IndeksIndeks  PortalPortal  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  ZalogujZaloguj  

 

 Wilcze Opowieści

Go down 
AutorWiadomość
Vi
Admin
Vi


Join date : 28/09/2020
Liczba postów : 3094
Age : 28
Region : Kraj Ognia
Starter : Vulpix "Senzu"
Profesja : Trenerka/Mag Ognia

Wilcze Opowieści Empty
PisanieTemat: Wilcze Opowieści   Wilcze Opowieści Empty2020-12-16, 21:00

Długie, parne lato w krainie watahy płomieni odbiło się na roślinności. Wyschnięte na wiór liście fruwały wte i nazad między podmuchami gorącego wiatru. Miejsce niegdyś tętniące życiem powoli zamieniało się w pustynię. Pozostały jedynie one - władcy tej okolicy, najbardziej inteligentny gatunek na planecie, najwięksi drapieżnicy. Wilki.
Cztery postawne osobniki o rudobrązowej sierści i rubinowych ślepiach leżały nieopodal wejścia do groty, którą uznawały za swój dom, wyraźnie na coś czekając. Piąta, samica o imieniu Kissera, siedziała na szczycie wzniesienia z uniesionymi wargami i położonymi na płasko uszami. Cała jej postawa wskazywała, że jest wyraźnie zirytowana
- Nie zamierzam dłużej czekać! Nadałam sygnał rozpoczęcia zebrania pół godziny temu! - warknęła w końcu, tupiąc łapą. Jak większość swoich przodków, była prawołapna, toteż mięśnie i siła uderzenia sprawiły, że słychać je było co najmniej dwa metry od wadery
- Dlaczego ona wiecznie musi się spóźniać! Gdyby nie obietnica, już dawno bym ją zagry... - samica urwała wpół słowa. Spomiędzy uschniętych drzew wypadła młoda wilczyca, co najwyżej dwuletnia. Jej śnieżnobiały pysk i łapy pokryte były świeżą krwią
- Wybacz spóźnienie, Alfo, ale polowałam - powiedziała niewinnie, jakby nie wiedziała, że wezwanie przywódcy jest święte i należy przerwać każdą czynność. Wadera na szczycie zawarczała groźnie, zgrabnie zeskakując na ziemię. Czterech samców bojaźliwie odsunęło się, tworząc z tyłu półokrąg. Z groty wystawały łebki trójki uroczych szczeniaczków, które ze strachem w ślepkach przyglądały się całej scenie. Biała samiczka zdawała się w ogóle nie przejmować tym, co się stało. W końcu tyle razy wszystko uchodziło jej na sucho...
Jednak nie tym razem
- Masz pojęcie, co się wokół nas dzieje, Nayleen? - wysyczała Kissera zbliżając się tak, że obie samice dzieliły tylko centymetry. Krwiste oczy przywódczyni pełne były pogardy i nienawiści do młodej samicy - Nasz świat umiera. Nasze terytorium zamienia się w pustynię, zamieszkaną jedynie przez nasz gatunek. Niebawem zdechniemy z głodu, a Ty, zamiast słuchać mojego wezwania, w najlepsze mordujesz resztki naszego pożywienia! Doskonale wiesz, że polować mają prawo tylko łowcy, a Ty... Ty nie jesteś nawet pełnoprawnym członkiem sfory! - wrzasnęła w końcu. Nayleen podkuliła ogon słysząc tak szczerą wściekłość Kissery. Nawet starsze wilki bały się jej gniewu - Nie chcę Cię tu widzieć. Nie zamierzam Cię zabić, ale wynoś się z mojego terytorium. Nie masz w sobie magii ognia, cholera wie, skąd w ogóle pochodzisz. Nie jesteś jedną z nas. - powiedziała już spokojnie. W tym momencie, jakby rozległ się jakiś sygnał, pozostałe wilki zaczęły warczeć, strosząc futro. Nayleen otworzyła szeroko oczy
- Nie możesz mnie wyrzucić. Wiesz przecież, że Pradawni zakazali wilkom przekraczania granic! - powiedziała piskliwie, próbując ostatniej formy obrony. Alfa tylko parsknęła
- Wyniesiesz się stąd sama, albo wyniosą Cię w kawałkach. Jeśli ktoś faktycznie złamał ten zakaz, to Ty, półtora roku temu, dokładnie w chwili, kiedy nasze drzewa zaczęły usychać. Przyniosłaś ze sobą same nieszczęścia i teraz razem z nimi odejdziesz. Taki jest rozkaz alfy! - ryknęła, a pod siłą jej głosu pobliskie drzewa wygięły się i popękały. Biała samica cofnęła się parę kroków
- Proszę... Znajdę prawdziwy powód usychania roślinności. Daj mi szansę, Alfo. Nie wyrzucaj mnie. Sama sobie nie poradzę. Jestem w stanie to zrobić, przysięgam! - zapiszczała. Starsza wadera wyglądała na zaskoczoną tą deklaracją. Warknęła ostro w stronę basiorów, a ci uciszyli się momentalnie. Kissera cofnęła się o krok
- Jesteś w stanie znaleźć źródło uciekającej wody, powiadasz? Niby jak to zrobisz, huh? - zapytała, siadając. Jej długi, puszysty ogon owinął się wokół przednich łap - Żaden z moich wilków nie wrócił z takiej wyprawy. A Tobie ma się udać?
- Tak! A nawet, jeśli nie... Sama powiedziałaś, że nikt nie wrócił. Jeśli mi się powiedzie, pozwolisz mi zostać. Jeśli nie, i tak mnie tu nie zobaczysz. Daj mi szansę. Proszę - odpowiedziała Nayleen cicho. Alfa po długiej chwili kiwnęła łbem
- Zgoda. Masz moje pozwolenie na tę wyprawę. Jeśli Ci się powiedzie, spróbuję nauczyć Cię magii ognia. Nie zawiedź mnie. Potrzebujemy tej wody -
powiedziała.

Prawda była taka, że Nayleen nie miała bladego pojęcia, gdzie zacząć poszukiwania. Jej decyzja była spontaniczna i impulsywna - jak niemal każda w jej życiu. Tak samo jak ta, którą podjęła półtorej roku temu...
Obudziła się wśród drzew na terenie niczyim. W miejscu, o którym nie wiedziała kompletnie nic. Była młoda, miała zaledwie pół roku. Nie pamiętała skąd pochodzi, jak się nazywa ani w ogóle kim dokładnie jest. Wiedziała tylko, że jej żołądek burczał głośno, a gardło domagało się cieczy. Ruszyła więc na chwiejnych łapkach w jedynym słusznym dla niej kierunku - na północ. Gdy tylko przekroczyła niewidoczną dla oka barierę, jej uszu dobiegły dźwięki walki. Nie myślała zbyt długo - skierowała się w tamtą stronę. Warczenie i poszczekiwanie kojarzyła z czymś miłym - z czymś, co mogłoby ją przypominać.
W ten sposób znalazła watahę ognia - jedną z trzech pozostałych przy życiu. Sfora liczyła wtedy nieco ponad dwadzieścia osobników, a alfą był stary, pomarańczowy basior o wielkim sercu. Bez namysłu przyjął do swojej rodziny znajdę, mimo sprzeciwu swojej córki, i nadał jej nowe imię - Nayleen. W języku Pradawnych oznaczało to płatek śniegu.
Mijały miesiące, a samiec uczył młodziutką wilczycę wszystkiego, co sam potrafił. Jego córka, Kissera, nie była z tego powodu szczęśliwa. Każdą możliwą okazję do pokazania Nayleen kto tutaj rządzi wykorzystywała bezwzględnie, jednak mimo wszystkich swoich prób nie zdołała wbić jej do głowy strachu przed przyszłą przywódczynią stada.
Udało jej się to dopiero teraz.

Nayleen otrząsnęła się ze wspomnień i spojrzała w oczy Kissery nieco pewniej
- Uda mi się, Alfo. Choćbym miała znaleźć się nawet na terenie Pradawnych - powiedziała, po czym nie czekając na odpowiedź ruszyła z powrotem między drzewa. Kissera tylko prychnęła
- A przed chwilą tak bardzo obawiała się postawić choćby krok poza terytorium ognia... - rzuciła wzgardliwie, wracając do swojej groty. Przedtem jeszcze odwróciła głowę - Xander, ruszysz za nią i dopilnujesz, żeby nigdzie się nie ukryła. Nie ufam jej za grosz - warknęła. Wywołany samiec poderwał się z miejsca. Był jeszcze młodszy od Nayleen, miał dokładnie dwa lata, a jego futro dopiero zaczynało ukazywać prawdziwą czerwień, skrytą na razie pod kudłatymi, brązowymi kłakami. Bez namysłu ruszył on w ślad za białą samicą.
Kissera ułożyła się w swoim ulubionym miejscu i przymknęła oczy. Przypomniała sobie dzień, który na zawsze zmienił jej życie.

Jej ojciec zabrał ją wtedy nad jezioro na ziemi niczyjej. Wokół fruwały motyle, a w oddali słychać było rżenie koni
- Jestem już stary, Kissa - odezwał się po kilku minutach wpatrywania się w taflę wody - Jestem stary i niedługo nie będzie mnie pośród was. Ty obejmiesz po mnie przywództwo. Wiem, że nie cierpisz młodej Nayleen - westchnął cicho - ale uwierz mi, miałem swoje powody, by przyjąć ją do watahy
- Jakie, ojcze? - zapytała Kissera siadając obok niego - Nie rozumiem Cię. Ona musiała przekroczyć granicę. Złamała święte prawo. Drzewa zaczęły usychać, woda znikać. To na pewno jej sprawka
- Nie, moja droga. Nie jej. Nie mogę Ci zbyt wiele powiedzieć... Jest tak dużo rzeczy, których sam nie rozumiem. Ale wiem, że ta mała może przyczynić się do naprawy naszego terytorium, a kto wie, może i całego świata. Kiedy byłem młody, mój ojciec opowiedział mi historię o białym wilku... Jak wiesz, takiego koloru futra nie ma żadna wataha. A jednak kilka tysięcy lat temu pojawił się na świecie, na terenie niczyim, i został Alfą Alf, Panem nad Panami. Był pierwszym z Pradawnych. Dzięki jego rządom cały świat stawał się lepszy, nigdy nie brakowało zwierzyny, wody ani szczeniaków... - chciał opowiadać dalej, ale Kissera przerwała mu brutalnie
- Chcesz mi powiedzieć, że ta mała będzie kiedyś mną rządzić? - zapytała samica mrużąc ślepia
- Nie, córeczko. Chcę powiedzieć, że białe wilki są niespotykane i przynoszą szczęście. Dlatego chcę, żebyś mi coś obiecała. Gdy już odejdę... Chcę, żebyś dalej pilnowała Nayleen. Nie proszę, byś ją polubiła, po prostu pozwól jej żyć. A gdybyś naprawdę nie była w stanie jej znieść... Odeślij ją do innej watahy. Nie pozwól jej zabić. Kto wie, być może kiedyś będzie Ci potrzebna... - rzucił, po czym położył się z łbem na wyciągniętych łapach - Kto wie... - dodał, zamykając oczy
To był ostatni dzień życia starego Alfy. Z szacunku do niego, Kissera spełniła jego ostatnie życzenie. Pozwalała Nayleen żyć wśród jej braci. Ale wilków ubywało, szczenięta rodziły się słabsze i bardziej niezgrabne, a drzewa usychały w ekspresowym tempie. Cierpliwość przywódczyni miała swoje granice. Za wszystko obwiniała białą wilczycę, chcąc mieć pretekst, by się jej pozbyć
A teraz w końcu jej się to udało. Zamknęła oczy, zamierzając uciąć sobie drzemkę. Już nigdy nie zobaczy tego irytującego bachora...
Powrót do góry Go down
 
Wilcze Opowieści
Powrót do góry 
Strona 1 z 1
 Similar topics
-
» Lisie Opowieści
» Wilcze Jagody
» Dziennik w Wilcze łapki

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Pokemon Lagoon :: Hyde Park :: O Wszystkim i Niczym :: Nasza Twórczość-
Skocz do: