sobie od razu przypomnieć. Cóż, elektryczne nigdy mnie nie interesowały... Jego gatunek nie był ważny. Jego nastawienie i owszem
- Nie chcemy z wami walczyć, przyjacielu. Szukamy schronienia. Moja przyjaciółka jest nieprzytomna. Proszę, pozwól nam się tu schronić - rzuciłam w miarę spokojnym tonem. Nie mówiłam tego głośno, ale na tyle wyraźnie, by ci w środku również mogli nas usłyszeć. Nie zamierzałam, oczywiście, mówić, że jesteśmy ścigani przez żołnierzy Ziemi. Po co? Kto wie, po której stronie byli ci ludzie. Być może to magowie ognia spalili te chatki, a być może nie. Bez większej pewności nie miałam prawa wydawać osądów, tego już zdążyłam się nauczyć. - Widzę, że dopadła was wielka tragedia. Ale... Chcemy tylko nieco odpocząć, a potem sobie pójdziemy. Obiecuję. A w razie problemów będziemy was chronić. Coś za coś - dodałam. Ci ludzie oczywiście nie mieli żadnych powodów, żeby nam ufać. Ale, jak zauważyłam za dzieciaka, młoda dziewczyna wzbudza naprawdę spore zaufanie. Na pewno większe, niż gdyby przyszedł tutaj Bios i próbował zrobić dokładnie to samo... A może po prostu jestem naiwna i należałoby wpaść frontowymi drzwiami, neutralizując pokemona i zastraszając ludzi. Tylko... do czego by to doprowadziło? Na tym świecie jest wystarczająco dużo jadu i nienawiści i niesprowokowana nie zamierzałam tworzyć jej jeszcze więcej.
Jednak... jeśli moje pokojowe próby nie zdadzą egzaminu, a ja nie będę miała innego wyjścia... To zrobię to. Ochrona Sheili i Biosa była teraz dla mnie najważniejsza. Byli jedyną namiastką rodziny, jaką posiadałam. Nie zamierzałam ich zawieść
Powrót do góry Go down
Kitsune

Kitsune


Join date : 25/08/2020
Liczba postów : 2295
Age : 32
Region : Hoenn
Starter : Growlithe
Profesja : wolny strzelec

Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 8 Empty
PisanieTemat: Re: Tempus Fugit Aeternitas Manet   Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 8 Empty2021-04-23, 15:51

Oczywistym było, że czułe nosy pokemonów coś znajdą. Nawet jeśli Rufus potrzebował chwili, by oswoić się z nowym otoczeniem, jego zmysł węchu był bardziej przystosowany do tropienia. Znaleźliście kogoś w chacie, minimum dwie osoby, wnioskując po odgłosach łkania i uspokajającym głosie kogoś jeszcze. Nim jednak zdążyłaś zastanowić się nad całą sytuacją - z góry zleciał piorun, który wręcz przeraził wciąż młode szczenię. Senzu był gotowy na ewentualne starcie, oglądał się jednak na ciebie. W końcu to ty tu dyktowałaś warunki, prawda?
Przywołałaś liska do siebie, samej zachowując dystans od drzwi, których najpewniej bronił elektryczny gryzoń. Mały, ale groźny, co? Vulpix pozostał czujny i obserwował mysz, powoli wycofując się w twoją stronę. Rockruff wtulił się w głaszczącą go dłoń, a nawet liznął cię delikatnie jakby w podzięce za wsparcie. To, że nie poznawałaś gatunku pokemona na dachu, nie było wcale dziwne. Były ich przecież setki rozsiane po całym świecie. Niektóre nawet nie dotarły na te tereny, a ty nie byłaś chodzącą encyklopedią, prawda? Wiedziałaś jednak, że z odpowiednim podejściem jakoś uda ci się dogadać. Musiało.
Nie tylko stworzenie na dachu słuchało twoich słów, tego mogłaś być pewna, dlatego właśnie starałaś się dać im do zrozumienia, że nie jesteś zagrożeniem. Ani ty, ani ci, którzy z tobą przyjdą. W pewnej chwili od strony chaty usłyszałaś coś na kształt szurania, jakiś szelest i ciche syknięcie brzmiące jak "wracaj tu". Moment później kotara przesłaniająca jedno z okien odchyliła się, ukazując ci ciekawskie oko. Oko, które zaraz się skryło, ale po ledwie dwóch, może trzech sekundach znów się pojawiło.
- Gdzie jest pani pszyjaciółka? - zapytał dziewczęcy, dość piskliwy głosik z pewnością należący do dziecka. - Nigdzie nie widzę nikogo poza panią. Zgubiła pani się? Mama mówi, że w okolicy łatwo się zgubić, dlatego nie mogę się oddalać od domu. Szuka pani swojego domu?
Wraz z kolejnymi pytaniami właścicielka głosu coraz bardziej się wychylała, aż w końcu w rozbitej szybie ujrzałaś twarz ciemnowłosej dziewczynki w wieku jakichś czterech, pięciu lat, która bacznie ci się przyglądała swoimi jasnoniebieskimi oczami.
- Paco, schowaj się! - dosłyszałaś wyraźniejsze syknięcie gdzieś w głębi i mała zniknęła za kotarą.
- Ale ta pani nie wygląda na złą, ma ze sobą liska i sceniaczka, widziałaś? - broniła cię dziewczynka, zaraz znów się wychylając. - Naprawdę pomoże nam pani? Mamie przydałaby się pomoc z małym Shunem, ciągle płacze, wie pani?
Kawałek nad głową tego szkraba wychylił się ktoś jeszcze, choć z większą dozą ostrożności. Najwidoczniej musiałaś zostać nieco zweryfikowana, nim ktoś tu ci zaufa. Chyba że...
- Iskierka! - zawołała nagle Paco, a moment później wyskoczyła zwinnie przez okno, dopadając... stojącą na ścieżce elektryczną mysz. Ta jednak miała czerwone uszy i w kontakcie z tą małą istotką wypuściła z siebie wiązkę elektryczną, rażąc "napastnika". - Aj, pszeciesz tylko chciałam cię pszytulić!
Dziewczynka siedziała teraz na ziemi z myszą na kolanach, nic sobie nie robiąc z porażenia. Po prostu drapała gryzonia za uszami, gdy tuż obok pojawił się też ten z dachu, wdrapując się małej na głowę.
- Paco, wracaj do środka, bo mama będzie zła - szepnęła nieco starsza dziewczyna skrywająca się za framugą. Zerkała na ciebie niepewnie, nie odważając się przekroczyć progu. Paco jednak chyba bardziej zajęta była pokemonami niż słuchaniem... siostry?

________
Powrót do góry Go down
Vi
Admin
Vi


Join date : 28/09/2020
Liczba postów : 3094
Age : 28
Region : Kraj Ognia
Starter : Vulpix "Senzu"
Profesja : Trenerka/Mag Ognia

Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 8 Empty
PisanieTemat: Re: Tempus Fugit Aeternitas Manet   Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 8 Empty2021-04-23, 17:19

Cała scena wyglądała na niesamowicie uroczą. Młoda dziewczynka, zapewne Paco, z wyjątkowym uwielbieniem dla pokemonów. Uśmiechnęłam się delikatnie na taką scenkę.
To nic, że nikt mi nie zaufał od pierwszego wejrzenia. Przecież wiedziałam, że tak będzie. Zwłaszcza, jeśli mama małej sama wychowuje co najmniej dwójkę, a może i trójkę szkrabów, wnioskując z tego, co mówiło dziecko. Niestety, naiwność małej przerażała. Wyglądało na to, że wystarczy miły ton głosu i urocze słówka, by się pokazała i spróbowała zaprzyjaźnić. A przecież równie dobrze za którąś chatą mogą stać żołnierze, którzy chcieliby je zabrać ze sobą, albo gorzej. Ta druga miała o wiele więcej rozumu niż pierwsza i jej nieufność byłam w stanie w pełni pochwalić, zwłaszcza w takich czasach i w takim miejscu. Przykucnęłam nieopodal pięciolatki, tak, by pokemony siedzące z nią nie poczuły się zagrożone. Dłoń nadal trzymałam na łebku Rockruffa, drugą dłonią dając znak Senzu, że wszystko jest w porządku i może się rozluźnić
-Moja przyjaciółka jest osłabiona i nie mogła ze mną szukać schronienia. Mój braciszek się nią opiekuje. Czekają na mój powrót. Jesteśmy w drodze do domu - wyjaśniłam małej łagodnie, starając się nie rozmijać z prawdą. No, a przynajmniej nie ujawniać więcej niż konieczne. Mój wzrok skierował się na starszą dziewczynkę, a potem znów na Paco
- Twoja siostra ma rację. Nie powinnaś tak wybiegać do nieznajomych. Nie wszyscy są tak mili, jak ja. Weź swoich przyjaciół i wracaj do domu, zanim Twoja mama się zezłości - dodałam z delikatnym uśmiechem. Spoważniałam jednak, zerkając na starszą dziewczynkę
- Czy mogłabyś poprosić swoją mamę, lub kogoś dorosłego, by ze mną porozmawiali? Naprawdę potrzebujemy schronienia, choć na kilka godzin. Ja, kobieta i mężczyzna. Możemy zapłacić. Moja przyjaciółka zna się na leczeniu, więc gdy już się ocknie, będzie mogła wam pomóc, jeśli potrzebujecie lekarza. - rzuciłam cicho, podnosząc się z kolan - Naprawdę potrzebujemy pomocy - dodałam jeszcze ciszej, niemal żałośnie. Być może moje granie na emocjach zadziała?
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 8 Empty
PisanieTemat: Re: Tempus Fugit Aeternitas Manet   Tempus Fugit Aeternitas Manet - Page 8 Empty

Powrót do góry Go down
 
Tempus Fugit Aeternitas Manet
Powrót do góry 
Strona 8 z 16Idź do strony : Previous  1 ... 5 ... 7, 8, 9 ... 12 ... 16  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Pokemon Lagoon :: Strefa Gry :: Przygody :: ☀ MG Kitsune (2/3)-
Skocz do: