To tylko dobry BIZNES!

Podszedłeś do malutkiego komputerka. Wyglądało to dość komicznie, gdyż twoje wielkie ciało w ogóle nie pasowało do malutkiego taborecika. Gdy już się usadowiłeś wpisałeś frazę: "Bilet do Unova". Wyskoczyło parę okienek po czym kliknąłeś w najwyżej notowany wynik wyszukiwania. Otwarła się strona z liniami międzyregionalnymi. Interesowała Cię tylko rubryka Hoenn-Unova. Lekko przymrużyłeś oczy by odszukać miasto startowe i jest! Littleroot Town, godzina 20.00, bilety do nabycia w kasie portowej. Więc pasowałoby zabrać manatki i ruszać do portu. Port znajdował się tylko kawałek drogi od Centrum Pokemon. Nie był jakiś wielkie posiadał trzy przystanie - "Lotad", "Lombre" i transportowa strefa "Ludicolo". Ciebie interesowała tylko przystań "Lombre". To z tej przystani odpływały regionalne rejsy i to właśnie tutaj musiałeś się kierować.

Nie było co zwlekać, nowa podróż musiała zacząć się dziś. To było jego krok ku nowemu życiu, jeżeli teraz to zaprzepaści. To będzie musiał to przełożyć na jutro, a tego nie chce zbytnio robić.
Tak więc zbierając manatki, wyruszył czym prędzej w stronę portu. Trzeba zakupić bilet i wcisnąć się na statek, dalej pójdzie już z górki.
No więc wychodząc z pokecentrum, James wkroczył na ścieżkę która miała zaprowadzić go prosto do celu. Nie trzeba będzie już się przejmować dziwnym gościem, ani niczym więcej. Pożegnał się z tą wyspą już lata temu, odkąd wszystko na niej stracił. Teraz tylko nowe się liczy, stare to już przeszłość.

Zabrałeś się więc do roboty i ruszyłeś w kierunku przystani "Lombre". Docierając do wybrzeża zauważyłeś, że w wodzie pływa coś owalnego. Było to fioletowe jajo! Taka okazja nie zdarza się często. Mógłbyś wskoczyć do wody i szybko je wyłowić, a następnie użyć pobliskiego pomostu, by spokojnie wyjść na brzeg. Woda lekko dryfowała, a znając dobrze okolice i pogodę dobrze wiedziałeś, że będzie to raczej przyjemna kąpiel ze względu na temperaturę. Niestety w koło nie znalazłeś nic co mogło posłużyć jako chwytak, więc jedyną opcją był skok do wody.

Czyżby oczy go zwodziły i pokazały mu jakąś dziwną halucynację? Pływające jajo, dość spore i fioletowe. Można powiedzieć, że była to dość dziwna sytuacja. Jednak, nie zdarza się dość często. Wypuszczając Arona z pokeballa, James spojrzał na niego z zadziornym uśmieszkiem.
- Chcesz wyłowić jajko z wody?
Spytał, lecz reakcja Arona była dość prosta. Po prostu cofnął się do tyłu i pomachał główką na znak niezgody, było to raczej do przewidzenia. No cóż, mężczyzna zrzucił płaszcz i koszulę oraz spodnie. Zostawił rzeczy, żeby Aron miał co pilnować. Pozostało tylko wyłowić jajo, za co się zabrał. Wskakując do wody, zimnej jak cholera. Popłynął na szybko i wyłowił je, było to dość trudne zadanie. Ponieważ było zimno i to był chyba jedyny minus. Kiedy w końcu wydostał się na brzeg, postanowił trochę wyschnąć na słoneczku. Jajko zostawił w swoim płaszczu, gdzie mogło się troszkę ogrzać.
Kiedy tylko wyschnął oraz się ubrał, zabrał jajo i kontynuował podróż.

Gdy tylko już wyschnąłeś i miałeś zamiar udać się dalej, zauważyłeś spływającą farbę z jaja. Okazało się, że było zupełnie czarne. Normalnie mógłbyś stwierdzić, że prawdopodobnie było już zepsute, ale w tym momencie rozbłysło jasnym światłem. Kształt jaja zaczął się zmieniać i przed tobą pojawiła się mała istota. Pokemon wyglądał dość złowieszczo, ale od razu było widać, że jest to samiczka. Ni z tego, Ni z owego pokemon skoczył w twoją stronę. Dobrze, że w momencie wyjąłeś Cherishball, którego otrzymałeś za pierwszą rejestrację w Centrum Pokemon. Kulka nawet się nie kiwała i wydała charakterystyczny dźwięk oznajmiający złapanie pokemona. To było naprawdę szybkie. Ruszyłeś więc dalej i szybko dotarłeś do przystani "Lombre". Jest twój wymarzony statek! Na burdzie widziałeś napis "Hoenn-Unova". Wystarczyło teraz kupić bilet. Tylko, że w okolicy nie zauważyłeś żadnego punktu, gdzie można dokonać takiej czynności. Jedyne co wpadło Ci w oko to znana postać, która siedziała na molo jakieś dwieście metrów dalej, gdzie cumowały małe łódeczki. Zapewne była to przystań "Lotad".

Jajo Eventowe - Salandit:

Dość dziki pokemon z jajka próbował się rzucić, ale ostatecznie poległ. No zdarza się, ale coś nowego do kolekcji. Myślę, że Aron będzie zadowolony z nowego towarzystwa.
Jednak chowając pokeballe do kieszeni, James zaczął poszukiwać kasy biletowej, której nigdzie nie było. Zamiast tego znajomy osobnik, który wcześniej proponował mu zakup kilku rzeczy. W tym biletu na statek. Nawet nie chciał wiedzieć skąd ma dostęp, ani dlaczego nie ma tutaj normalnych kas. Nie pozostało dużo wyboru, tylko podejść.
Przewidział lub po prostu zgadł, że jeszcze do niego wróci. Było to dość drażniące, jednak musiał się z tym pogodzić. Podchodząc z lekkim uśmieszkiem na twarzy, James nachylił się nad osobnikiem.
- Tylko nie napawaj się zbyt wielką radością, ale ostatecznie przyda mi się twoja pomoc.. A raczej twój towar.
Rzekł spokojnie mężczyzna, następnie sięgnął do kieszeni po portfel. Na pewno będzie kosztowny ten wypad na Unovę, jednak trudno się mówi. Jednak przed zadaniem pytania, James troszkę pomyślał. Zastanawiał się czy dobrze będzie wybrać się na Unovę, możę inny region okaże się lepszy. Najbliżej będzie na Sinnoh, same wybory.
- Bilet na Sinnoh.
Szybka zmiana zadnia, typowe podejście osoby które nie jest pewna swoich decyzji. No ale od czegoś trzeba zacząć.

Mężczyzna siedział sobie wygodnie na skrzyni, która cuchnęła gorzej niż żul po miesięcznym "cugu".
- Mówisz Sinnoh. Problem w tym człowieku, że już Ci coś kiedyś proponowałem, a Ty mnie zbyłeś. No ale licz na moją łaskę, a będzie Ci dana.
Facet wstał i otworzył pobliską kanciapę, po czym zaprosił Cię do niej kiwając palcem. Musiałeś tam wejść, była to twoja jedyna szansa na podróż i urwanie się z Hoenn. Po wejściu ujrzałeś coś w rodzaju starej kantyny, a raczej jej pozostałości. Mężczyzna podszedł do stolika obok, przetarł go rękawem swojego płaszczu i zaprosił Cię na krzesło obok.
- No więc tak. Bilet do Sinnoh, to dość ciekawe. Rozumiesz, że bilety na jutrzejszy statek są wykupione i nie będzie możliwości, by to zmienić. Kolejny rejs jest za miesiąc. Mogę Ci zaproponować coś w rodzaju pracy. Wkręcę Cię na jutrzejszy rejs, ale tylko pod warunkiem opłaty 200$. Zostaniesz ochroniarzem pewnej klatki w luku bagażowym. Pokemon przewożony, nienawidzi być w pokeballu, więc majętny właściciel słono zapłacił za przewóz okazu do Sinnoh w klatce. Zgadzasz się?

Siadając sobie wygodnie, James rozsiadł się jak u siebie. Szeroki rozkrok, luzacko oparty o krzesło. Słuchał całej oferty, jaką proponował mu osobnik. Wcześniejsze słowa zignorował, bo miał ochotę mu złamać rękę za ofiarowanie tej tak zwanej łaski. Jednak nie będzie teraz używał siły wobec tego, co ma mu załatwić transport.
Pilnowanie klatki, cóż. Co może pójść nie tak? Wyciągając z portfela pieniądze, równo odliczoną kwotę położył na stole. Po czym schował portfel.
- Powiedzmy, że tak.
Joker zaczął mówić, tym samym powoli wstając. Poprawił swoje okularki przeciw słoneczne, po czym nachylił się nad mężczyzną.
- Mam nadzieję, że nie będę musiał zgłaszać żadnej reklamacji. Bo będzie to jedyna jaką złożę, gdyby coś poszło nie tak.
James jest człowiekiem prostym, gdy coś nie idzie po jego planie przez kogoś. To wiadomo jak mogą kończyć osoby, które wrzucają mu kłody pod nogi. On już nie jest miłym i przyjacielskim pracodawcą jak kiedyś, teraz będzie brał wszystko co tylko pragnie i użyje każdego możliwego sposobu na dążenie do celu.
Tak więc kiedy uda się dostać bilet, mężczyzna wyruszy w stronę statku. Będzie nawet mógł poczekać gdzieś nieopodal, rozpalić jakieś ognisko i zapoznać się z nowym towarzyszem.

Mężczyzna wyciągnął dłoń po pieniądze, po czym polizał jeden z palców i skrupulatnie przeliczył banknoty.
- Zgadza się, całe dwieście. - schował pieniądze i mówił dalej. - Statek przypłynie jutro rano, a wypłynąć ma w samo południe. Jutro przedstawię Cię kierownikowi załadunku, który pokieruje Cię na twoje stanowisko. Możesz skorzystać z pryczy tutaj, by przespać noc, bądź szukać schronienia gdzie indziej. Miej jednak na uwadze, że zrobię dla Ciebie wyjątek i będziesz tutaj mógł przekimać za darmo!
Oczywiście, gdy tylko spojrzałeś na łóżko rozłożone pod oknem kantyny, wiedziałeś że nie będzie to przyjemna noc. W okolicy przy porcie mogłeś liczyć na jakiś hotel, ale ta opcja na pewno słono by kosztowała.

Portfel:

No cóż, pozostało tylko przetrwać jakoś noc w tej kantynie i rano wyruszyć na statek. No i niech tak będzie, dodatkowo użyjemy Arona jako ochrony? Raczej pewnie też zaśnie, ale zawsze dotrzyma towarzystwa do rana. Dlatego też James wypuścił Arona z pokeballa, a jeżeli chodziło o nowy nabytek to raczej jeszcze nie chciał żeby ujrzał światło dzienne. Poczekamy z tym, aż dopłyniemy do nowej wyspy. Tam sprawdzimy o co chodzi z tym jajkowym pokemonem. Plus można go teraz zeskanować pokedexem przecież, zawsze się czegoś dowiemy.
Mężczyzna usiadł wygodnie, następnie wyciągnął pokedex i przystawił do pokeballa.
- Sprawdźmy co my tutaj mamy.

Ubrany w strój ochroniarza i wyposażony w czarną czapeczkę wyglądałeś co najmniej dziwnie. Cóż było robić, skoro jedyna droga do Sinnoh była okupiona takim upokorzeniem. Wsiadłeś na statek i przeszedłeś się po pokładzie. Dobrze pamiętałeś wczorajszy wieczór, gdzie mało nie zniszczyłeś pokedexu, który nie chciał przeskanować pokemona znajdującego się w pokeballu. Najwidoczniej robiłeś coś źle. Cała sytuacja z tym transportem wyglądała na prawdziwą. Rano otrzymałeś plakietkę uprawniającą do podróży i bez trudu wszedłeś na statek.
- Pan.......?
Zapytał mężczyzna stojący za Tobą. Ubrany w biały garnitur i podpalający fajeczkę. Drobinki tytoniu wciąż były widoczne ja jego białej jak mleko brodzie.

No więc i zawitało się na statek, oczywiście nie obeszło się bez spotkania z pewnym osobnikiem, który widocznie był ciekawy naszego bohatera.
- James.
Odpowiedział spokojnie, następnie zaczął się przyglądać otoczeniu i troszkę mężczyźnie który był za nim. Czyżby kapitan, albo cholera wie.
- Do pilnowania pewnego ładunku.
Dorzucił, no i chyba na tym skończył swoją rozmowę. Bo w końcu co miał jeszcze od siebie dorzucić, w razie czego tylko ten bilecik który ma w kieszeni. No ale to ostateczna ostateczność, żeby wyciągnąć i pokazać świstek.

- Ach to Pan! Dobrze James, cieszę się że ktoś taki zajmie się naszym specjalnym gościem.
Mężczyzna pogłaskał się delikatnie po brodzie i wskazał ręką za siebie, byście udali się w kierunku kajut.
- Proszę za mną. - zagaił mężczyzna i rozpoczął dialog w trakcie spaceru. - Musi Pan być zadowolony, że pracuje Pan dl a tak wielkiej znakomitości jak nasz sponsor Sir George Head. Jest ekscentrycznym człowiekiem i wielkim fanem pokemonów. Bardzo starannie dopiera każdy gatunek, którego chciałby posiąść. Nigdy nie trzyma ich w pokeballach i przewozi je do swoich rezydencji w różnych regionach.
Mężczyzna otworzył Ci jedną z kajut i zaprosił do środka.
- Oto pańska kajuta, proszę się rozgościć. Za niedługo przyślę do Pana jednego z oficerów, którzy pokarze Panu co i jak. A tym czasem do zobaczenia i miłego rejsu.
Mężczyzna opuścił małą kajutkę, gdzie znajdowała się piętrowa prycza, na której znajdowały się już jakieś rzeczy, ale dolne łóżko wyglądało na puste. W drzwiach stanął młody chłopak, który przeanalizował szybko sytuację i postanowił się przywitać.
- Witam, jestem John. Ty jesteś od tego gościa Heada? Uważaj na niego krążą różne plotki. - po czym wskoczył na swoje łóżko. - Wyluzuj się, widziałem Kapitana jak gadał z jakimiś gośćmi. Pewnie trochę zajmie zanim wypłyniemy.